tag:blogger.com,1999:blog-1608851210672694652024-03-13T22:43:48.910-07:00Wśród Angielskich koniMadzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.comBlogger110125tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-34841844635614471222020-01-19T06:36:00.002-08:002020-01-19T06:36:27.099-08:00Zapraszamy na FBJakiś czas temu ustawiłam na FB ankietę, czy chcecie bloga tutaj, czy na fan pejdżu. Ponad 60% osób opowiedziało się za fan pejdżem. <br /><br /> Niech tak będzie. <br /><br /> Zresztą pewnie zauważyliście, że więcej zdjęć i krótkich postów, a także post z mistrzostw WES są już na FB. Wychodzi nam to całkiem nieźle, więc kontynuujmy :) <br /><br />Bloga oczywiście zostawimy i będziemy do niego wracać :) <br /><br />Nie zapomnijcie "podać dalej"!<br /><br />pozdrawiamy<br /><br />Meg i CzarekMadzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-40332602884860162332019-06-29T05:19:00.001-07:002019-06-29T05:19:29.947-07:00Nasze pierwsze wyjazdowe zawody w Anglii Pierwszy wspólny wyjazd naszych koni zdecydowanie możemy zaliczyć do udanych. O uczestnictwie w klinice i zawodach zdecydowaliśmy w sumie spontanicznie, głównie ze względu na bliskość miejsca (30 minut ekspresówką). <br />
<br />
Potem wszystko potoczyło się szybko, w piątek pożyczyliśmy horseboxa z zaprzyjaźnionej stajni i wstępnie "zapakowaliśmy" konie. Beanie wsiadła jak marzenie, Gringo musieliśmy zapakować tyłem, ale wsiadł. Przejechaliśmy się treningowo po okolicy, żeby sprawdzić jak nasze rumaki łapią balans. Gringo zajmował przestrzeń całym sobą, więc nie miał problemów, Beanie jako krótsza z małymi nóżkami, musiała się nauczyć łapać równowagę na zakrętach. <br /><br /> Pogoda była zmienna, czasem słońce, czasem deszcz. Mocny deszcz. Zaczęliśmy dzień bardzo wcześnie i oczywiście mieliśmy zabawę z załadowaniem Gringo. Tym razem przejrzał nas i nie specjalnie chciał wejść tyłem, dał się jednak przekonać. Sama podróż przebiegła całkiem spokojnie, nie licząc sporadycznego oburzonego rżenia. <br /><br /> Gdy zajechaliśmy na miejsce okazało się, że jesteśmy pierwsi. Było to o tyle korzystne, że mogliśmy sobie ustawić horseboxa gdzie chcieliśmy na malutkim parkingu. Myśleliśmy, że konie będą miały problem stojąc przy horsboxie, gdyż tuż za płotem była ruchliwa droga, ale stały jak anioły i dały się spokojnie osiodłać. <br /><br /> Jak na pierwszy wyjazd Beanie zachowywała się poprawnie, chociaż zdarzył się epizod gdy przestraszyła się i próbowała zrzucić Czarka, ale dał radę się utrzymać. Dostaliśmy masę rad i ćwiczeń od Bob'a Mayhew, zwłaszcza dotyczących skracania galopu. Skupiliśmy się głównie na niej, Gringo był tam głównie "dla towarzystwa", a i tak byłam zaskoczona, że wiele osób go pamiętało... chyba głównie z racji jego rozmiarów :D Niemniej jednak zachowywał się bez zarzutów i spokojnie zniósł moje zsiadanie i wsiadanie. <br /><br /> Poszliśmy nawet przejść się po fajnie zbudowanym torze Trail Extreeme z dołkami, górkami i wąwozami. Czarek przeszedł tor z Beanie "z buta", Gringo kilka przeszkód pokonał pod siodłem. <br /><br /> Podczas towarzyskich zawodów na zakończenie kliniki, Beanie zajęła 3 miejsce w konkurencji Ranch Horse, robiąc bramkę pierwszy raz w swoim życiu. <br /><br />Przy ładowaniu powrotnym dla odmiany Gringo wszedł jak po sznurku, a Beanie zdecydwała, że zostaje i nigdzie nie jedzie. Dłuższą chwilę zajęło nam przekonanie jej :D<br /><br /> Ogólnie byliśmy bardzo zadowoleni z tego jak się zaprezentowaliśmy, wiemy nad czym pracować i teraz szykujemy się na sierpień i British Nationals :D<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-JwB_SGlyI70/XRdXDu2kQEI/AAAAAAAADJQ/p3NJ1b6qX4MoccY5nQcDfE5fhz1BgJ5bgCLcBGAs/s1600/62157533_1855436641222674_6657905195265032192_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="213" src="https://1.bp.blogspot.com/-JwB_SGlyI70/XRdXDu2kQEI/AAAAAAAADJQ/p3NJ1b6qX4MoccY5nQcDfE5fhz1BgJ5bgCLcBGAs/s320/62157533_1855436641222674_6657905195265032192_n.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-5E2cqwhiKmE/XRdXKEFPmcI/AAAAAAAADJc/FrtIkEildYQQlwATyp1nRI5JiW8PK_6eQCLcBGAs/s1600/62542394_2579043655460984_2396381869001146368_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="960" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-5E2cqwhiKmE/XRdXKEFPmcI/AAAAAAAADJc/FrtIkEildYQQlwATyp1nRI5JiW8PK_6eQCLcBGAs/s320/62542394_2579043655460984_2396381869001146368_n.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-2A8dmROLbiA/XRdXJxfbLDI/AAAAAAAADJU/cNdhWQxPo5cOgUW8R1RWSRvQatF5we68ACLcBGAs/s1600/64271840_2579591862072830_1588668936335917056_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="960" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-2A8dmROLbiA/XRdXJxfbLDI/AAAAAAAADJU/cNdhWQxPo5cOgUW8R1RWSRvQatF5we68ACLcBGAs/s320/64271840_2579591862072830_1588668936335917056_n.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Gpj04P6K6gc/XRdXKM4SwvI/AAAAAAAADJY/e45Yh6weZuEKsJ4xr4BDeH9F3OSHqw-bgCLcBGAs/s1600/64517986_10156346603489849_5036264675466018816_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="716" data-original-width="960" height="238" src="https://1.bp.blogspot.com/-Gpj04P6K6gc/XRdXKM4SwvI/AAAAAAAADJY/e45Yh6weZuEKsJ4xr4BDeH9F3OSHqw-bgCLcBGAs/s320/64517986_10156346603489849_5036264675466018816_n.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-sDY7Krw_JbE/XRdXK3aE35I/AAAAAAAADJg/vdRx9zz5pO4szUhtDrKcRu29K2CMU_EJACLcBGAs/s1600/65033398_10156346603699849_1323144768082935808_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="716" data-original-width="960" height="238" src="https://1.bp.blogspot.com/-sDY7Krw_JbE/XRdXK3aE35I/AAAAAAAADJg/vdRx9zz5pO4szUhtDrKcRu29K2CMU_EJACLcBGAs/s320/65033398_10156346603699849_1323144768082935808_n.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-gajnKEsxZRE/XRdXMOUKD1I/AAAAAAAADJk/6aW2rpvwxi8g_sOUjP97apx-vxKzzRNfQCLcBGAs/s1600/65058486_10156346603784849_5356474832642899968_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="716" data-original-width="960" height="238" src="https://1.bp.blogspot.com/-gajnKEsxZRE/XRdXMOUKD1I/AAAAAAAADJk/6aW2rpvwxi8g_sOUjP97apx-vxKzzRNfQCLcBGAs/s320/65058486_10156346603784849_5356474832642899968_n.jpg" width="320" /></a></div>
<br /><br />Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-48159409557092557662019-03-12T05:42:00.001-07:002019-03-12T05:42:54.901-07:00Koń to końDzisiejszy wpis miał traktować o naszych lokalnych produktach i dostawcach, ale zostawię ten temat na inny dzień.<br /> Jak pewnie zauważyliście z mojego porannego, krótkiego vloga pogoda nas chwilowo nie rozpieszcza. Po upałach w lutym przyszło nam się zmierzyć ze sztormem Freya (czy jakimś tam innym). Słabo było słychać, ale zgrubsza wspomniałam o tym, ze wiatr wieje z prędkością między 40, a 50 mil na godzinę, chwilę później doszedł do tego ulewny deszcz i odleciało mi "kopytko" z grabkami. <br /><br /> Na obecną chwilę ogier i oba nasze konie stoją w boksach. Wałachy schroniły się "za winklem" gdzie mają taką małą dolinkę, która osłania przed uderzeniami wiatru. Klacze, Magpie i Carllito mają sheltery na swoim pastwisku, więc dach nad głową jest. Zresztą tamta strona jest otoczona drzewami i żywopłotem.<br />
<br /> Swego czasu wdaliśmy się w dyskusję na temat derkowania i chronienia naszych koni, bo przecież "koń to koń" i powinien stać na zewnątrz non stop. Tak, owszem poniekąd się zgadza zwłaszcza, że "u nas" w stajni niektórzy mają tendencje do przegrzewania koni. Tak jak np. dzisiaj jest dzień na lekką derkę z kapturem. Temperatura około 10 stopni plus porwisty wiatr i deszcz, ale odczuwalna temperatura nie jest niska, więc wystarczy tylko ochrona przed deszczem. A polecenie jakie otrzymałam co do jednego z koni pensjonarjuszy, to założenie derki z wypełnieniem. Na nie ogolonego konia rasy prymitywnej. Łatwo jest przesadzić w jedną i drugą stronę. <br /><br /><br /> W Polsce Gringo miał jedną derkę do schnięcia, w ciągu dnia stał na dworze bez względu na pogodę i nie był derkowany. Sytuacja zmieniła się gdy przyjechał na Wyspy Brytyjskie. Zdarzyło się, że przez jakiś czas nie mieliśmy boksu i stał na padoku z shelterem non stop. Nie zniósł tego za dobrze. Okazało się, że nie specjalnie pasuje mu wilgotny klimat i przy temperaturach poniżej 10 stopni, podczas deszczu musi być zaderkowany. Dodatkową rzeczą jest jego wiek - niedługo stuknie mu 17 lat i dlatego też baczniej obserwujemy jego stawy i ogólne zachowanie. Poza tym Gringo sam nie jest chętny do wyjścia w taką pogodę jak dzisiaj. <br /> Za to Beanie pasjami nieznosi być mokra, taki typ po prostu. Nawet jeśli jest w derce i spływa po niej woda, to będzie szukać czegoś, o co może się wytrzeć. Może to być siatka z sianem, inna wisząca derka, albo Czarek. Ona też odmawia wyjścia w złą pogodę.<br />
<br /> A co robią nasze konie podczas przymusowego pobytu w boksach? Głównie śpią, albo jedzą siano. Nie mamy żadnych problemów jeżeli chodzi o jakieś patologiczne zachowania w stajni. Nie tkają, nie krzyczą, nie niszczą. Po "odstaniu" mają zapewnioną odpowiednią ilość ruchu.<br />
<br />
I ostatnia sprawa. na obecną chwilę "stoimy" na skośnym padoku, gdzie płasko jest na samym dole. Padoki fajne, zwłaszcza na wiosnę i latem, bo dają cień i rośnie tam bujna trawa, ale gdy pogoda się pogarsza, to zaczynają "płynąć" z lawiną błotną z samej góry. A konie jak to konie, nie wytłumaczysz im, żeby pasły się na dole. Gringo dostał dawno temu ksywkę Johnny Walker, bo jak nie je trawy, to chodzi i przy okazji kopie doły. A chodzi długo i namiętnie po całym padoku. Beanie za to woli się paść gdzieś w połowie wzgórza, albo na samej górze...albo chodzi za Gringiem.<br />
<br /> Także żadna siła nie zmusi nas do wystawienia naszych koni przy takiej pogodzie jak dzisiaj.Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-83977416191934510212018-12-30T06:42:00.000-08:002018-12-30T06:45:53.424-08:00Nasz przeciętny dzień Kilka razy dostaliśmy maile z zapytaniem jak wygląda nasz taki typowy dzień z końmi. Po pierwsze, żaden dzień nie jest "typowy", jeżeli trafi się tzw. nudny dzień, to jesteśmy szczęśliwi, bo to znaczy, że "przeżyliśmy" i obyło się bez niespodzianek. <br />
<br />
Jak już kiedyś wspominaliśmy, na obecną chwilę pracujemy z końmi na pół etatu, a właściwie 3/4 etatu, więc wszystko wygląda inaczej i właściwie nie ma czegoś takiego jak "dzień wolny od koni". Konie mają tzw. "dzień konia" gdy nie idą na trening, ale my wolnego od koni nie mamy. <br />
<br />
Taki typowy poniedziałek zaczyna się dla Czarka o godzinie 3-4, gdy wyjeżdża rano do pracy. Ja wstaję o 5.20, lub 6, w zależności od tego, czy rano sprzątam padoki. Jeżeli sprzątam, to jestem w stajni od mniej więcej 6.10. Karmię wtedy wszystkie konie gdyż groom przyjeżdża o 6.30 i wtedy konsultujemy co trzeba dzisiaj zrobić, kto zgubił podkowę i który koń potrzebuje zmiany derki. Potem wypuszczam Gringo i Beanie na padok, sprzątam boksy i ogarniam naszą część stajni. Około 7.30 wracam do domu, szykuję się do pracy i ogarniam chałupę. O 8 wychodzę z domu. Mam to szczęście, że mam dosyć elastyczne godziny pracy, zakład graniczy ze stajnią, a także praca etatowa jest również moją drugą pasją, bo zajmuję się roślinami. <br />
O godzinie 9 centrum ogrodnicze rozpoczyna pracę. W międzyczasie informuję Tash czego brakuje w paszarni i jak wygląda kwestia wywozu gnoju, itp., odbieram wiadomości od pensjonariuszy i rezerwuję zajęcia dla dzieci. W zależności od pogody wyskakuję z pracy około 13-tej, żeby ściągnąć nasze konie i ewentualnie Beriego, albo Czarek ściąga jeżeli wraca wcześniej. <br />
Czarek zazwyczaj jest już w domu około godziny 14.30, szybko coś przegryza i idzie porobić coś w stajni. Ja wracam do domu średnio około 16.30, czasami wcześniej i wtedy zazwyczaj dołączam do Czarka w stajni. Ściągamy resztę koni, karmimy i wydajemy siano na padoki, a potem nasze konie wychodzą na trening, albo prowadzę zajęcia z dziećmi. Kończymy dzień w stajni po godzinie 19-tej. Środy, czwartki i piątki wyglądają podobnie.<br />
<br />
Wtorki już wyglądają inaczej gdyż jest to "mój dzień" w stajni. Zaczynam zazwyczaj przed 7 i ogarniam cały yard mniej więcej do godziny 9.45. Potem często mam zajęcia z dziećmi, albo jeżdżę z Tash. Czasami po stajni mam od razu wolne, więc przełażę wtedy przez płot na centrum ogrodnicze w celach towarzyskich i żeby sprawdzić pocztę. <br />
Zdarza się, że w pracy, w moim sektorze jest nowy pracownik do przyuczenia albo z różnych przyczyn nie ma pracownika wcale, wtedy zaczynam w stajni o godzinie 5 rano, kończę po 7 i na 8 idę jeszcze do pracy. Tylko w taki dzień kończę pracę o 14-tej i mam chwilę do mniej więcej 16-tej, żeby odsapnąć i dopiero potem idziemy z Czarkiem ściągnąć konie jak co wieczór.<br />
<br />
Weekendy za to należą do Czarka i to on ogarnia wtedy stajnię. W sobotę daje mi to szansę na wyspanie się, a potem około 9-tej dołączam do Czarka w stajni. Wspólnie kończymy około 10-11tej w zależności od tego kto się kręci koło nas. Trzeba pamiętać, że weekendy to również boom towarzyski zwłaszcza gdy jest ładna pogoda :D<br />
<br />
Tak to na obecną chwilę wygląda nasz tydzień. Oczywiście wszystko zależy od pogody i pory roku np. podczas fali upałów konie wychodziły na noc na pastwiska.<br />
<br />
Pewnie zauważyliście mój poranny filmik na Facebooku. Wyszło to całkiem nieźle, więc będziemy to traktować jako uzupełnienie bloga. Czasami bardzo chcę coś przekazać, ale nie mogę tego szybko napisać, więc nagranie relacji jest całkiem niezłym rozwiązaniem. <br />
<br />
I jak zwykle jeżeli macie jakieś pytania, czy uwagi, to zapraszamy do kontaktu przez naszego fan pejdża. :) Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-60999262277853939042018-10-06T12:18:00.000-07:002018-10-06T12:20:14.702-07:00Działo się i dzieje się nadal Tak jak już wspominaliśmy na naszym fan pejdżu, prawie dwa miesiące temu zdecydowaliśmy się zalegalizować nasz związek. To znaczy zdecydowani byliśmy już wcześniej, jednak w sierpniu odbyło się to wspaniałe wydarzenie. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-JKIAuPdjIB4/W7kBFNJWGcI/AAAAAAAAB4A/PAnWszqllKofDpZXgz6jMLJmoRWlLwbCACLcBGAs/s1600/DSC_0375.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="213" src="https://1.bp.blogspot.com/-JKIAuPdjIB4/W7kBFNJWGcI/AAAAAAAAB4A/PAnWszqllKofDpZXgz6jMLJmoRWlLwbCACLcBGAs/s320/DSC_0375.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Przygotowania rozpoczęliśmy na rok na przód, ale muszę powiedzieć, że całe to planowanie kosztowało mnie zwłaszcza masę stresu. Szczególnie, że ślub i skromne wesele było robione metodą "zrób to sam" czy jak to Anglicy mówią - DIY. Dzięki temu wszystko było dokładnie tak jak chcieliśmy, przy dosyć niskich kosztach. <br />
Poszło dobrze, było fajnie, odpoczęliśmy już i wróciliśmy do względnej normalności. <br />
<br />
W międzyczasie kontynuowaliśmy pracę z naszymi końmi, pracę w stajni no i oczywiście próby do pokazów. Nie było łatwo, zwłaszcza że po upierdliwej zimie nastało upierdliwe lato z falą upałów. Spaliło pastwiska równo, a dostawcy mieli problem z sianem. Do tego doszły przerwy w dostawie wody i ostrzeżenia od Southern water, żeby przestawić się na tryb "oszczędzanie". <br />
Jeden pokaz odwołano właśnie ze względu na upały (trochę odetchnęłam gdyż był on zaplanowany na jakiś tydzień przed ślubem).<br />
<br />
Najbardziej podobała nam się praca przy dwudniowym pokazie na targach rolniczych w Ardingly, gdzie Natasha i Pete pokazywali pracę z garrochą i jazdę w stylu hiszpańskim (więcej o tego typu pokazach pisałam <a href="http://wsrodangielskichkoni.blogspot.com/2017/08/new-romney-show-standalone-farm-show.html" target="_blank">tutaj</a>). Przez te dwa dni podróżował też z nami odratowany pisklak nazwany Jack Sparrow, który później okazał się nie wróblem, a rudzikiem. Mieliśmy z nim dużo radości. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-xfwwYmNHDns/W7kIgD9WTQI/AAAAAAAAB4g/DiS7w9cYBqcTDNa9IWvw1DwXhpwVAZgFgCEwYBhgL/s1600/DSC_0621.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="213" src="https://1.bp.blogspot.com/-xfwwYmNHDns/W7kIgD9WTQI/AAAAAAAAB4g/DiS7w9cYBqcTDNa9IWvw1DwXhpwVAZgFgCEwYBhgL/s320/DSC_0621.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-wFnidiBrwdo/W7kIh1u2GDI/AAAAAAAAB4Y/n9NM_c6Ln5Igpo9SDWUaHhANt_PSjBzMQCEwYBhgL/s1600/DSC_0658.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-wFnidiBrwdo/W7kIh1u2GDI/AAAAAAAAB4Y/n9NM_c6Ln5Igpo9SDWUaHhANt_PSjBzMQCEwYBhgL/s320/DSC_0658.JPG" width="213" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-wxW3tpjRfLo/W7kItIxr8vI/AAAAAAAAB4c/dJizoNwxqVEchc7PEFyFleVtbVeWlzZowCEwYBhgL/s1600/DSC_0056.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="213" src="https://2.bp.blogspot.com/-wxW3tpjRfLo/W7kItIxr8vI/AAAAAAAAB4c/dJizoNwxqVEchc7PEFyFleVtbVeWlzZowCEwYBhgL/s320/DSC_0056.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-sy0XLVXqJkY/W7kJYSGoKTI/AAAAAAAAB4s/GJLJvZ4HryU9kXhFWzmLIY7x63cU2YIXgCLcBGAs/s1600/40501185_1393687540762430_7362870664690139136_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="213" src="https://1.bp.blogspot.com/-sy0XLVXqJkY/W7kJYSGoKTI/AAAAAAAAB4s/GJLJvZ4HryU9kXhFWzmLIY7x63cU2YIXgCLcBGAs/s320/40501185_1393687540762430_7362870664690139136_n.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span class="fbPhotosPhotoCaption" data-ft="{"tn":"K"}" id="fbPhotoSnowliftCaption" tabindex="0"><span class="hasCaption">Brackley Community Carnival</span></span></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-UHvVyDzKwH4/W7kK4InYI2I/AAAAAAAAB44/_U-gyQpZ3EAGpJ83xkPRoaW5bft7Nq3BQCLcBGAs/s1600/IMG_20180715_211925.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://3.bp.blogspot.com/-UHvVyDzKwH4/W7kK4InYI2I/AAAAAAAAB44/_U-gyQpZ3EAGpJ83xkPRoaW5bft7Nq3BQCLcBGAs/s320/IMG_20180715_211925.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jack Sparrow</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
A ostatnio? Ostatnio zdecydowaliśmy się na rozdzielenie naszych rumaków. Gringo najpierw spędził tydzień na padoku sąsiadującym z wałachami, a potem poszedł do stada, a Beanie od razu została puszczona z klaczami - Star i Megan. Pierwsze trzy dni były pełne wrzasków i stresu, ale na obecną chwilę możemy stwierdzić, że to była dobra decyzja. Beanie uspokoiła się, "ustawiona" przez starsze koleżanki, a Gringo ma kilku kumpli w różnym wieku, więc nie jest z żadnym koniem "sklejony" i nie stresuje się już przy sprowadzaniu do stajni i wyprowadzaniu bez "swojej" klaczy. Nie mamy też problemu z odłączaniem ich od stada. Tak jak poprzednio chętnie przychodzą na wołanie o dowolnej porze dnia. <br />
<br />
Poza tym wszyscy (cały nasz team) mamy dużo planów na przyszły rok i już teraz ciężko pracujemy, żeby je zrealizować. Nie jest łatwo, powiedziałabym, że czasami chciałoby się rzucić wszystko w cholerę i "wyjechać w Bieszczady" (albo do Szkocji), ale podobno w tym wszystkim chodzi o to, żeby "gonić króliczka":D. Na razie o tym wszystkim cicho sza!Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-39280073812088100362018-09-18T05:24:00.003-07:002018-09-18T07:23:35.965-07:00Szkółka jeździecka w Anglii - FAQ Obiecaliśmy napisać o zakładaniu szkoły jazdy na obczyźnie już bardzo dawno temu. W końcu po długich bojach zdołaliśmy złożyć całość do kupy. Zapraszamy do lektury.<br />
<br />
Wyobraźmy sobie, że mamy już yard, mamy też konie - wydzierżawione lub własne, i mamy ochotę otworzyć szkołę jazdy lub stajnię pensjonatową z lekcjami jazdy na własnych koniach. Przejdźmy zatem do pytań i odpowiedzi.<br />
<br />
<b>1.Czy każdy koniarz może otworzyć szkółkę jazdy?</b><br />
<br />
No nie. Trzeba mieć udokumentowane doświadczenie w prowadzeniu jazd lub/oraz uprawnienia BHSI, UKCC przynajmniej level 2, BHS przynajmniej PTT lub podobne ORAZ udokumentowane doświadczenie w prowadzeniu stajni pensjonatowej. Zazwyczaj trzeba się cofnąć minimum 5 lat i wygrzebać wszystkie referencje z tego okresu.<br />
Na jeden yard powinna przypadać przynajmniej jedna osoba z uprawnieniami. Tash, jako szefowa, była najwięcej maglowana, ale ja też musiałam przedstawić swoje CV. <br />
<br />
<br />
<b>2. Gdzie muszę zgłosić chęć otwarcia takiego yardu?</b><br />
<br />
Do lokalnego council'u czyli urzędu hrabstwa, a oni zadecydują czy mogą udzielić tzw. planning permission for equestrian business czyli pozwolenia na prowadzenie biznesu związanego z jeździectwem, oraz zdecydują czy mogą przyznać licencję. Oczywiście wszystko kosztuje, więc taka licencja to koszt rzędu 1000 funtów + opłaty urzędowe. Taka licencja jest ważna rok, czyli co roku trzeba ją odnawiać. Zauważyłyśmy z Tash, że przy odnawianiu weterynarz robiący nam check out był jakby milszy. <br />
<br />
<b>3. Co się dzieje podczas sprawdzania stajni i koni?</b><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Przyjeżdża weterynarz - urzędnik i ogląda cały yard kładąc nacisk na odpowiednie oznaczenia wyjść ewakuacyjnych, gaśnice, tabliczki z planem ewakuacji w razie pożaru np. w jakiej kolejności wypuszczać konie i gdzie, sprawdza ujeżdżalnię, rzuca okiem na padoki, ogląda boksy pod kątem dostępu do wody i jedzenia. Następnie ogląda konie, które mają pracować w szkółce, sprawdza ogólny wygląd i stan zdrowia, robi próby zgięciowe i notuje wiek konia, rasę i zakres pracy jaką zwierze ma wykonywać i sprawdza paszporty (szczepienia, odrobaczenia, itp). Również notuje ile koni pozostaje w pensjonacie. <br />
Potem następuje sprawdzenie sprzętu i ogólne "podchwytliwe" pytania np. zapytał Tash czy posiada kilka boksów odseparowanych od stajni na wypadek zołzy (strangles) lub innych przypadków zakaźnych, wymagających kwarantanny (tak, posiadamy dwa takie boksy, oddalone od głównych zabudowań).<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-LWkInR1W5Jg/W6DmEgW3L1I/AAAAAAAABu8/HdMi3DYZpoMRkxl3KsSlOqEbF8k7lZ2iQCEwYBhgL/s1600/Photo0552.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://2.bp.blogspot.com/-LWkInR1W5Jg/W6DmEgW3L1I/AAAAAAAABu8/HdMi3DYZpoMRkxl3KsSlOqEbF8k7lZ2iQCEwYBhgL/s320/Photo0552.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">A to jest dokument identyfikacyjny konia szkółkowego. </td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<br />
<b>4. Czy muszę być ubezpieczony, żeby prowadzić szkółkę jazdy?</b><br />
<br />
Musisz mieć ubezpieczenie, żeby w ogóle zgłosić się po licencję. Nazywa się to liability insurance i chroni cię na wypadek gdy ktoś zostanie poturbowany podczas zajęć na koniach szkółkowych. Trochę inaczej jest gdy uczysz kogoś na jego własnym lub dzierżawionym koniu, ale sens ten sam. <br />
W każdym razie bez tego nie ma mowy o czymkolwiek. Gdy uczę dzieciaki, jestem ubezpieczona przez stajnię, dodatkowo mam osobiste ubezpieczenie od BHS i jeszcze na dokładkę "moje" dzieciaki też mają swoje osobiste ubezpieczenia. Ubezpieczenia indywidualne nie są drogie i polecamy je wszystkim kursantom na wszelki wypadek. <br />
<br />
<b>5. Czy na serio muszę mieć licencję, żeby uczyć na swoich koniach?</b><br />
<br />
Jeśli chcesz prowadzić szkółkę "na czarno" to życzę szczęścia i więcej rozumu, gdyż branie się za to bez licencji może skutkować grzywną do 1000 funtów lub bezwzględnym pozbawieniem wolności na okres do 3 miesięcy. Czyli można pójść do paki. Oprócz tego można dostać zakaz prowadzenia biznesu związanego z końmi. <br />
<br />
<b>6. Posiadam odpowiednie uprawnienia, doświadczenie i pracuję już jako "freelance instructor", czy mogę prowadzić własną szkółkę jazdy?</b><br />
<br />
Nie. W dalszym ciągu musisz mieć odpowiednie miejsce do prowadzenia jazd i sprawdzone konie, a to wszystko przy aprobacie urzędu hrabstwa. Nie da się tego obejść.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Podsumowując, żeby zacząć trzeba mieć trochę oszczędności "na start", dużo cierpliwości, doświadczenia i ciężko pracować. Tutaj nie ma drogi "na skróty". <br />
<br />
Kilka mitów na deser:<br />
<b><br /></b>
<b>1. Każda stajnia z licencją jest pod kuratelą BHS.</b><br />
<br />
Nie, tak samo jak w Polsce nie każda stajnia jest klubem PZJ. Oni mają oddzielne wytyczne. <br />
<br />
<b>2. Szkółki udostępniają kaski do jazdy.</b><br />
<br />
Wcale nie. Zależy to od rodzaju ubezpieczenia. My np. nie udostępniamy, każdy kursant ma obowiązek zaopatrzyć się we własny kask. Dodatkowo BHS ma własne wytyczne co do kasków, kamizelek i butów.<br />
<br />
<b>3. Każdy może przyjść na lekcję.</b><br />
<br />
Nie. Jest limit wagowy. U nas jest do 70kg, a w Anglii ogólnie jeździec razem z rzędem powinien ważyć do 10% wagi ciała konia i zaczęli to sprawdzać m.in. na zawodach. Dla odmiany w USA jest to 20%, a w Polsce w ogóle nie spotkałam się z takimi limitami (a powinny być, bo powyżej pewnego limitu to już znęcanie się nad zwierzęciem). <br />
<b></b><br />
<b><br /></b>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-38551000941034421772018-03-05T11:06:00.002-08:002018-03-05T11:06:26.738-08:00Atak zimy Zaczęło się niewinnie, bo poprószył śnieżek i zaraz sobie stopniał. Fakt, złapał mróz, ale można było wytrzymać. Śmiałam się nawet, że tutejsza zima nie umywa się do polskiej. "Bestia ze Wschodu", hłe, hłe hłe.<br /> W ostatni czwartek przestałam się śmiać...<br /><br /> Przyszłam jak zwykle rano do stajni i odkryłam pierwszy zonk! Brak wody. Rury doszczętnie zamroziło, łącznie z tymi w łazience i kuchni. Poidła w boksach nie działają, na padokach to już w ogóle, a śnieg sypie i wiatr zawiewa. Całe szczęście, że Czarek był w domu, bo zdołał przywieźć mi "zza płota" wodę w beczce (którą napełniał u nas w łazience przy pomocy prysznica). Dzięki temu mogłam ponalewać wody koniom, które zostały w boksach. <br /> Potem przyjechał Pete z Helen i podjęli próby rozmrażania rur i bojlera poprzez włączenie ogrzewania wszędzie gdzie się dało. Niestety nie było szans, gdyż wiatr skutecznie obniżał temperaturę. <br /><br />
Po południu było jeszcze gorzej, więc została podjęta decyzja, że wszystkie konie schodzą do boksów. Pete znalazł działający kran przy domu landlorda i woził wodę w beczkach, najpierw samochodem, ale potem musiał już w taczce. Śnieg cały czas sypał i po prostu dojazdówki do posesji stały się nieprzejezdne. <br /> Następnego dnia cały kraj stanął... Ja miałam wolne, a Czarka przed siódmą rano zawrócili z trasy do domu. <br /><br /> I powiem wam wszystkim szczerze, że w czwartek rano rozpłakałam się na tym mrozie z bezsilności. W Polsce przy -20 nigdy nie miałam sytuacji, że nam rury zamarzły, czy nie było wody w stajni. Wiadomo było, że przyjdzie zima i wiadomo było jak się do niej przygotować. Pracowało się normalnie, bez jakichś specjalnych dramatów.<br />
Tutaj taka prawdziwa zima przychodzi raz na 5-6 lat i nie ma żadnej prewencji! Bardziej opłaca się zatrzymać cały kraj na tydzień niż utrzymywać pługi, czy kłaść rury w ziemi. Tak, też się kiedyś śmiałam z Anglików i byłam takim hejterem.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
A teraz nie było mi do śmiechu gdy walczyłam z brakiem wody, zamarzającymi poidłami, gdy zarzucałam dodatkowe derki na starsze konie, nieprzyzwyczajone do takiej pogody. Nie śmiałam się też gdy próbowałam chociaż odrobinę zatrzymać ciepło w stajni i zamykałam wszystkie górne wrota, które tylko mogłam, a michy z żarciem zawijałam w derki, żeby nie zamarzało. Najgorszy był ten silny wiatr.<br /><br /> Jakoś tak w sobotę wróciła normalna angielska zima, czyli wilgotno, +8 stopni i "czasem słońce, czasem deszcz". W stajni wszyscy świętowali, że rury odmarzły i mamy wodę.<br /><br /><br /> Potraktowaliśmy to wszystko jako nauczkę, m.in. że nie należy być burakiem i śmiać się, że ktoś jest "nieprzystosowany"...<br /><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-9unO-xduYj4/Wp2UXesdH7I/AAAAAAAABKY/_WRrEkeKkbI7rD0Unnx-VAvsOqsFQe8DACEwYBhgL/s1600/Photo0535.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://2.bp.blogspot.com/-9unO-xduYj4/Wp2UXesdH7I/AAAAAAAABKY/_WRrEkeKkbI7rD0Unnx-VAvsOqsFQe8DACEwYBhgL/s320/Photo0535.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-meYCdKhURIw/Wp2UVGpbFcI/AAAAAAAABKU/eICp0VVXxIYFEL7n_Ihbw0ONTZXUkpWggCEwYBhgL/s1600/Photo0536.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://3.bp.blogspot.com/-meYCdKhURIw/Wp2UVGpbFcI/AAAAAAAABKU/eICp0VVXxIYFEL7n_Ihbw0ONTZXUkpWggCEwYBhgL/s320/Photo0536.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-G_y5A56j0wA/Wp2USjHNoqI/AAAAAAAABKQ/aigZnzgIgXIufgBPZKwapNlLPUmlc57UgCEwYBhgL/s1600/Photo0533.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-G_y5A56j0wA/Wp2USjHNoqI/AAAAAAAABKQ/aigZnzgIgXIufgBPZKwapNlLPUmlc57UgCEwYBhgL/s320/Photo0533.jpg" width="240" /></a></div>
<br /><br /><br /><br /><br /><br /><br />Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-23820072924283620302018-02-13T06:26:00.001-08:002018-02-13T06:26:12.532-08:00Proza życia<br /> Pogoda przestałą nas rozpieszczać.<br />
Dzieciaki zaczęły wczoraj tygodniowe ferie, ale ponieważ leje, to akurat dzisiaj nie mam jazd i mogę chwilę poleniuchować. Rano zaczęło się nawet fajnie, wschód słońca był piękny, a potem wszystko się popsuło. Wypuściłam nasze "maluchy" bez derek i wkrótce tego pożałowałam. Musiałam ściągnąć całe towarzystwo do stajni zwłaszcza, że oko Gringa jest jeszcze nie do końca zagojone. Beriego przy okazji też ściągnęłam gdyż "stary ogr" nie lubi jak jest wietrznie i deszczowo.<br /><br />A co się stało z okiem Gringa? Trywialna rzecz. Wsadzał ryjek w zarośla, codziennie musieliśmy wyplątywać mu osty z grzywy, aż w końcu wsadził o jeden raz za bardzo i ukłuł się w oko. Dokładniej to zrobił mu się taki mały zastrzał przy dolnej powiece. Nie jest to specjalnie oryginalny czy trudny przypadek, ale wymagał interwencji weterynarza. Dodatkowo jeszcze tego dnia w stajni był dentysta, więc byłam podwójnie zmęczona, ubłocona i sina z zimna. <br /> Wet przyjechał, obejrzał oko i zostawił kropelki. Potem przyszedł mailem rachunek, który nieźle nas rozbawił. Nie z powodu kwoty - to akurat nigdy nie jest śmieszne. Mianowicie na fakturze było napisane m.in. tyle za kropelki, tyle za kontrast i tyle za UDZIELONĄ PORADĘ, ŻEBY KOŃ WYCHODZIŁ W MASCE NA PADOK. Teraz w stajni wszyscy mają niezłą bekę i jak rano pytam czy ktoś zna dzisiejszą prognozę pogody, to odpowiadają mi, że za 30 funtów + VAT mogą mi udzielić konsultacji na temat derkowania. Przynajmniej jest śmiesznie.<br /><br />
Śmiesznie jest też przy wyprowadzaniu i sprowadzaniu. Gringo teraz źle widzi na lewe oko, a ja dla odmiany mam od prawie dwóch lat uszkodzony błędnik. Biorę leki łagodzące objawy, ale i tak zdarza się, że się czasem "zatoczę", zwłaszcza przy wietrznej pogodzie. "Zataczam" się zwykle po lewej stronie i Gringo jest nauczony, że jak "pani" straci równowagę i złapie się grzywy, to trzeba opuścić głowę i się zatrzymać, a potem powoli i spokojnie ruszyć. Ogólnie nauczył się przenosić ciężar w taki sposób, żebym mogła się o niego oprzeć. A teraz można się z nas śmiać, że "prowadził ślepy kulawego". Chociaż dzisiaj dla odmiany wspierałam się częściowo na Beanie i całkiem nieźle nam to wychodziło. <br /><br /> A co do mojego błędnika... jest śmiesznie. Wyobraźcie sobie permanentne połączenie choroby morskiej z kacem i upojeniem alkoholowym jednocześnie (tylko bez radosnej fazy) - tak było na samym początku. Nie wiadomo skąd przyszło, podejrzewali wirusowe zapalenie błędnika, które doprowadziło do uszkodzeń m.in. słuchu. Chciałam być aktywna tak jak kiedyś, jeździłam na rowerze do pracy (glebiłam z tego roweru kilka razy). Szybko po pierwszej diagnozie wróciłam w siodło i glebiłam przy wsiadaniu i zsiadaniu, a podczas jazdy miałam problem z balansem. W takim stanie występowałam podczas pokazu King's Bromley Show. Dawałam radę, ale byłam wtedy na silnych lekach, które dodatkowo działały usypiająco. Wpadałam w stany depresyjne, każdy "atak" zgłaszałam lekarzom i wyłam w gabinecie, żeby mi pomogli. Niestety nie bardzo potrafili, za każdym razem chcieli mnie wysłać na L4. Zwolnienie? A konie? A stajnia? To nie mogło się udać, chociaż i tak musiałam zwolnić tempo. <br /> Dopiero od niedawna jestem w trakcie nowej terapii, która powoli zaczyna działać. <br /> Dlaczego to wszystko piszę? Tak w sumie to zawsze słyszałam o ludziach, którzy po różnych wypadkach, czy operacjach wracają do swoich aktywności. Szanowałam ich, ale w sumie to nie zastanawiałam się głębiej nad tym wszystkim, puki sama nie musiałam przejść przez coś podobnego.<br /> A teraz czuję, że w sumie to udało mi się oswoić moje problemy...<br /><br />Pointy nie będzie :) <br />Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-70604552423975788482017-12-31T00:58:00.002-08:002017-12-31T00:58:43.489-08:00Kolejny Nowy RokPoranek nastał deszczowy i bardzo wietrzny, mam cichą nadzieję, że nie spełni się to powiedzenie, że jaki Sylwester, taki cały rok. Prognoza pogody nie wygląda obiecująco, ale przynajmniej Nowy Rok przywitamy pod dachem, w domu znajomych. <br /> Czarek właśnie wrócił od koni z porannego karmienia i stwierdził, że przewiało go na wylot. Ciekawie się zapowiada dzisiejszy trening...<br /><br />A co się zmieniło podczas ostatniego roku? Przede wszystkim szkółka jeździecka The Classical Riding Academy działa już rok i to z całkiem konkretnymi sukcesami. Konie Storm i Berry mają swoich dzierżawców, nowa klacz Star oraz szetland Bertie mają być kolejnymi "nauczycielami", Bertie ma uczyć dzieciaki podstaw Natural Horsemanship i pracy z ziemi. Od stycznia mam kolejne dzieci na jazdy, więc rozszerzyłam swoje dostępne godziny pracy. "Moje" obecne dzieciaki porozpoczynały kolejne bloki jazd i robią niesamowite postępy. Siedmioletnią Annę przed świętami po raz pierwszy "spuściłam" z lonży, a czteroletnia Isla przesiadła się w większe siodło, dostała wodze do ręki i trzymam ją już na dłuższej lonży. Dzieci tak szybko rosną...<br /><br />Pokazy Olivant Equine Displays udały się znakomicie, a na jesieni mogliśmy świętować narodziny nowego członka rodziny Olivant - małego Malacky. Książę Caspian zyskał braciszka i zakładam, że będą kaskaderami tak jak ich tata. Zresztą jeszcze z rok i Caspian przyjdzie do mnie na jazdy, chociaż już nieźle sobie radził na Bertiem.<br /><br />Beanie ma już 3.5 roku i spędza z nami już drugą zimę. Radzi sobie świetnie i mamy z niej pociechę. Gringo też daje radę i świetnie się opiekuje "swoją klaczą", to znaczy nie gryzą się za często. <br />
<br />
Urodziły nam się kociaki. Kocur Humpfrey mieszka teraz dwa domy dalej u znajomych i ma full obsługę oraz niewolników w pakiecie. Kotka Lucy jest diabłem wcielonym, więc została z nami. Ich matka Fiona przeszła już sterylkę i wróciła do "normalnego" trybu życia. <br />
<br />
Oczywiście trafiła się też łyżka dziegciu. Nauczyło nas to jednego - jak komuś będziemy pomagać, to od razu ustalimy granice i nie damy sobie wejść na głowy. Cieszyliśmy się, że dzięki temu blogowi mogliśmy komuś pomóc, ale też potem było nam niemiło gdy osoba, której pomogliśmy, zachowała się dwulicowo i próbowała mącić wśród naszych koniarskich znajomych. W sumie miejscowe towarzystwo jeździeckie szybciej się zorientowało i zareagowało niż my. Jak to się mówi - mądry Polak po szkodzie. Nie żałujemy, ale niesmak pozostał. <br /><br /> A nasze postanowienia Noworoczne? <br /> Na pewno więcej treningów - dla nas i dla koni. Więcej spacerów, mniej bezproduktywnego siedzenia (zdarzało się takie lenistwo). Mniej marudzenia, więcej radości. <br /> I w końcu wziąć ślub :D <br /><br /><br />A Wam życzymy dużo miłości, radości z życia, przyjaznych ludzi naokoło oraz dużo zdrowia!<br /><br /> Szczęśliwego Nowego Roku!<br /><br /><br /> życzą Madzia i Czarek<br /><br /><br /> <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-gQhjooDuJ9k/WkimDW0HEAI/AAAAAAAABJA/UzTPQFZik0cBPdtgIqJ_cZTcfMDvbq-JACLcBGAs/s1600/14355761_10154523679734699_621688747278352628_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="904" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-gQhjooDuJ9k/WkimDW0HEAI/AAAAAAAABJA/UzTPQFZik0cBPdtgIqJ_cZTcfMDvbq-JACLcBGAs/s320/14355761_10154523679734699_621688747278352628_n.jpg" width="301" /></a></div>
<br />Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-64997128630983962722017-12-25T05:22:00.000-08:002017-12-25T05:22:05.710-08:00Zimowe przemyślenia o dziurawych trampkach<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Pierwszy dzień świąt, a dokładniej Christmas Day powitał nas ciepłą, ale nieco wietrzną pogodą. W stajni pusto, wszyscy pewnie siedzą przy choinkach. Ruszyliśmy nasze konie zwłaszcza, że Beanie teraz przez święta postoi sobie w boksie z powodu abces'a, a Gringo razem z nią "dla towarzystwa". <br /> Wczoraj z lenistwa nie zmieniłam butów do jazdy i zostałam w traperkach i tak mnie wzięło na wspominki i przemyślenia. <br /><br />Gdy tak się cofam w myślach o ponad dziesięć lat to przypominam sobie, że kiedyś to nie posiadałam porządnych butów do jazdy, czy innych takich. Pierwsze poważniejsze klasyczne jeździeckie szlify uzyskiwałam jeżdżąc w ukochanych trampkach (z dziurawą podeszwą, a że była dziurawa to odkryłam jak wdepnęłam w kałużę), albo w traperkach w zimie (notabene te buty znosiłam do końca pierwszej zimy w Anglii). Miałam sztylpy i bryczesy z Decathlonu (sztylpy dalej mam i korzystam, bryczesy podarły się ostatecznie dwa lata temu), w późniejszym czasie dostałam też porządny kask i dosyć konkretną kurtkę. Obie rzeczy w dalszym ciągu posiadam i korzystam z nich. Gdy "poszłam" w kierunku westu mama kupiła mi kowbojki robocze Brad Renn's. Przechodziłam je na wylot, do gołej podeszwy trzy lata temu, więc wyobraźcie sobie ile lat wytrzymały :D Kilka par jeansów przetarłam na dupie, jedne pękły mi na zawodach. Teraz jest fajnie, bo możemy sobie zamówić porządne Wranglery do jazdy. Nigdy nie miałam klasycznych sztybletów, czy długich butów. Cztery lata temu jak jeździłam kucyki to dostałam używane traperki jeździeckie Mountain Horse i kocham je nad życie. Są to moje jedyne buty pasujące do klasycznych strzemion i jeżdżą ze mną na pokazy. Marzą mi się hiszpańskie buty do jazdy, ale na takie sobie jeszcze poczekam, bo nie jest to na obecną chwilę artykuł "pierwszej jeździeckiej potrzeby".<br /><br />Ale do czego zmierzam.... To nie jest tak, że w domu była "bida z nędzą", a ja teraz malkontencę. Pamiętam jak dawno, dawno temu, w czasach cielęcych śmiałyśmy się ze "stajennych gwiazd", które przychodziły na pierwsze jazdy poubierane od stóp do głów w markowe ciuchy, z obowiązkowym palcatem w ręku. Rządził taki stereotyp, że im bardziej ktoś się stroi, tym ma mniej umiejętności. Po części to się sprawdzało. Normalnie jeździło się w czym się dało i na czym się dało. <br /> Teraz obserwuję, że świat idzie w drugą stronę - trzeba mieć wszystko zajebiste, bo inaczej zwracasz uwagę. Faktem jest, że teraz odzież jeździecka i sprzęt są łatwo dostępne i nie aż tak drogie, miło też popatrzeć na ładne siodła i pady dobrane pod kolor koszul. Ja jednak twierdzę, że nie powinniśmy dać się zwariować. Oczywiście bardzo bym chciała mieć zdobione koszule za miliony monet, ale jednocześnie wolę sama naklejać kryształki i tworzyć coś swojego. Taką filozofię "sprzedałam" już moim jeżdżącym dzieciakom. Jedynym elementem obowiązkowym, który muszą mieć własny to kask - zapis ubezpieczyciela. Reszta? Buty z porządną podeszwą, zakrywające kostkę, legginsy i krótka bluza lub kurtka, taka żebym widziała dosiad i plecy. Na początek wystarczy, dzieciaki szybko rosną i rodzice stopniowo dokupują im specjalną odzież i obuwie, a dwie moje uczennice wymieniają się między sobą. I to jest fajne. <br /><br />Po prostu nie świrujmy...<br />
<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-98g1savIlo8/WkD6_yVkvvI/AAAAAAAABIo/BdYCMKLOj4EGP6_y2EJdGRtCnseYVaKdwCEwYBhgL/s1600/Photo0457.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-98g1savIlo8/WkD6_yVkvvI/AAAAAAAABIo/BdYCMKLOj4EGP6_y2EJdGRtCnseYVaKdwCEwYBhgL/s320/Photo0457.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gringo - fetyszysta. W takich butach kiedyś uczyłam się skakać.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-Vnejfb-5RWE/WkD7A5BGFhI/AAAAAAAABIs/qaqtg0N3ia8r_bJbJ3PHipC6obe7BRiPQCEwYBhgL/s1600/Photo0459.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-Vnejfb-5RWE/WkD7A5BGFhI/AAAAAAAABIs/qaqtg0N3ia8r_bJbJ3PHipC6obe7BRiPQCEwYBhgL/s320/Photo0459.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Moje obecne kowbojki. Druga para w życiu. </td></tr>
</tbody></table>
<br />Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-28791150335182268382017-12-07T03:12:00.001-08:002017-12-07T03:12:12.538-08:00Ostatnio rzuciło mi się w oczy... Lubię czasem poczytać sobie inne blogi. Nie wchodzę na nie specjalnie, ale jak coś ciekawego rzuci mi się w oczy, to chętnie przeczytam. No i kilka tygodni temu na Facebooku rzucił mi się w oczy post młodej dziewczyny, prowadzącej własną stajnię. Wpis był na tyle "specyficzny", że palnęłam się otwartą dłonią w czoło i zakrzyknęłam w przestrzeń "borze zielony dlaczego to jest publiczne!". <br />Normalnie nie komentuję takich rzeczy, bo wyrosłam z rozpętywania "gównoburz".<br /> A co mnie tak "wzburzyło"? Zacznijmy od początku...<br /><br /> Wyobraźmy sobie, że młoda dziewczyna, obrotna, z sukcesami na koncie postanawia otworzyć własną stajnię. Ma do pomocy rodzinę, wprowadzają się pensjonariusze, są prowadzone jazdy, interes się kręci. Normalnie w tym biznesie jest tak, że zdarzają się miesiące fajne i te gorsze, a zapieprzać trzeba ciągle tak samo. Nastał widocznie taki gorszy okres i co dziewczyna zrobiła? Napisała w internecie jak to jej źle, że miało być inaczej, stajnia miała być odskocznią, a nie jest, itp. I to wszystko publicznie. Na tyle publicznie, że pensjonariusze to widzą, uczniowie widzą, potencjalni nowi klienci też widzą. <br /> Ja wszystko rozumiem, też mamy "u nas" chwile gorsze i lepsze. Całą zeszłą zimę, gdy były problemy z otwarciem szkoły jazdy, Tash chodziła smutna, że nie wie co to będzie, ja jej odpowiadałam "cicho babo! Wszystko będzie dobrze!". Ona przestawała "płakać", a ja szłam po kryjomu wyć do Czarka. Haczyk tkwi w tym, że nasze marudzenia nie wychodziły poza paszarnię na zasadzie "co powiedziano w paszarni, zostaje w paszarni". Pensjonariusze, uczniowie i potencjalni nowi klienci nie byli obciążani naszymi problemami. A powód jest bardzo prosty - nie można pokazać tej niestabilności, klient MUSI czuć się z tobą bezpiecznie, bo inaczej zabierze konia i pójdzie gdzie indziej. I to nie chodzi o to, żeby ściemniać do ludzi. Po prostu nie obciążać ich problemami, które ich nie dotyczą.<br /> A wiadomo, że konie to kupa radości, z przewagą kupy. Przeżrą i wysrają całą kasę. Zwłaszcza okres zimowy jest trudny i można być podłamanym, można się czasem wyżalić, ale nie na publicznym profilu stajni! Ja jestem królową malkontentów, marudzę niemalże zawodowo, a Czarek za wysłuchiwanie tego niedługo zostanie świętym, ale on ma filozoficzne podejście do życia (całe szczęście!). W stajni nie marudzę. <br /><br /> Niektórym może się wydawać, że mam "zimne" podejście do pewnych spraw, ale kiedyś też myślałam, że wystarczy otworzyć stajnię i to wszystko będzie się samo kręcić. Gucio prawda! Niektórzy jak wyjdą "na zero", to skaczą z radości. Czytałam jakoś czas temu artykuł pewnego trenera cuttingowego z USA. Facet opisywał, że jak zaczynał, to sam sklecał ogrodzenie ujeżdżalni z tego co znajdował z odpadów budowlanych, zapieprzał po 12-14 godzin, jeździł ludziom konie za darmo, żeby wyrobić sobie renomę, a jego partnerka pracowała normalnie "na etacie", żeby mieli z czego żyć i dokładać do interesu.<br />
<br /> Reasumując większość z nas, koniarzy to pod tym względem pojeby. Jesteśmy pojebami, że siedzimy w tym biznesie, mamy tego świadomość i jesteśmy z tego dumni :D<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-VkzGp3GhZd4/Wikh8CL19gI/AAAAAAAABIU/Ph-Z5CHk75kq7FQc2S3hqAqa3cv0QLuhACLcBGAs/s1600/Photo0432.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://3.bp.blogspot.com/-VkzGp3GhZd4/Wikh8CL19gI/AAAAAAAABIU/Ph-Z5CHk75kq7FQc2S3hqAqa3cv0QLuhACLcBGAs/s320/Photo0432.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dzisiaj dla odmiany leje i wieje</td></tr>
</tbody></table>
<br />Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-75956168540587101812017-11-14T04:36:00.001-08:002017-11-14T04:38:27.271-08:00Zima coraz bliżej... Ostatnio w internecie wyświetla nam się multum artykułów na temat treningu koni w okresie jesienno - zimowym. Wczoraj akurat rozmawialiśmy ze znajomą na ten temat, że owszem, zima to najlepszy czas na kondycyjne przygotowanie konia do pierwszych wiosennych zawodów. Trochę się pośmialiśmy, że najlepiej mają ci, którzy mogą korzystać z krytej ujeżdżalni, ale w sumie nie mamy tak źle. Światło jest, ujeżdżalnia jest porządnie zdrenowana, więc nie ma problemów podczas deszczu, trzeba tylko znaleźć motywacje i zakładać ciepłe gacie. <br />
<br />
Okres jesienno - zimowy to również droga przez mękę dla weterynarzy. Miejscowe kliniki udostępniły nawet takie małe apele i tabelki dotyczące poprawnego derkowania koni. Niestety ludzie mają tendencje do przegrzewania swoich rumaków pomimo tego, że większość swoje konie goli. <br />
My zaczęliśmy zakładać cienkie kocyki na noc gdy temperatura zaczęła spadać poniżej 5 stopni. Na dwór zakładamy cienkie derki przeciwdeszczowe tylko wtedy gdy mocno pada. Zaczepiła nas kilka dni temu jedna z pensjonariuszek z pytaniem czy będziemy Gringa i Beanie golić. No nie, nie będziemy. Potem stwierdziła, że chciałaby tak swojego puszczać bez derki, żeby mógł się potarzać, ale w zimie musi go golić, bo on się strasznie poci na treningach. Czy nasze też się tak pocą w tym futrze? No właśnie się nie pocą. Na krytej hali pewnie by się pociły. A to pewnie mają lepszą kondycję? Nie, mają dobrze uregulowany "termostat". <br />
<br />
W ciągu ostatniego tygodnia i tak mało robiły. Beanie nabawiła się abscess'a czyli po polsku - podbiła się. Zakleszczył jej się kamyczek w kopycie i spędziła prawie tydzień w boksie z kompresami na kopycie. Swoją drogą jest to dosyć częsty przypadek tutaj w Anglii, a ma to związek z podłożem. W każdym razie wczoraj Beanie mogła wrócić do pracy. <br />
<br />
W dalszym ciągu prowadzę zajęcia z dzieciakami. Najstarsza, siedmioletnia "twardzielka" przychodzi na lekcje późnym popołudniem i jeździ przy sztucznym oświetleniu. Przez pierwsze dwa weekendy października było w okolicy dużo wieczornych ognisk/festynów wioskowych z puszczaniem fajerwerków. Nie mamy nic przeciwko jeżeli wiemy gdzie i kiedy strzelają. Dwa tygodnie temu podczas nauki siodłania, nie wiadomo z jakiej okazji zaczął "strzelać" jeden z sąsiadów. Kuc mi się zesrał ze trzy razy i musiałam podjąć decyzję, że dzisiaj nie jeździmy, a uczymy się pracować z ziemi w round-penie. Lekcja wyszła bardzo fajnie, nawet mama młodej uczestniczyła w zgłębianiu metody join -up i kilku zabaw Parelliego. Jak wychodziłyśmy z round-penu sąsiad postanowił znowu "strzelić" i to tak fest! Kuc mi się wyrwał i poszedł w długą. A ja za nim, w ciemność bez latarki. Na szczęście pobiegł na swój padok, na który go po prostu wpuściłam. Nikomu nic się nie stało poza moim skokiem adrenaliny i wielkim wkurwem, bo mogłam mieć w tym czasie dziecko w siodle i mogło się to skończyć różnie. <br />
Serio nie mam nic przeciwko fajerwerkom, nawet pomagaliśmy z Czarkiem przy ostatnim wioskowym festynie i było fajnie i bezpiecznie. <br /> Wystarczy tylko uprzedzić "będę strzelał tego i tego dnia, o tej i o tej godzinie". Proste.<br /><br /><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-hA4l2Ra1f58/WgrjisGOkII/AAAAAAAABIA/JmJpZDh4QBwbK5GvgL_jJCBL2fR9318cwCLcBGAs/s1600/Photo0402.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-hA4l2Ra1f58/WgrjisGOkII/AAAAAAAABIA/JmJpZDh4QBwbK5GvgL_jJCBL2fR9318cwCLcBGAs/s320/Photo0402.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">O takie mamy teraz poranki</td></tr>
</tbody></table>
<br />Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-8575666064927276712017-10-27T03:24:00.001-07:002017-10-27T03:24:48.265-07:00O mobbingu w stajniach słów kilka... Piękną dzisiaj pogodę mamy na południu Anglii, a my tak na przekór zdecydowaliśmy się podjąć temat dosyć trudny. Temat, który przez wiele lat był zamiatany pod dywan, a wypłynął dopiero niedawno za sprawą Lucy Katan z organizacji British Grooms Association, zrzeszającej osoby zawodowo zajmujące się obsługą koni i stajni. Mówimy tutaj o mobbingu, chociaż ja bardziej "lubię" proste, dosadne sformułowanie - znęcanie się psychiczne nad pracownikiem. <br /><br /> Projekt nazywa się Grooms Mind Survey i jak na razie jest to seria ankiet badających skalę problemu, a także tworzenie odpowiedniej pomocy dla osób, które doświadczyły złego traktowania. <br /> Liczby jak na razie niepokoją gdyż około 80% groomów zaznaczyło, że przeżyli mobbing w swojej karierze zawodowej, a około 76% doznało trwałych psychicznych i fizycznych uszczerbków na zdrowiu. Niestety pewna liczba osób z powodu ciężkich przeżyć zrezygnowała z kariery w biznesie końskim. O tym wszyscy od lat wiedzieli, ale głośno się nie mówiło. Za to wiadomo było, na których yardach jest ciągła rotacja pracowników. <br /><br />Wiadomo, że w dużych stajniach jest zapieprz, trzeba się uwijać z pracą, zwłaszcza jeśli są to yardy sportowe. Wiadomo, że czasem się krzyknie, bluzganie jest na porządku dziennym i ogólnie trzeba mieć grubą skórę i twardą dupę w tym biznesie. Tylko niektórzy zapominają, że dobry groom nie jest cyborgiem. Takimi typowymi "objawami" niezdrowej atmosfery pracy jest m.in. ciągła kontrola, podważanie umiejętności, groźby zwolnienia ("na twoje miejsce mam kilku chętnych" - to jest akurat bardzo zabawne, bo teraz ciężko o dobrego grooma), wyzwiska, obcinanie przerw, obcinanie wypłaty, niewypłacanie nadgodzin, napuszczanie na siebie członków zespołu i moje "ulubione" - silent treatment, czyli totalne ignorowanie pracownika, nieodzywanie się do niego, tworzenie ciężkiej atmosfery i sugerowanie, że cała sytuacja jest winą pracownika. To są takie klasyczne i najczęstsze przykłady.<br /><br /> W jednej stajni przeżyłam coś niecoś z opisanych rzeczy i powiem wam, że najgorsza przy koniach jest praca w ciągłym napięciu. Można czuć "stresa" przy układaniu młodych koni, ale jest to raczej zastrzyk adrenaliny niż ciągły niepokój. Ja nie miałam jeszcze tak źle, ale dziewczyna z kadry juniorów, która przyszła na staż miała przekichane totalnie. Miała głównie jeździć i pomagać przy układaniu koni, a wylądowała jako popychadło, tania siła robocza, koszmarnie traktowana przez matkę szefa. Na koniec została zwyzywana, bo ośmieliła się odejść. <br /> Po niej przyszedł chłopak. Miał obsługiwać stajnię i uczyć się jeździć. Traktowany był jeszcze gorzej przez tą panią, ale postawił na wyjaśnienie tej sprawy z szefem. Szef umył ręce od problemu, a chłopak w pewnym momencie odszedł. Zrezygnował w ogóle z pracy przy koniach, chociaż ludzie ze światka jeździeckiego proponowali mu, żeby założył sprawę w Job Tribunal, czyli tutejszym sądzie pracy. Nie zdecydował się, był zmęczony i po prostu wyjechał. <br /><br />Pracodawcy nie są bez winy, ale niestety pracownicy też potrafią być dla siebie nawzajem ciulami. W obecnej stajni mam teraz sielskie życie, głównie dlatego, że jestem tutaj od początku jej działalności, ale zaobserwowałam nieuczciwe "wyskoki" head grooma do właścicielki. Widziałam też i doświadczyłam na własnej skórze jak dwie inne osoby z naszego otoczenia, również pracujące przy koniach, dawały do zrozumienia, że praca groom'a jest uwłaczająca. Jedna z tych osób wręcz opowiadała wszystkim, że ona "gówna nie wybiera" tylko "trenuje konie". Strach pomyśleć jak traktowała innych pracowników stajni. <br /><br /> Taki apel na koniec - nie bądźmy dla siebie ciulami....<br /><br /><br />Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-28141531256151477322017-09-26T08:07:00.001-07:002018-09-18T07:23:35.945-07:00Praca przy koniach za granicą - mały poradnik W związku z licznymi pytaniami od znajomych już jakiś czas temu nosiliśmy się z zamiarem utworzenia tego typu artykułu/poradnika (poradnik to może za duże słowo). Dopiero teraz ułożyło się to wszystko w sensowną całość, gotową do opublikowania. Większość punktów dotyczy głównie realiów angielskich, ale myślę, że w wielu polskich stajniach rutyna pracy jest podobna. <br />
<br />
Możliwe, że wielu z was i tak już wie co i jak robić, jednak mimo wszystko zapraszamy do zapoznania się z naszym postem, może skorzystacie. Jesteśmy również otwarci na pytania i dyskusje.<br />
<br />
1. Safety boots oraz ubranie na zmianę.<br />
<br />
Zacznijmy od być może trywialnego tematu jakim jest odzież. Jak już wspominaliśmy - bierzemy pod uwagę realia brytyjskie. Anglicy kują swoje konie na potęgę, nie do końca dlatego, że jest to konieczne, ale jest to podobno pewien trend, a że większość stajni jest wybetonowana to może się zdarzyć nadepnięcie. Polecamy więc zaopatrzyć się w buty ze wzmocnionym czubem. Noszą je tutaj również weterynarze i kowale. Przyznam szczerze, że podczas pracy w stajni powożeniowej ("ciężkie" konie!) olaliśmy temat i chodziliśmy głównie w traperach lub kaloszach. Jednak wiele stajni wręcz wymaga od swoich pracowników, żeby chodzili w tzw. bezpiecznych butach. Od siebie polecam również zaopatrzenie się w dobre kalosze. <br />
I tu przechodzimy do ubrania na zmianę. Jesteśmy w Anglii, czyli w kraju gdzie może lać dwa razy w tygodniu - raz przez dwa dni, a drugi raz przez pięć :P Zwłaszcza zimą pogoda nie rozpieszcza i jak zaczynałam swoją karierę to zdarzało mi się przemoknąć do majtek. Potem nauczyłam się trzymać w stajni dwie pary spodni, dodatkowe skarpetki, bluzę, PRZYNAJMNIEJ jedną dodatkową kurtkę (ja miałam w stajni trzy w czasie zimy), ortalionowe żeglarskie "gacie", a nawet dodatkową bieliznę. Raz przez trzy dni padało tak, że zakładałam kurtkę przeciwdeszczową, na to olejak, "gacie" żeglarskie, a spływająca z olejaka woda lała mi się do kaloszy. <br />
<br />
2. Koński mocz<br />
<br />
Temat, moim zdaniem, niesłusznie pomijany. Pracując jeszcze w stajni w Polsce, latem opróżnialiśmy boksy codziennie, a stajnię otwieraliśmy na przestrzał, żeby zrobić przeciąg. Wtedy dwa razy doświadczyłam wątpliwej przyjemności bycia podtrutym oparami amoniaku. Objawy to zawroty głowy, nudności, łzawienie oczu, niesmak w ustach, katar i kaszel. Tutaj w Anglii Czarek "przeinhalował" się raz, ale z przytupem gdyż przez dobre trzy dni miał objawy podobne do grypy. Zdarza się to głównie przy obsłudze tzw. skipu (muck heap), czyli blaszanej przyczepy/kontenera z obornikiem. Można się łatwo "zinhalować" oparami podczas przerzucania zawartości. Jak się przed tym chronić? Nie próbować przerzucać dolnej warstwy obornika. Warto od początku układać tak, żeby zostawić sobie jak najwięcej miejsca bez konieczności późniejszego podgarniania. <br />
<br />
3. Dobre rękawice robocze<br />
<br />
Najlepiej kilka par. Czarek niespecjalnie korzystał, ale ja zużywałam parę parcianych w tydzień. Nie ma nic gorszego od bąbli na rękach od wideł albo igiełek z ostów pod paznokciami (brr!). Dodatkowo warto mieć też takie wzmacniane jeśli przyjdzie nam przycinać jeżyny. Tak, w Anglii jeżyny są wszędzie i tworzą ciężkie do przejścia chaszcze, często też otaczają pastwiska. Taki jeżynowy żywopłot działa lepiej od pastucha elektrycznego, ale ciężko go opanować, a przycinania gołymi rękami nie polecamy. <br />
<br />
4. Toczek/kask<br />
<br />
Według wytycznych BHS (British Horse Society) wszelkie prace typu jazdy, lonżowanie, oprowadzanki na kucach, prowadzenie jazd, wyprowadzanie/sprowadzanie koni powinny być wykonywane w kasku. Tak, osoba ucząca w większości przypadków również powinna mieć na głowie kask - od tego już po części odeszli, ale dla odmiany kładą teraz nacisk na zakładanie rękawiczek jeździeckich. Jednak obowiązkowo trzeba mieć kask podczas treningów na ujeżdżalni i w terenie. Z trywialnego powodu - ubezpieczenie chroni cię tylko wtedy gdy spełniasz wszystkie zasady bezpieczeństwa. U mnie i Czarka różnie z tym kaskiem bywa, ale w teren zawsze zakładamy. <br />
Warto mieć własny gdyż sporo stajni ich nie udostępnia. Dlaczego? Również jest to kwestia ubezpieczenia. <br />
A tak a propos ubezpieczenia....<br />
<br />
5. Ubezpieczenie BHS<br />
<br />
...no właśnie. Większość stajni zatrudnia na zasadzie self-employed czyli zatrudnia stajennego (grooma) na godziny, a to oznacza, że wystawiasz pracodawcy faktury i sam opłacasz sobie NIN (National Insurance Number). Teoretycznie w razie wypadku jesteś chroniony przez ubezpieczenie, którym jest objęty cały yard, ale w praktyce lepiej zabezpieczyć sobie cztery litery. Ubezpieczenie BHS kosztuje około 5 funtów miesięcznie i jest najczęściej wybieranym przez jeźdźców. Oczywiście na rynku są też inni ubezpieczyciele, więc każdy może wybrać coś dla siebie. <br />
<br />
6. Samozatrudnienie (self - employment)<br />
<br />
I tutaj przechodzimy do "grubszego" wątku. Większość stajni zatrudnia właśnie na takiej zasadzie. Nie jest to nic strasznego, można na tym nieźle wyjść zwłaszcza wtedy, gdy praca w stajni jest naszym dodatkowym zajęciem, a normalnie pracujemy już gdzieś na kontrakcie. Pracodawca "kontraktowy" opłaca wtedy twój NIN, a rocznie rozliczasz się podając formularz P60 i podając kwoty z dodatkowych faktur. Prosta opcja. <br />
W momencie gdy praca w stajni jest naszym jedynym zajęciem przy samozatrudnieniu musimy mieć przynajmniej dwóch pracodawców. Minusem tego wszystkiego jest to, że "self - employed" jak na razie nie obowiązuje stawka minimalna (obecnie £7.50), czyli stajnia może ci zaoferować mniej na godzinę. Nie robią tego gdyż ciężko o dobrego pracownika, ale mogą odjąć coś niecoś jeśli oferują zakwaterowanie i/lub zakwaterowanie konia. Na południu Anglii średnia stawka dla grooma/jeźdźca to około 300 funtów/tydzień często z zakwaterowaniem. Warto znać swoje prawa.<br />
<br />
Jeśli macie jakieś pytania, lub wątpliwości to piszcie na naszego fanpage'a lub na maila, a postaramy się pomóc :) <br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-40894840399335009562017-08-16T02:41:00.002-07:002017-08-16T08:14:49.452-07:00New Romney Show & Standalone Farm ShowW końcu po dokładnym domyciu się i ochłonięciu jestem w stanie opowiedzieć Wam o naszym tygodniu pełnym wrażeń.<br />
Na początku sierpnia wyruszyłam z niezastąpionym teamem <a href="https://www.facebook.com/profile.php?id=182663391864857&ref=br_rs" target="_blank">Olivants Equine Displays </a>na serię pokazów. Pierwszy odbył się w New Romney w hrabstwie Kent, czyli nie tak daleko od nas. Był to charytatywny festyn, podczas którego zaprezentowaliśmy pokaz Doma Vaquera (jazda w stylu hiszpańskim z garrochą), long reining czyli pokaz pracy na długich wodzach oraz panowie Charlie i Pete przedstawili paso double w wersji jeździeckiej. <br />
Cały festyn odbywał się na dosyć małym terenie i najbardziej stresujące było przeciskanie się z końmi przez tłumy, pomimo tego, że ekipa techniczna odgradzała nas jak mogła. Grasshoper nieco się denerwował mając ludzi za sobą odgrodzonych od niego tylko siatką, a ja denerwowałam się, że go nie utrzymam, ale koniec końców wszystko poszło dobrze. <br />
<br />
Mieliśmy wystąpić dwa razy, ale tuż przed drugim wyjściem lunęło, więc organizatorzy stwierdzili, że nie ma co festynu przeciągać. W sumie wyszło nam to na dobre, bo mogliśmy wrócić do domu i przespać noc przed wyruszeniem na tygodniowe występy.<br />
<br />
Rano zebraliśmy się do kupy i pojechaliśmy do Standalone Farm w hrabstwie Herefordshire, oddalone o trzy godziny drogi od West Sussex. No może nieco mniej, ale koniowóz nie dał rady jechać szybciej. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Na miejscu zostaliśmy "zakwaterowani" w szczerym polu obok wydzielonej areny i plastikowego toi-toia (w gruncie rzeczy plastikowy kibel okazał się czystszy od tego w knajpie na farmie). Było kilka zgrzytów, gdyż mieliśmy mieć zapewnioną wodę, siano i słomę, ale dali nam tylko kanistry na wodę, a manager farmy myślał, że przywieziemy siano i słomę ze sobą (tak! tygodniowy zapas dla czterech koni!). Wszystko poszło dobrze, bo siano i słomę nam dowieźli, a także zostawili przyczepkę na gnój. Wodę chłopaki musieli dwa razy dziennie przywozić w kanistrach taczkami, albo samochodem, kran był oddalony o jakieś 300 metrów. Ogiery miały wydzielone dwa "boksy", a Storm i Grasshoper dostały dwa padoki z bogatą trawą. Berry i VooDoo wychodziły na zmianę na trzeci, duży padok. Berry spędzał tam noc, a VooDoo kilka godzin w ciągu dnia.<br />
<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-0zvcmYEEw-k/WZQHZc6Fm1I/AAAAAAAABGU/4kxGgks63XQPn9nTVwCDCNQjnxOmqAntACEwYBhgL/s1600/Photo0339.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://2.bp.blogspot.com/-0zvcmYEEw-k/WZQHZc6Fm1I/AAAAAAAABGU/4kxGgks63XQPn9nTVwCDCNQjnxOmqAntACEwYBhgL/s320/Photo0339.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Grasshoper & Storm</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-J4qcZcmhL0Y/WZQHeMZCJ-I/AAAAAAAABGY/zJjS0Tz86Rsqy1ooRP9UbNCpUEUN-1vmwCEwYBhgL/s1600/DSCN5264.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://2.bp.blogspot.com/-J4qcZcmhL0Y/WZQHeMZCJ-I/AAAAAAAABGY/zJjS0Tz86Rsqy1ooRP9UbNCpUEUN-1vmwCEwYBhgL/s320/DSCN5264.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Berry na pierwszym planie</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-7hsRI_23LC8/WZQHgf4Nd4I/AAAAAAAABGc/DtYteGMj_csNH1ybhYEgCvQN0algS82cgCEwYBhgL/s1600/DSCN5259.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://2.bp.blogspot.com/-7hsRI_23LC8/WZQHgf4Nd4I/AAAAAAAABGc/DtYteGMj_csNH1ybhYEgCvQN0algS82cgCEwYBhgL/s320/DSCN5259.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wjazd na farmę</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-aQo233fN3to/WZQHhwOptBI/AAAAAAAABGg/O34koIYzTSIAuFVSkxYxjx1H2kNLQNlgQCEwYBhgL/s1600/DSCN5260.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-aQo233fN3to/WZQHhwOptBI/AAAAAAAABGg/O34koIYzTSIAuFVSkxYxjx1H2kNLQNlgQCEwYBhgL/s320/DSCN5260.JPG" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Caspian dzielnie wyznacza padoki</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-1wcWy6lwDw0/WZQHipwcAtI/AAAAAAAABGk/YOhYBL-PRsYaa_vYeArCtiCfE8-S-AHrQCEwYBhgL/s1600/DSCN5269.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-1wcWy6lwDw0/WZQHipwcAtI/AAAAAAAABGk/YOhYBL-PRsYaa_vYeArCtiCfE8-S-AHrQCEwYBhgL/s320/DSCN5269.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">VooDoo sam sobie wydzielił siano</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Pokazy mieliśmy dwa razy dziennie - o 11.30 i 13.30, więc po 14-tej byliśmy już wolni i zajmowaliśmy się zwiedzaniem farmy, "nic nie robieniem", albo debatowaniem co zjemy i gdzie i kiedy damy radę wziąć prysznic (prysznic znaleźliśmy w miasteczku na miejscowym basenie). W między czasie pogoda nas nie rozpieszczała. Przeżyliśmy całodniowe (i całonocne!) oberwanie chmury, podczas którego podmyło mi namiot i spędziłam uroczą godzinkę na wycieraniu wody ręcznikami oraz suszeniu koca. Przez trzy dni wiało też okrutnie przez co altana nam prawie odleciała, a w nocy odczepiły mi się linki od śledzi w namiocie (nie odleciałam, bo namiot był obciążony moimi gratami od środka).<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-Oa_DyLU3FnE/WZQSnIKDqnI/AAAAAAAABHk/thxgJYUyE1YHTRNBGhtEpG5X_x-_lYj2QCLcBGAs/s1600/Photo0340.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://2.bp.blogspot.com/-Oa_DyLU3FnE/WZQSnIKDqnI/AAAAAAAABHk/thxgJYUyE1YHTRNBGhtEpG5X_x-_lYj2QCLcBGAs/s320/Photo0340.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tak oto panowie zabezpieczyli mój namiot na noc.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
Opowiem wam w skrócie o pokazie. Wszystkie "nasze" konie należą do rasy PRE co oznacza "pura rasa espaniola", czyli czysta krew hiszpańska. Jest to jedna z najstarszych znanych ras, coraz popularniejsza w Anglii, głównie z powodu jej wszechstronności. Konie tej rasy są silne, niewysokie, o łagodnym usposobieniu, ale dosyć późno dojrzewające czym przypominają mi nasze "Małopolaki". Po dobrym treningu można otrzymać wierzchowca, który pójdzie z jeźdźcem w ogień. Po krótkim wprowadzeniu pierwszy wjeżdżał Pete na Berrym pokazując kilka manewrów dresażowych, następnie Natasha podawała mu Garrochę, to jest długą lancę. Przyrząd ten służył vaquero (hiszpańskim/argentyńskim kowbojom) do oddzielania konkretnej sztuki bydła od stada, tudzież do ochrony siebie i konia przed bykami. W obecnych czasach jazda z garrochą urosła do rangi sztuki i jest pokazywana jako swoisty taniec. Pete opierał ostrzejszy koniec o ziemię, drugi koniec o swoje ramię i wykonywał manewry naokoło. Jest on jednym z nielicznych jeźdźców w Anglii potrafiących posługiwać się garrochą, więc było na co popatrzeć.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-x5DfJofNWAc/WZQJ_iBh63I/AAAAAAAABGw/aJ2boGUtvMAu-izDuLBtXcYHZ2SkgCN_QCLcBGAs/s1600/DSCN5274.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://3.bp.blogspot.com/-x5DfJofNWAc/WZQJ_iBh63I/AAAAAAAABGw/aJ2boGUtvMAu-izDuLBtXcYHZ2SkgCN_QCLcBGAs/s320/DSCN5274.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-SIz6sH1pHAo/WZQKCr74NgI/AAAAAAAABG0/y2wcZXmUgnIru9FoxLO1yX7tgpl70aP0gCLcBGAs/s1600/DSCN5280.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-SIz6sH1pHAo/WZQKCr74NgI/AAAAAAAABG0/y2wcZXmUgnIru9FoxLO1yX7tgpl70aP0gCLcBGAs/s320/DSCN5280.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-FelNpOyjPVQ/WZQKDWAJtqI/AAAAAAAABG4/L_zMF0gHXYMa_PfP7XjrzKzqftBvvZlWwCLcBGAs/s1600/DSCN5281.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://4.bp.blogspot.com/-FelNpOyjPVQ/WZQKDWAJtqI/AAAAAAAABG4/L_zMF0gHXYMa_PfP7XjrzKzqftBvvZlWwCLcBGAs/s320/DSCN5281.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Po występie Iberico przechwytywałam go od Pete'a i podawałam przygotowanego Grasshopera. Prawdziwe imię tego siwka to Saltamontes co w tłumaczeniu oznacza nic innego jak...konik polny. <br />
Tutaj Pete pokazywał pracę z ziemi na długich wodzach. Grasshoper wykonywał chody boczne, "spanish walk" oraz piaff. Ten sposób treningu jest bardzo popularny podczas przygotowywania koni do dresażu oraz jazdy w stylu hiszpańskim.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-P-YQmCAF3As/WZQO7IHqmGI/AAAAAAAABHM/-T3ev7Gqu5oc9jzHjBBoR7i2zXPiu8TzwCEwYBhgL/s1600/20620964_1825813017435145_2910802454555191547_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="960" height="133" src="https://1.bp.blogspot.com/-P-YQmCAF3As/WZQO7IHqmGI/AAAAAAAABHM/-T3ev7Gqu5oc9jzHjBBoR7i2zXPiu8TzwCEwYBhgL/s320/20620964_1825813017435145_2910802454555191547_n.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-6ZGgvMryevc/WZQO7LobFaI/AAAAAAAABHI/BKAJkXtKf1AC8nJZTUcD1UcsjbV-2bd-gCEwYBhgL/s1600/20621283_1825812854101828_275321513506761966_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="501" data-original-width="960" height="167" src="https://2.bp.blogspot.com/-6ZGgvMryevc/WZQO7LobFaI/AAAAAAAABHI/BKAJkXtKf1AC8nJZTUcD1UcsjbV-2bd-gCEwYBhgL/s320/20621283_1825812854101828_275321513506761966_n.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
Na końcu panowie, Charlie i Pete wykonali pokaz jazdy synchronicznej w rytm paso double, na swoich ogierach - Iberico i VooDoo. Tu zaczynała się też moja mała rola - asekurowałam Charliego i Voodoo podczas pokazu z ziemi i przy powtórnym wsiadaniu. Ogier VooDoo - 7-letni pół fryz, pół PRE, dopiero debiutował, ale radził sobie świetnie. Moje zadanie nie należało do prostych gdyż w pewnym momencie musiałam utrzymać i konia, i ciężar Charliego na moim lichym lewym barku, a jednocześnie miałam wyglądać ładnie, oraz pięknie się ukłonić pod koniec. Muszę jednak przyznać, że z radością robiłam wszystko byleby tylko mieć swoją rolę na arenie, przed publiką. Daje to niesamowitego kopa i poczucie spełnienia.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-IjAEgsmG0NE/WZQRGk0tbfI/AAAAAAAABHY/rHvPc8Jdu7gPj1E0-IRGX6E7S3ZIHIgPgCLcBGAs/s1600/20620836_1825812710768509_8909751904406743919_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="960" height="204" src="https://2.bp.blogspot.com/-IjAEgsmG0NE/WZQRGk0tbfI/AAAAAAAABHY/rHvPc8Jdu7gPj1E0-IRGX6E7S3ZIHIgPgCLcBGAs/s320/20620836_1825812710768509_8909751904406743919_n.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Cudowne zdjęcia zrobił nam <a href="https://www.facebook.com/gsphotographystudent" target="_blank">Glen Silman Photography Student</a> . Całym sercem polecam tego skromnego faceta i na pewno będę obserwować jego dalszy rozwój. Więcej można obejrzeć na jego fan pejdżu. <br />
Był to ostatni pokaz w tym sezonie, następne prawdopodobnie będą stacjonarne, "u nas" w stajni, a te wyjazdowe nie będą aż tak daleko. Przeżyliśmy, bawiliśmy się świetnie...tzn, przynajmniej ja miałam frajdę i odpoczęłam psychicznie, nauczyłam się sporo i czekam na więcej! <br />
<br />Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-81688034227023639842017-06-29T00:58:00.001-07:002017-06-29T00:58:17.972-07:00Już na nowym miejscu Mieliśmy długą przerwę od bloga, ale w sumie dopiero teraz jestem na tyle przytomna, żeby cokolwiek napisać. Praktycznie przez całą wiosnę byliśmy tak zajęci, że w sumie to nie dokońca pamiętam co się działo.<br />
<br /> Przede wszystkim tydzień temu przeprowadziliśmy się bliżej stajni, dosłownie przez płot. Wcześniej też nie było daleko, ale teraz jest to jakieś 200 metrów od domu, oszczędzamy dzięki temu masę czasu, zwłaszcza ja nie muszę już popylać na rowerze. Ja chodzę sobie na piechotę przez płot, ale Czarek jak ma lenia to wsiada na mój rower...a potem marudzi, że rower za mały :D.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Sama przeprowadzka to była w sumie droga przez mękę, bo akurat trafiliśmy na 2 tygodnie niezłych upałów. Super pogoda na leżenie plackiem, albo wieczorną pracę w ogrodzie, ale niekoniecznie fajna pora na przeprowadzkę i drobne prace remontowe. Jeździć też musieliśmy wcześnie rano, bo praktycznie do wieczora było upalnie. Jeszcze tylko czekamy aż hydraulik podłączy nam pralkę i zamontuje kran na ogrodzie. No i musimy posprzątać bajzel, który zrobiliśmy wokół domu...w sumie w samym domu też :D<br /><br /> Nasza Beanie zaczęła już galopować pod jeźdźcem na dużej ujeżdżalni i w końcu doświadczyliśmy tego długo wyczekiwanego momentu gdy możemy jeździć obydwoje jednocześnie. Mała świetnie daje sobie radę i prawdopodobnie na jesieni spróbujemy wypuścić się z nią na zawody. Jak na razie w dalszym ciągu chodzi na halterze, więc na zawodach pójdzie na bosalu. <br /> Gringo dla odmiany jest w sumie nudny gdyż większość manewrów na treningach wykonuje w gruncie rzeczy poprawnie. Musimy tylko zacząć znowu pracować nad lotną i galopem przez drągi.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-G-eVQRqIYBc/WVSyq8eyATI/AAAAAAAABEM/IxWqQ5X4rUsEeX_jvEC7Dw-Msd4vKkEcQCEwYBhgL/s1600/Photo0302.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://3.bp.blogspot.com/-G-eVQRqIYBc/WVSyq8eyATI/AAAAAAAABEM/IxWqQ5X4rUsEeX_jvEC7Dw-Msd4vKkEcQCEwYBhgL/s320/Photo0302.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zbuntowałam się. Stwierdziłam, że nie będę się kisić w długich spodniach</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-7zyhyoSnZ_g/WVSyujhWFmI/AAAAAAAABEQ/abRsU9OBCqI4kFIWHr0-qUSrSKyuvARNACEwYBhgL/s1600/Photo0300.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://4.bp.blogspot.com/-7zyhyoSnZ_g/WVSyujhWFmI/AAAAAAAABEQ/abRsU9OBCqI4kFIWHr0-qUSrSKyuvARNACEwYBhgL/s320/Photo0300.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zmęczeni po treningu</td></tr>
</tbody></table>
<br />
W stajni pojawiło mi się trochę nowych dzieciaków na jazdy i prawdopodobnie będziemy potrzebować drugiego kuca. Na razie ustawiamy jazdy tak, żeby nie przemęczać Carlito i żeby miał wystarczającą ilość dni wolnych od pracy, ale jak na razie kuc ma sporo energii i chętnie idzie na zajęcia, a dzieci go kochają. W dalszym ciągu uwielbiam pracę z dzieciakami i ludzi w dalszym ciągu to dziwi. A ja w dalszym ciągu nie rozumiem co w tym dziwnego gdyż ucząc dzieci być może tworzysz późniejszych zawodników, trenerów, koniarzy... <br /><br />Ostatni temat na dziś, ale tylko dlatego, że wszyscy o to pytają - Brexit...ale tutaj rzucę tylko krótkim komentarzem. Nigdy nie doświadczyliśmy w stosunku do nas zachowań rasistowskich, ksenofobicznych czy innych takich. Nie mamy czasu na przejmowanie się rzeczami, o których trąbią w mediach (notabene proponuję czytać również anglojęzyczne artykuły, a nie tylko Onet, czy WP) . Płacimy podatki, jesteśmy zatrudnieni, ciężko pracujemy, nie bierzemy benefitów i mamy generalnie głęboko w dupie tą całą unijno - brytyjską wojenkę. Poza tym jesteśmy tutaj już ponad 5 lat, dobrze nam, nie odczuliśmy zmian. Tyle.<br /><br /><br />Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-75972651290228409302017-03-14T04:42:00.001-07:002017-03-14T04:42:14.876-07:00Już prawie wiosna Dzisiaj w końcu udało mi się przedrzeć przez papierkologię i wysłać paszport Beanie do AQH UK razem z resztą makulatury. Tu podpis, tam kopia certyfikatu, tu wypełnij, bla, bla, bla i ZAPŁAĆ, najlepiej miliony monet.<br />
Zresztą cały zeszły tydzień przekopywałyśmy się z Natashą przez procedury British Horse Society, coby wszystko dotyczące nauki jazdy było akuratne i zgodne z wytycznymi. Na każde byle pierdnięcie jest odpowiedni formularz, do tego po każdej jeździe muszę "zdać pisemny raport". To nie koniec, bo czekam jeszcze na podręczniki, z których mam się przygotowywać do wyrabiania uprawnień. Mózg ugotowany.<br /> Dodatkowo czeka nas tworzenie kilku symulacji przykładowej lekcji. Biedna Jamie będzie pewnie naszą "ofiarą". No ale taki los praktykantów. <br /><br />Druga lekcja z trzylatką poszła lepiej niż zakładałam, gdyż dziewczynka zdołała skupić się nieco dłużej niż za pierwszym razem (czyli na jakieś 5-7 minut). Ogólnie uważam te zajęcia za udane, zdołałam wykonać wszystkie zaplanowane ćwiczenia, a i maluch był zdecydowanie bardziej otwarty. Na pytanie "jakiego koloru jest grzywa Carlito?" odpowiedziała - "Błotnego". Uwielbiam dzieci.<br /><br /> Z okazji nadejścia wiosny wzięliśmy się za regularne treningi, chociaż Czarek trochę marudzi, że jak po dwóch dniach deszczu nadchodzi słoneczny dzień, to znaczy, że jest to poniedziałek. Moim zdaniem i tak mieliśmy szczęście tej zimy, bo wcale aż tak nie lało. <br /><br />
Gringo w sobotę strzelił mi focha - giganta. Przyznam szczerze, że mnie zaskoczył, bo dawno takich "akcji" nie było. Poszliśmy na ujeżdżalnie gdzie Natasha akurat prowadziła jazdę na Stormie. Pierwszy foch przyszedł gdy Gringo zorientował się, że Czarek poszedł z Beanie do round-pennu zamiast, jak zazwyczaj, przyjść na ujeżdżalnię. Gruby zaczął się drzeć jakby go ze skóry obdzierali, aż się w końcu rozkaszlał i zapluł, ale polecenia wykonywał. Za to foch - gigant przyszedł gdy Tash zabrała Storma z ujeżdżalni... Gringo zaczął się boczyć, uciekać od łydki, próbował mi wyrwać do przodu, aż w końcu zaczął strzelać z zadu. Ogólnie zachowywał się jak porąbany, co jest o tyle ciekawe, że ze Stormem w sumie nie miał wiele do czynienia. Wkurzyłam się. Ogarnęłam go z siodła, potem zsiadłam, przegoniłam go z ziemi, wsiadłam z powrotem. W między czasie Czarek przyszedł z Beanie. Wygoniłam ich za winkiel, żeby Gruby ich nie widział i wzięłam go na ugięcia. Gięcie, gięcie, wolta, gięcie i tak dopóki nie zrozumiał. Uspokoił się dopiero jak dodatkowo przeszedł się kawałek "na wstecznym". Przez resztę treningu był jak anioł. Wczoraj też pracowało się nam bardzo dobrze. <br /><br /> A Beanie jest ostatnio "nudna", bo nic spektakularnego nie odwala. Chodzi grzecznie po drągach, galopuje grzecznie na lonży. Bez lonży też się bardzo słucha. Robiłam z nią kilka ćwiczeń do showmanship i całkiem nieźle to zaczyna wyglądać. Czarek już szykuje powrót do siodła i zaczniemy regularniejsze jazdy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-8H41LvWYT_c/WMfXBsqkh5I/AAAAAAAABDw/aVocVUpWBAQkNsOMWFu0joz8bPO4LvDTwCLcB/s1600/20170218_114702.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="192" src="https://3.bp.blogspot.com/-8H41LvWYT_c/WMfXBsqkh5I/AAAAAAAABDw/aVocVUpWBAQkNsOMWFu0joz8bPO4LvDTwCLcB/s320/20170218_114702.jpg" width="320" /></a></div>
<br />Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-27615905838367913022017-02-28T03:01:00.000-08:002017-02-28T10:33:17.540-08:00The Classical Riding AcademyPo wielu miesiącach prób, błędów, zwątpienia i (a jakże!) ciężkiej pracy w końcu ruszyliśmy z akademią jazdy konnej. Jest to coś na co Natasha ciężko pracowała przez prawie dziesięć lat, a przez ostatni ponad rok staraliśmy się jej w tym pomóc. W końcu yard uzyskał licencję i mogliśmy ruszyć z reklamą i zapisami na jazdy. Spełniło się także jedno z moich większych marzeń, mianowicie rozpoczęłam pracę jako instruktor jazdy konnej i obecnie zbieram tak zwane "portfolio zawodowe", które będzie mi potrzebne do wyrobienia uprawnień.<br />
<br />
Na razie uczę pod kuratelą Natashy i w sumie tak jak chciałam, zajmuję się głównie dziećmi. We czwartek mam pierwszą zabookowaną jazdę od osób "z zewnątrz". Będzie to czteroletnia dziewczynka, która dopiero rozpocznie swoją przygodę z jeździectwem. Moim zdaniem takie maluchy są najfajniejsze do uczenia, chociaż większość instruktorów twierdzi, że to koszmarna nuda. Dodatkowo uczenie tak małych "człowieków" to według mnie jedno z większych wyzwań, jest to duża odpowiedzialność gdyż jak to się mówi "czym skorupka za młodu nasiąknie...". Wszelkie błędy popełnione przy uczeniu mogą wyjść w późniejszym treningu. <br />
<br />
Moja starsza adeptka jeździ już samodzielnie i rozpoczęłam z nią wprowadzenie do Traila, czyli ćwiczenia na drągach. Na razie idzie "koślawo", ale z takimi rzeczami nie należy się śpieszyć i nie należy się nimi przejmować. Tylko ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć. Bardziej jestem zadowolona z jej galopów na lonży. Prawdopodobnie już niedługo przesiądzie się na nieco większego konia co da nam trochę więcej swobody. Kuc Carlito też ma swoje ograniczenia.<br />
<br />
Co do ograniczeń to cieszę się, że mamy możliwość dyktowania swoich warunków. Nie ma tak, że konie będą chodzić po pierdylion godzin, bez chwili przerwy. Już w grudniu lekcje były ustawiane tak, że Carlito miał przynajmniej godzinę przerwy między jazdami, a ja osobiście wolę mu dać dwie godziny i więcej. Mamy możliwość zrobienia rotacji koni. Poza tym jednym z warunków otrzymania licencji było sprawdzenie wszystkich pracujących koni przez weta i te "checki" będą się powtarzać. <br />
<br />
A co u naszych "dzieciaków"? Skończyły się "ferie" i czas powrócić do treningów. Gringo i Beanie bardzo ładnie i chętnie rozpoczęły sezon treningowy. Wczoraj za to obydwa koniska mnie załamały. Wróciły z padoków z taką ilością błota w ogonach, że doprowadzenie ich do "stanu używalności" zajęło mi prawie godzinę. Wyglądało to tak jakby obydwa zjeżdżały na dupach na padoku, bo błoto było właściwie tylko "z dupy strony".<br />
<br />
Na zakończenie dodam, że jeśli ktoś akurat przebywa w Anglii i miałby ochotę pojeździć konno na dobrze zrobionych hiszpańskich koniach, to zapraszam do bookowania lekcji przez naszą stronę internetową <a href="https://www.classicalridingacademy.com/" target="_blank">https://www.classicalridingacademy.com/</a><br />
<br />
Zapraszam także na fan pejdża <a href="https://www.facebook.com/horseridinguk/" target="_blank">The Classical Riding Academy</a>Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-17458928149027313592016-12-31T05:28:00.000-08:002016-12-31T05:28:12.313-08:00Noworoczne postanowieniaWszystkim naszym czytelnikom chcielibyśmy życzyć Szczęśliwego Nowego Roku, oraz spełnienia swoich marzeń i postanowień.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /> Jak na razie jesteśmy bardzo blisko spełnienia pierwszej części swoich marzeń - szkółka jeździecka Bolingbroke Stud powoli ruszyła, a być może adeptów jeździectwa będzie przybywać. Jak na razie Tash śmieje się, że przynajmniej kuc Carlito zaczął w końcu na siebie zarabiać. Faktem jest, że najbardziej chętne na jazdy są dzieci, na dodatek same dziewczynki. <br /> Dzisiaj swoją przygodę z jeździectwem rozpoczęły 7-letnia Emily i 5-letnia Jessica. Nieco starsza od nich Vava ma z nami zajęcia już regularnie i zaczyna się przygotowywać do pierwszych zagalopowań i "spuszczenia z lonży". Podczas prowadzenia jazd stawiam przede wszystkim na pracę nad balansem i rozciąganie mięśni, czyli przez dosyć długi czas nie spuszczam moich uczniów z lonży. <br /><br /> Z naszą klaczą Beanie skupiamy się teraz na pracy z ziemi i budowaniu kondycji oraz mięśni. Dzięki temu na wiosnę będzie można zacząć już regularne jazdy. Jak na razie nasza dziewczynka radzi sobie świetnie. <br /> Czarek zaczął też od nowa pracę z Jaxem. Jak na razie pracują nad odbudowaniem kondycji...obojga. Wiadomo, że w zimie przy krótszym dniu ciężej jest prowadzić regularne treningi, ale teraz jak dzień zaczyna być dłuższy to powinno być nam łatwiej. <br /><br /> Siwy Lusitano Ziggy wraca do siebie po kastracji i prawdopodobnie już niedługo będzie mógł wychodzić na padoki razem ze stadem.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-Z--jmSHc3XA/WGeyMuOrcuI/AAAAAAAABDU/jqV1jvtf7EUkzaduzLMGsGl5f6RJCpwFQCEw/s1600/Photo0202.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-Z--jmSHc3XA/WGeyMuOrcuI/AAAAAAAABDU/jqV1jvtf7EUkzaduzLMGsGl5f6RJCpwFQCEw/s320/Photo0202.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jax, szczęśliwy po treningu</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-7LQbnuUGFB4/WGeyQM9AYYI/AAAAAAAABDY/yYYuzXbbapsV1oHDi1tuF4guW0Od4c5_QCEw/s1600/Photo0145.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-7LQbnuUGFB4/WGeyQM9AYYI/AAAAAAAABDY/yYYuzXbbapsV1oHDi1tuF4guW0Od4c5_QCEw/s320/Photo0145.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ziggy i Pete</td></tr>
</tbody></table>
<br />Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-19114265316655072402016-12-27T11:49:00.000-08:002016-12-28T01:19:30.424-08:00Praca z ziemi bez liny Dzisiaj chcielibyśmy Wam przedstawić jak ostatnio pracujemy z Gringo. Powiem szczerze, że natchnęła mnie do tego Natasha podczas sezonu pełnego pokazów. Jednym z elementów był pokaz posłuszeństwa. Bardzo przydatna sprawa, zwłaszcza gdy zawiodą inne sposoby na zatrzymanie konia, a pozostanie tylko głos i mowa ciała. <br />
<br />
Dla nas dużym ułatwieniem jest to, że Gringo od małego był prowadzony metodą natural horsemanship i dobrze reaguje na komendy głosowe i mowę ciała. Przede wszystkim jednak nie należy rezygnować gdy koń nie reaguje na nasze komendy od razu. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
* z góry przepraszamy za jakość zdjęć.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-8sKAvBMTLas/WGKz3CahR4I/AAAAAAAABCA/Z-UlIfurJ1c6fRtV694r7CzaPVNUGbQAQCEw/s1600/DSCN5185.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="240" src="https://3.bp.blogspot.com/-8sKAvBMTLas/WGKz3CahR4I/AAAAAAAABCA/Z-UlIfurJ1c6fRtV694r7CzaPVNUGbQAQCEw/s320/DSCN5185.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W oczekiwaniu na trening</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Pracę zaczynam już od wyprowadzenia konia z boksu. Staram się nie przywiązywać go i najczęściej wszelkie czynności wykonuję wokół niego właśnie gdy sobie tak stoi. Oczywiście czasem zdarzy się, że zrobi krok w lewo, albo w prawo, ale wtedy spokojnie ustawiam go "na miejsce". Tego typu trening wymaga cierpliwości i czasu, ale potem w większości przypadków otrzymujemy konia, który będzie spokojnie stał i czekał na nas.<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-0oWE80b2U5I/WGK1mFuvhoI/AAAAAAAABCU/XzWCFn7QvPgFzFyk03adV1PJ7KmezA29wCLcB/s1600/DSCN5186.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://2.bp.blogspot.com/-0oWE80b2U5I/WGK1mFuvhoI/AAAAAAAABCU/XzWCFn7QvPgFzFyk03adV1PJ7KmezA29wCLcB/s320/DSCN5186.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Ćwiczenie zaczynamy na linie, żeby przyzwyczaić konia do sygnałów (naszej mowy ciała), które będziemy mu dawać. Ważne jest żeby skupić konia na sobie poprzez robienie częstych zmian kierunku i przejść stęp-kłus-stęp, a po rozgrzewce również kłus-galop-kłus. Z Gringo robimy również pleasurowe wyciąganie i skracanie kłusa. Gdy nasz koń jest już rozgrzany, spokojny i skupiony na nas, wtedy odpinamy lonżę.<br />
<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-rKT4vSk-4XY/WGK1idoUNqI/AAAAAAAABCc/swLc_37psXU2gdg_a8J_0I6C7ARBtw_jQCEw/s1600/DSCN5187.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="240" src="https://3.bp.blogspot.com/-rKT4vSk-4XY/WGK1idoUNqI/AAAAAAAABCc/swLc_37psXU2gdg_a8J_0I6C7ARBtw_jQCEw/s320/DSCN5187.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Odpinamy lonżę</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Gdy nasz koń chodzi już sobie "luzem" staramy się nakierować go na koło wokół nas poprzez naciskanie na zad. Ja to robię wskazując palcatem na zad i przemieszczając się tak, żeby utrzymać swoją pozycję mniej więcej w połowie długości konia, a wzrok kieruję na jego głowę. Aby skierować Gringo na drągi naciskam na jego zad i cofam się przyciągając konia bliżej siebie. <br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-MRYqSxXtlvA/WGK33ukG9RI/AAAAAAAABCo/GlFpVPu8eM4g-XHgl7KBtaw8upRKJQtqwCEw/s1600/DSCN5189.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://2.bp.blogspot.com/-MRYqSxXtlvA/WGK33ukG9RI/AAAAAAAABCo/GlFpVPu8eM4g-XHgl7KBtaw8upRKJQtqwCEw/s320/DSCN5189.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-RY7sRmUtGUU/WGK3vMUScMI/AAAAAAAABCg/ptgNppL8hvcWuBgNA5r5yDC1JvEjUCd4gCEw/s1600/DSCN5190.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://2.bp.blogspot.com/-RY7sRmUtGUU/WGK3vMUScMI/AAAAAAAABCg/ptgNppL8hvcWuBgNA5r5yDC1JvEjUCd4gCEw/s320/DSCN5190.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-gwsen7UOy2k/WGK3wSPrD_I/AAAAAAAABCk/o0kBs4dB1RYJgYxsobMIG6kFlGKlZEu6QCEw/s1600/DSCN5191.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://3.bp.blogspot.com/-gwsen7UOy2k/WGK3wSPrD_I/AAAAAAAABCk/o0kBs4dB1RYJgYxsobMIG6kFlGKlZEu6QCEw/s320/DSCN5191.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-Esr_fFns_6M/WGK5z7CPDCI/AAAAAAAABC8/JauJtLVs804GGVYtL1m-JGqBkBdU24-0gCLcB/s1600/DSCN5197.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://3.bp.blogspot.com/-Esr_fFns_6M/WGK5z7CPDCI/AAAAAAAABC8/JauJtLVs804GGVYtL1m-JGqBkBdU24-0gCLcB/s320/DSCN5197.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Bardzo ważne jest, aby podczas zmiany kierunku uzyskać zwrot głową do środka, łatwiej jest wtedy konia "ogarnąć". Gringo akurat często robi zwrot na zewnątrz, gdyż podczas pracy w round penie został nauczony, aby zmieniać kierunek z głową do ściany. Zapobiega to przechodzeniu na łopatkę i pilnuje angażowania zadu w późniejszym treningu. Ot tak się przyzwyczaił, że jak "nie ma liny, to skręcam na zewnątrz". <br />
<br />
Bardzo ważnym elementem są też zatrzymania. Jeśli koń nie chce wykonać tego polecenia od razu na głos, wtedy należy wyjść przed jego łopatkę. Możliwe, że spróbuje zmienić w tym momencie kierunek, wtedy musimy wykazać się refleksem i zajść go od drugiej strony. Na początku nie jest ważne gdzie koń się zatrzyma ważne, że spokojnie stanie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-AnDqVcZYhfw/WGK5dMiaBNI/AAAAAAAABDE/pkMG7ade3YIy8FmBuILMGc53LQTa_MKpgCEw/s1600/DSCN5193.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="240" src="https://2.bp.blogspot.com/-AnDqVcZYhfw/WGK5dMiaBNI/AAAAAAAABDE/pkMG7ade3YIy8FmBuILMGc53LQTa_MKpgCEw/s320/DSCN5193.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gringo podąża za mną</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-KmkFGAH9Blw/WGK5pX_UJXI/AAAAAAAABDE/_CRe4EUHp6MtrmeHs7BNeMWwdQHgksgcgCEw/s1600/DSCN5194.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="240" src="https://1.bp.blogspot.com/-KmkFGAH9Blw/WGK5pX_UJXI/AAAAAAAABDE/_CRe4EUHp6MtrmeHs7BNeMWwdQHgksgcgCEw/s320/DSCN5194.JPG" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ustępowanie zadu</td></tr>
</tbody></table>
Jeśli na początku nie mamy pewności, czy nasz koń nam nie ucieknie, ćwiczenie warto zacząć od zaproszenia konia do podążania za Wami. Gdy już to się uda, można naciskając na zad uzyskać od konia stępowanie po małym kole wokół nas. Na początek nie trzeba wysyłać go daleko, a przede wszystkim trzeba przez cały czas skupiać na sobie jego uwagę. Dodam jeszcze, że presja nie musi być wywierana fizycznie przy pomocy bata, ale też przy pomocy wzroku, przybliżania się i oddalania od konia. <br />
<br />
I nie poddawać się :D <br />
<br />
Wszelkie pytania i opinie prosimy kierować na nasz email megiczarek@gmail.comMadzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-42367418264576445322016-12-25T05:13:00.000-08:002016-12-25T05:13:57.880-08:00O angielskiej służbie zdrowia słów kilka......ale najpierw chcielibyśmy życzyć wszystkim Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku! :D<br /><br /> Dzisiejszy wpis traktuję raczej jako anegdotę z codziennego życia tutaj na Wyspach. Teraz to niby anegdota, ale w sumie dalej w pewnym sensie jestem wściekła. Można mnie też posądzić o rasizm, bo za każdym razem jak dzwonię na jakąkolwiek infolinię to modlę się o konsultanta Anglika, albo kogoś z Europy Centralnej tudzież Wschodniej, byle nie Hindusa z akcentem. To co się stało absolutnie nie jest normą, ale no cóż...do rzeczy:<br /><br /> Nie tak dawno miałam w stajni drobny wypadek, ot w pewnym sensie, z niewielką pomocą naszych kopytnych przyjaciół, pocałowałam się z drzwiami boksu. Ciemno było, konie trzeba nakarmić to olałam kapiącą mi ze szczęki posokę i kontynuowałam ogarnianie rutynowych stajennych obowiązków. Było przed 7 rano, ale stwierdziłam, że około 8 koleżanka z pracy ogarnie mi twarz przy pomocy apteczki. Zdążyłam nieco spuchnąć, ale koleżanka oczyściła zdartą skórę, nakleiła mi plaster, a ja o sprawie w sumie zapomniałam. <br /> Na drugi dzień przed godziną 12tą poczułam się źle, więc moi z lekka przewrażliwieni współpracownicy postanowili zadzwonić pod nr 111 czyli urgent and emergency service helpline. Ich celem było po prostu sprawdzenie które przychodnie w okolicy mają dyżur w weekendy. I w tym momencie otwarły się wrota piekieł....<br /> Gwoli ścisłości, jak się dzwoni pod ten numer to ludzik po drugiej stronie musi najpierw otrzymać od pacjenta nr telefonu, nazwisko, adres, oraz uzupełnić ankietę z masą kretyńskich pytań. Dodatkowo tenże ludzik nie posiada przeszkolenia z pierwszej pomocy tudzież jakiegokolwiek medycznego i często gęsto fatalnie mówi po angielsku, a jeszcze gorzej rozumie. Ot, gość siedzący "na słuchawce" w call center.<br />"Mój" ludzik mówił z silnym afrykańskim (indyjskim?) akcentem, nie potrafił ogarnąć mojego nazwiska, ani adresu mimo literowania. Gdy oddałam telefon koleżance, żeby kontynuowała za mnie (ja zwątpiłam), to jej nazwiska też nie mógł ogarnąć. <br />Wariactwo zaczęło się później, oto przybliżony (skrócony!) dialog koleżanki z gościem na infolinii:<br /><br /> G: Czy poszkodowana jest przytomna?<br /> Kol: No tak, przed chwilą była przy telefonie przecież...<br /> G: Czy krwawi z rany?<br /> Kol: Nie, uraz powstał 24 godziny temu podczas oporządzania koni. My chcieliśmy się tylko dowiedzieć...<br /> G: Jak powstał uraz?!<br /> Kol: No uderzenie twarzą w drzwi boksu...<br /> G: CZY URAZ POWSTAŁ PODCZAS JAZDY KONNEJ?!<br /> Kol: Uderzenie. Twarzą. W drzwi. Boksu.<br /> G: CZYLI JEST TO URAZ GŁOWY POWSTAŁY W CZASIE JAZDY KONNEJ.<br /> Kol (coraz bardziej zirytowana): Co? Nie! Przy wyprowadzaniu konia z boksu, ale my chcieliśmy tylko zapytać...<br /> G: JUŻ WYSYŁAM KARETKĘ! PROSZĘ SIĘ NIE ROZŁĄCZAĆ!<br /> Kol: Co??? Gdzie??? Jaka karetka?! Żadnej Karetki! My chcieliśmy się tylko zapytać o dyżury najbliższych przychodni!<br /> G: Karetka już jedzie! Niech poszkodowana się nie rusza!<br />
Kol: Panie! Żadnej karetki! Zwariował pan?!<br /> G: Pani jest agresywna!<br /> Kol: A pan jest idiotą!<br /><br />Tak, wysłali do mnie ambulans...do siniaka i zadrapania na twarzy. Ratownicy przyjechali szybko, przekonani, że jadą do...(fanfary!)...KOPNIĘCIA W GŁOWĘ PRZEZ KONIA. W życiu nie było mi tak wstyd. Na szczęście jak już przyjechali to mnie obejrzeli i założyli konkretny opatrunek na te zadrapania. Stwierdzili, że to nie pierwszy raz ktoś z infolinii 111 kieruje ich do przypadku, który okazuje się być kompletnie z dupy (nie należy mylić tego z 112 albo 999 - pod tymi numerami siedzą dyspozytorzy z prawdziwego zdarzenia, 111 to tylko infolinia medyczna, głównie informacyjna, ale z której mogą wysłać karetkę). Przy okazji zbierania wywiadu medycznego wyszły kolejne jaja, bo panowie zapytali się mnie czy w ciągu ostatnich 24 godzin odczuwałam zawroty głowy i problemy z balansem. Bardzo nas to rozbawiło gdyż takie objawy odczuwam od lipca tego roku, a spowodowane jest to moim lekkim ogłuchnięciem na prawe ucho, a organizm (razem z błędnikiem) musi się "przestawić". Efekt jest taki, że czasem gibię się na boki jak pijana, albo niedosłyszę...albo jedno i drugie. Panowie musieli zebrać pełen wywiad, co też uczynili śmiejąc się pod wąsem. Na koniec stwierdzili, że chcieliby mieć cały czas tak przyjemne wezwania (dostali kawę i ciastka). Ja nie byłam w tak dobrym humorze, gdyż cały czas miałam gdzieś tam w głowie, że karetka przyjechała niepotrzebnie, a gdzieś indziej jakiś człowiek może jej na serio potrzebować. <br /><br />A wszystko przez to, że jakiś debil na infolinii nie potrafi słuchać co się do niego mówi...<br /><br />P.S. Zadrapania i siniaki już zeszły.<br />
<h1>
<br /></h1>
Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-26508956998049018982016-11-19T08:25:00.000-08:002016-11-19T08:29:06.477-08:00W damskim siodle<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Nasz team wzbogacił się ostatnio o nowy nabytek - odrestaurowane damskie siodło z 1930 roku. <br />
Jest to siodło skonstruowane na współczesną modłę, czyli teoretycznie da się w nim kłusować, galopować i skakać, praktycznie jest jednak zbyt delikatne do skoków. Do tego jest również rozmiarów dziecięcych, więc tylko Natasha i ja się w nim mieścimy. Jesteśmy tym bardzo podekscytowane, bo to oznacza, że będziemy mogły jeździć w dłuższych sukniach.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-vOyBRGZFC4s/WDB3pGpleiI/AAAAAAAABBY/jba9L27pUNEUDegMZB3i-Fz1xC2d_P_9ACEw/s1600/Photo0148.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://3.bp.blogspot.com/-vOyBRGZFC4s/WDB3pGpleiI/AAAAAAAABBY/jba9L27pUNEUDegMZB3i-Fz1xC2d_P_9ACEw/s320/Photo0148.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
Może trochę historii na początek... Kiedyś uważano, że "dama", nie powinna jeździć konno siedząc okrakiem, więc kobiety, dzieci, a także osoby duchowne przewożone były w tzw. siodle fotelowym. W siodle takim siedziało się całkowicie bokiem a<span style="color: black;"></span> stopy trzymało się nie w strzemionach, tylko na specjalnej deseczce. Uniemożliwiało to kierowanie koniem, a także jazdę chodem szybszym niż stęp.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Dopiero Anna Czeska, królewna z rodu Przemyślidów,
udoskonaliła siodło stosując kulę (zakrzywiony bolec do przytrzymywania
nogi), przez którą przekładało się prawą nogę w kolanie.
Jadąc w ten sposób siedziało się już nie całkiem bokiem ale lekko
zwróconym ku przodowi oraz znacznie stabilniej, dzięki czemu możliwe
stało się kierowanie koniem nadal jednak jeździło się tylko w stępie. Z czasem przy siodłach
zaczęto montować kulę przechodzącą po prawej stronie kolana prawej nogi,
jednak po zastosowaniu kuli nad kolanem lewej nogi uznano, że tamta
jest niepotrzebna. W ostatniej fazie rozwoju damskiego siodła
dodano strzemię wypinające się z puśliskiem podczas upadku. <br />
Wsiada się praktycznie zawsze ze stopnia (tudzież po płocie), ponieważ nie można używać do tego strzemienia jak w normalnym siodle, gdyż można uszkodzić terlicę. Nie można też złapać za przedni bolec gdyż można go urwać. Najfajniejszy moment jest gdy już siedzimy, żeby ułożyć siodło na końskim grzbiecie, trzeba przewiesić się prawie że głową w dół na drugą stronę konia.<br />
Jeździmy z palcatem w prawej ręce, żeby kontrolować prawą łopatkę, jednak wszelkie zmiany kierunku i tempa wychodzą z dosiadu. I tu zaczyna się zabawa, gdyż żeby podczas jazdy w tym siodle, dosiad "działał" jak należy trzeba być wyprostowanym niemalże jak struna. Podczas jazdy bardzo silnie pracują mięśnie brzucha, silniej niż podczas normalnej jazdy, a także może drętwieć prawa noga, przewieszona przez bolec. Mimo wszystko jazda w damskim siodle jest zaskakująco wygodna, zwłaszcza pozytywnie zaskoczył mnie galop. Okazało się też, że mój ulubiony Storm zdecydowanie lepiej chodzi pod tego typu siodłem niż pod dresażowym. <br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-tEehOb1rOaw/WDB8nfmxhRI/AAAAAAAABBo/cBeIr5I5RMAhAL1DEuhd6fxxWc_KqtTIACEw/s1600/Photo0149.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-tEehOb1rOaw/WDB8nfmxhRI/AAAAAAAABBo/cBeIr5I5RMAhAL1DEuhd6fxxWc_KqtTIACEw/s320/Photo0149.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-nlpdwrKwvog/WDB8tB51f9I/AAAAAAAABBs/pk0go4Hees0QNdSldT_C2A60t6UO8VatgCEw/s1600/Photo0152.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://4.bp.blogspot.com/-nlpdwrKwvog/WDB8tB51f9I/AAAAAAAABBs/pk0go4Hees0QNdSldT_C2A60t6UO8VatgCEw/s320/Photo0152.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-62277360708845563942016-10-25T03:15:00.000-07:002016-10-25T03:15:17.043-07:00Różne typy specjalistów Kocham Anglię, szczególnie na przełomie jesieni i zimy. Właśnie wchodzimy w taką zabójczą porę roku, gdy BBC nie jest w stanie podać względnie poprawnej prognozy pogody. Wczoraj zapowiadali deszcze, więc "na wszelki dziwny" założyłam derki. W Stedham i Midhurst nie padało cały dzień, chociaż Czarek mówił, że padało 20 mil dalej. No to sobie połaziły w derkach. Dzisiaj podali, że nie będzie padać wcale i ma wyjść słońce. Wypuściłam więc bez derek, bo ciepło. Właśnie doświadczyliśmy gwałtownego oberwania chmury, ale na szczęście tylko przelotnie. W Petersfield 10 mil dalej prawdopodobnie nie spadła ani kropla. <br /> Ale ja nie o tym...<br /><br /> Maść chciałam ostatnio kupić, tudzież żel rozgrzewający dla Gringa, bo mu wyskoczyło "coś" na nodze. Niechętnie, ale musiałam skoczyć do sklepu jeździeckiego w naszym miasteczku. Rzadko tam chodzę, gdyż wszystkie zakupy typu suplementy, maści, żarcie i ściółkę kupujemy w dużym sklepie w Liphook. Tym razem potrzebowałam specyfik na już, więc chcąc nie chcąc wkroczyłam w bramy piekieł. Ten mały jeździecki nie jest źle zaopatrzony, ale jeśli już się chce coś tam kupić to lepiej dokładnie wiedzieć co, gdyż obsługa jest iście piekielna. Dokładnie wiedziałam co chcę kupić, obleciałam wszystkie półki i nie mogę znaleźć. No i tu popełniłam błąd - zdecydowałam się poprosić o pomoc obsługę. Zebrały się wokół mnie trzy babki i dalej szukają po całym sklepie i magazynie. No nie ma, są tylko schładzające. A nie chce schładzającego? Nie, dziękuję, potrzebuję rozgrzewający. Ale po co? A co koniowi jest? To tłumaczę, że "coś" na nodze, że trzeba pobudzić krążenie, bla bla bla. Stoją wokół mnie z szeroko otwartymi oczami i najstarsza zawyrokowała - "weterynarz potrzebny!". Jeszcze spokojna tłumaczę, że wet nie jest potrzebny, bo dokładnie wiemy jak postępować, a wet tu nie pomoże. No to one poszukają w googlach. Zasiadły przed komputerami i szukają....szukają....SZUKAJĄ. Po dobrym kwadransie w końcu jedna znalazła, ale to na zamówienie trzeba. Dobra, to poproszę zamówić. Zostawiłam namiary na siebie i z radością opuściłam w końcu sklep, dodatkowo czując się jak kompletny debil. <br /> Swoją drogą gdy zeszłej zimy musiałam kupić kilka specyfików w tym jeździeckim to też usłyszałam głośny komentarz, że powinnam wziąć weta zamiast specyfiki kupować. Serio maść chroniąca piętki i spray odkażający plus spray przeciw swędzeniu dla KOTA, mówią o tym, że nasze zwierzęta są w ciężkim stanie i potrzebują interwencji weterynaryjnej? <br /> Miejscowi zresztą narzekają, że poprzednia ekipa sprzedawców znała się na rzeczy i potrafiła pomóc, a te baby co są teraz to nie wiedzą nawet co mają na sklepie. <br /><br /> W Liphook dla odmiany obługa jest miła, zna się na rzeczy, a poza tym już nas tam rozpoznają. Gdy szukałam derki dla Gringo, rzuciłam tylko hasło "koń małopolski", a dziewczyna stwierdziła, że wie o co chodzi i dobrała nam idealny rozmiar. Byłam pod wrażeniem. <br /><br />A tak w ogóle to w aptece kupiłam najzwyklejszą maść rozgrzewającą z eukaliptusem i
terpentyną. Po niecałym tygodniu robienia wcierek, to "coś" zaczęło się
zmniejszać. Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-45281280127687648072016-10-20T02:23:00.000-07:002016-10-20T02:33:24.588-07:00Mamy szczęście do dobrych ludzi Wczoraj nas naszło na taką refleksję, że w gruncie rzeczy mamy bardzo duże szczęście. Gdziekolwiek nie pójdziemy, to spotykamy wspaniałych ludzi. Kiedy przez ułamek sekundy zdarzy nam się spanikować i pomarudzić, że "Rety! co my teraz zrobimy", to zawsze trafia się ktoś, kto bardzo chętnie wyciąga rękę z pomocą. My staramy się robić to samo dla innych i dzięki temu życie toczy nam się bardzo przyjemnie, w szczęściu, wśród pól, lasów i przede wszystkim wśród koni.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Nasza kochana Beanie chodzi już pod siodłem, dwa dni temu wsiadłam na nią już bez asekuracji Czarka i zrobiłyśmy kilka kroków. Mała kompletnie się nie przejęła, nie poczułam u niej tego wzdrygnięcia przy pierwszym wsiadaniu, tak częstego u młodych koni, które zajeżdżałam. A niektóre konie potrafią pokazać jak bardzo im się to wszystko nie podoba. Zajeżdżałam dobry rok temu jednego wałacha AQH i on nie dość, że się wzdrygnął i wyprężył to jeszcze dygotały mu nogi. Beanie przyjmuje wszystko bardzo spokojnie, bez emocji i pocenia się.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-VEUhQ9T_zIg/WAiMueKpzaI/AAAAAAAABA8/0xo2aPoZfW0qcnP4wR6B5FEN-dl-WpwcACEw/s1600/DSCN5151.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://2.bp.blogspot.com/-VEUhQ9T_zIg/WAiMueKpzaI/AAAAAAAABA8/0xo2aPoZfW0qcnP4wR6B5FEN-dl-WpwcACEw/s320/DSCN5151.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
I tak pracujemy sobie z naszą klaczką nie wadząc nikomu, a tu nagle dostajemy kolejne konie do ułożenia. Natasha widząc nasze roześmiane gęby zaproponowała nam ujeżdżenie jednego z jej hiszpańskich wałachów. Już dawno stwierdziłam, że Legato to jeden z piękniejszych koni jakie widziałam, cały srebrny, hreczkowaty z czarno - srebrną dłuższą grzywą. Zaczniemy z nim pracę w listopadzie, po powrocie z Polski. <br />
<br />
W połowie listopada przychodzi też do naszej stajni Jax, wałach AQH, na którym Czarek z powodzeniem startował w Trailu. Jego właścicielka stwierdziła, że woli przenieść się "za nami", m.in. dlatego, żeby koń był dalej w treningu. Czarek aż podskoczył z radości gdy to usłyszał.<br />
Daje nam to już cztery konie do pracy, a to w sumie nie koniec, bo niedługo z Natashą i Petem znowu zaczniemy ćwiczyć do pokazów i myśleć nad nowymi scenariuszami. Zwłaszcza, że kupili nowego siwego ogiera andaluzyjskiego.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Zostaje nam jeszcze Gringo, z którym również pracujemy dzielnie, ale nieco mniej intensywnie. Muszę teraz pamiętać, że jestem razem z nim już jedenaście lat, on sam ma już dwanaście i trzeba już na niego uważać, czy nie kaszle, czy dobrze się czuje, profilaktycznie robić pewne zabiegi, obserwować nogi. Prawdopodobnie jestem nadwrażliwa, ale mój koń, więc mi wolno!<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-SSbgd3rBuEQ/WAiMSMrpnVI/AAAAAAAABA4/RU5beXypvO02dqbF8vpXAO5J0--dnusWACEw/s1600/Photo0141.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-SSbgd3rBuEQ/WAiMSMrpnVI/AAAAAAAABA4/RU5beXypvO02dqbF8vpXAO5J0--dnusWACEw/s320/Photo0141.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gringo dżentelmen, dzieli się śniadaniem z Beanie</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
I tak właśnie wczoraj sobie z Czarkiem rozmawialiśmy podczas sprzątania padoku, że w sumie to nigdzie się nie pchamy, nie ogłaszamy się, po prostu robimy swoje. Ludzie to widzą i decydują się powierzać nam swoje własne konie. Co mnie trochę drażni wśród niektórych osób trenujących konie, to narzucanie swojego zdania właścicielom, taki swoisty brak dyplomacji. Przez te kilka lat pracy nauczyłam się, m.in. od Czarka, że lepiej coś pokazać niż gadać. Miałam prosty przykład kilka dni temu. Opiekuję się pewnym koniem tj. wyprowadzam go razem z naszymi i sprowadzam. Dla mnie to kilka minut, bo i tak idę w tamtą stronę, a dla właścicielki spora wyręka. Na początku tygodnia sprowadziłam go jak zwykle i postawiłam go sobie, rzuciłam linę na ziemię luzem przed otwartym boksem i zabrałam się za zmienianie derki. Właścicielka zainteresowała się czemu nie robię tego w boksie. Powiedziałam więc, że tak mi wygodniej jak mi się koń do żarcia nie pcha, on się szybko nauczył, że najpierw derka, potem żarcie, a do boksu nie wolno wlatywać na pełnej petardzie, jednocześnie uczy go to respektu do mnie. Pani bardzo się tym zainteresowała i zauważyłam, że razem z córką zadowolone stosują tą metodę.<br />
I nie trzeba mówić, że źle robiły! Niedobrze! Gówno wiedzą! Wystarczy po ludzku pokazać i to tak tylko przypadkiem, przy okazji, bez pouczania, zwłaszcza, że one bardzo dobrze jeżdżą.<br />
<br />
Ludzie nie są głupi i chamscy, tylko czasami po prostu nieświadomi. Rozmawiać jak najbardziej trzeba i wymieniać doświadczenia. Jak się człowiek za bardzo przechwala, to musi mieć świadomość, że ludzie będą go obserwować, komentować i przede wszystkim weryfikować, czy te przechwałki to ściema, czy rzeczywiście trafili na specjalistę. Niestety często okazuje się, że większość takich przechwałek to...hmm...gówno prawda, albo lekko naciągnięta rzeczywistość. Chrissie Mayhew powiedziała mi jakiś czas temu, że żyjemy w czasach kiedy każdy może sobie przed nazwiskiem dopisać "trener koni", "artysta - rzeźbiarz", czy "model", a życie i tak zweryfikuje każdego. <br />
<br />Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-160885121067269465.post-62601632994611055722016-10-03T03:32:00.003-07:002016-10-03T03:32:49.043-07:00Beanie, nasza mała diablicaZ dużym opóźnieniem, ale informujemy, że nasza końska rodzina powiększyła się o nowego członka - 2.5 letnią klacz AQH Mosly Bea Smart "Beanie"!<br />
<br />
Emocje już trochę opadły, ale dalej nie mogę uwierzyć, że mam własnego wymarzonego Quarter Horse, w końcu marzyłam o tym od dobrych dziesięciu lat. W dodatku to moje ciche marzenie spełnił mój prawie mąż. Beanie jest moim prezentem ślubnym, z którego chyba nigdy nie przestanę się cieszyć.<br />
<br />
Z początku plan był taki, żeby ściągnąć półtora roczną klacz z Polski. Nawet znalazła się taka, której rodowód bardzo mi odpowiadał (reningowo-cuttingowy), ale los tak chciał, że akurat w dzień gdy mieliśmy podpisywać umowę i wysyłać zaliczkę, pojawiła się Beanie! Nasza dobra znajoma, właścicielka Eldon Stud wysłała nam zdjęcia i filmik konia, którego chciała sprzedać jej weterynarz. Po obejrzeniu video i zdjęć nie było nad czym się zastanawiać i zadzwoniłam późno wieczorem do Geri, żeby jej znajoma absolutnie nie wystawiała konia do internetu, gdyż jesteśmy zdecydowani. Zwłaszcza, że jej rodowód jest właściwie idealny dla mnie, bo jest reiningowo-pleasure'owy. <br />
Gdy pojechaliśmy ją oglądać okazało się, że świat jest bardzo mały gdyż znam dobrze jej pół siostrę LouLou. Przyjeżdża często na treningi do Bob'a Mayhew. <br />
<br />
W tydzień później przybyła do nas Beanie. Przyjechała w towarzystwie drugiego konia (tak na wszelki wypadek, gdyż nie jeździła jeszcze na tak długie dystanse). Wyszła z horseboxa bardzo odważnie i chętnie weszła do swojego boksu tuż obok Gringo. <br />
<br />
Na drugi dzień od razu poszliśmy do round-penu. Mamy z Beanie sporo ułatwień gdyż jej właścicielka rozpoczęła z nią pracę z ziemi dużo wcześniej i nie ma problemów z chodzeniem na halterze, dawaniem nóg, itp. Jest małą diablicą, ale daje nam dużo radości i lgnie do człowieka. Ja pracuję z nią głównie rano, a Czarek wieczorem. Nie są tą długie treningi, ot 20-30 minut. Wczoraj przyjęła swój pierwszy pad...i kompletnie nie zrobiło to na niej wrażenia.<br />
<br />
Absolutnie nie odstawiam Gringo na boczny tor, również pracuje, mieli nawet swój mały epizod pracując razem na ujeżdżalni. Gringo w ogóle strzelił focha na dobre cztery dni gdy klaczka przyjechała. Zawsze był emocjonalny, ale nigdy nie reagował aż tak, zwłaszcza, że już wcześniej miałam inne konie pod opieką. Tym razem przez cztery dni nie dawał się głaskać i boczył się na wszystkich. Z Czarkiem "przeprosił się" szybciej, ale ja musiałam czekać do wieczora czwartego dnia. <br />
Dzisiaj po raz pierwszy puściłam dzieciaki razem na jeden padok. Ona biegała wokół niego, a on ją kompletnie ignorował. Miło popatrzeć na naszą parkę.<br />
<br />
Z naszej rodziny nowego konia pogratulował mi serdecznie mój Tata, a także Tata Czarka. Moja Babcia też była szczerze zainteresowana...ale na tym koniec. Reszta chyba uważa, że posiadanie drugiego konia to jakaś dzika fanaberia, pomimo tego, że o drugim koniu mówiłam od prawie dziesięciu lat i żeby było śmieszniej to mówiłam właśnie o takiej klaczy, w takim wieku. Nigdy byśmy się nie zdecydowali na dwa konie gdybyśmy nie mieli na nie miejsca i czasu, a życie akurat tak nam się ułożyło, że nastał właśnie TEN czas, żeby spełnić marzenia. Zwłaszcza, że na południu Anglii co druga rodzina ma dwa lub kilka koni przy domu i jest to tak naturalne jak posiadanie psa czy kota. Poza tym moja najulubieńsza pora dnia jest wtedy gdy o wschodzie słońca wyprowadzam moje konie na pastwisko. Czasami spotykam przy tym jelenie, króliki, albo myszołowy, które gniazdują na jednym z drzew. Nigdy nie zamieniłabym się z nikim na inne życie!<br /><br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-f0BHjAkfqas/V_IyqusKMyI/AAAAAAAABAI/ElooZRH7cJw13lM0cfAyksajPJpcdFbDQCLcB/s1600/Photo0133.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-f0BHjAkfqas/V_IyqusKMyI/AAAAAAAABAI/ElooZRH7cJw13lM0cfAyksajPJpcdFbDQCLcB/s320/Photo0133.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-NrvyTN8D1PM/V_Iy2qSj_aI/AAAAAAAABAM/lN6PrfdrKVoJ9NtHgYPBpeuEFgshUwvBwCLcB/s1600/DSCN5043.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://3.bp.blogspot.com/-NrvyTN8D1PM/V_Iy2qSj_aI/AAAAAAAABAM/lN6PrfdrKVoJ9NtHgYPBpeuEFgshUwvBwCLcB/s320/DSCN5043.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-en_dicii7qg/V_Iy7_c0GzI/AAAAAAAABAU/Uvdkvqa0ScEe18ci8-g_F4Pgo-pLt6yGwCLcB/s1600/DSCN5050.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://4.bp.blogspot.com/-en_dicii7qg/V_Iy7_c0GzI/AAAAAAAABAU/Uvdkvqa0ScEe18ci8-g_F4Pgo-pLt6yGwCLcB/s320/DSCN5050.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />Madzia & Czarekhttp://www.blogger.com/profile/11295552463235536863noreply@blogger.com0