Jakiś czas temu poznałam pewną panią. Jak to zwykle wśród koniarzy, rozmowa zeszła na konie. Pani wraz z mężem, który jest kaskaderem, trudnią się hodowlą koni hiszpańskich, a także organizują pokazy jeździeckie. Tak właśnie trafiliśmy z Czarkiem do Bolingbroke Stud.
Początki nie były łatwe, musiałam wyciągnąć z czeluści szafy bryczesy i jakieś tam "ogólnobojowe" buty jeździeckie (kowbojki nie wchodzą w klasyczne strzemiona :P). Po pierwszym tygodniu jazd bolało mnie wszystko, wyszły wszystkie nieużywane dotąd mięśnie, a chodziłam na treningi przed pracą i w dni wolne, więc zakrawało to na lekki masochizm zwłaszcza, że potem jechałam jeszcze do Gringo, żeby na nim też pojeździć . Natasha to bardzo skrupulatna trenerka, skupiająca się na detalach, więc zaciskałam zęby i "cisnęłam" zwłaszcza, że ćwiczenia, które kazała mi wykonywać pomagały mi też w późniejszym treningu westowym. Czarek miał sporo radości z patrzenia jak próbowałam w bólu wejść na schody, albo wstać z kanapy, no ale udało się.
Storm |
Po pewnym czasie rozpoczęliśmy przygotowania do pokazu jeździeckiego, mającego się odbyć podczas olbrzymich targów Three Counties Show w hrabstwie Worcestershire, cztery godziny drogi od nas. Próby były dosyć wykańczające, na początku nie wiadomo było kto na czym ma jechać, czy chłopaki będą robić pokaz dżigitówki czy nie. W między czasie jeden koń zakulał, więc trzeba było znowu zrobić przetasowanie. Do tego ciężko jest znaleźć takie terminy prób, żeby wszystkim pasowało. Pomiędzy jednym treningiem, a drugim wyskoczyły nam jeszcze pierwsze zawody westowe w sezonie.
Oczywiście jak to bywa na początku nie wychodziło nam prawie nic. Wszyscy byliśmy zmęczeni, ale ćwiczyliśmy do bólu, a cały podkład muzyczny śniła nam się po nocach. Dodatkowo w tym samym czasie kombinowaliśmy ze strojami, większość została uszyta przez Natashę.
Daliśmy radę i 16-tego czerwca wyruszyliśmy! Cały Three Counties Show na początku mocno mnie onieśmielił, nawet powiedziałam Czarkowi, żeby przypomniał sobie Mistrzostwa Polski PLWiR i pomnożył to przez trzy. Przez cały weekend, na trzech arenach od rana do wieczora odbywały się różne imprezy - skoki, pokazy artylerii, sokolnicy, psy myśliwskie i wiele, wiele innych.
Po przybyciu nie było słodko, najpierw nie mogliśmy wjechać na teren targów, potem utknęliśmy w korku już na terenie. Następnie zaczęło lać, więc część namiotów rozstawialiśmy w deszczu. Konie miały najlepiej, gdyż organizator postawił trzy tymczasowe boksy dla nich, a mały szetland Billy miał swoją zagrodę ustawioną przez nas przy koniowozie. Zresztą zaskakująco szybko udało nam się wszystko wypakować i zorganizować.
Wieczorami mieliśmy zamiar nieco poimprezować, ale po omówieniu występów (tak, tak! Trzeba było wszystko obgadać, przeprowadzić dodatkowe próby i wprowadzić ewentualne zmiany na następny dzień!) zasypialiśmy na siedząco.W piątek wieczór było "święto" - udało nam się wziąć prysznic! Na terenie imprezy były jedynie trzy damskie i trzy męskie. Takie są uroki wyjazdów na zawody/pokazy.
Iberico & Storm |
Charlie & Billy The Dragon |
Natasha & Lid |
Pete & Iberico |
Po tym wyjeździe zostałam uroczyście "naznaczona" jako członek ekipy Olivant Equine Displays. Powoli uczę się wykonywać różne manewry z końmi np. kładzenie czy spanish walk. Nabieram też doświadczenia podczas występów przed publiką co później przyda się podczas zawodów west.
Od westu nie odchodzimy, wręcz przeciwnie - przygotowujemy się teraz do lipcowych zawodów, chcemy też "zatrudnić" Gringo w przyszłych pokazach. Zapowiada się interesująco, chociaż obecnie jestem nieco zmęczona :)
Zapraszamy do polubienia fan page'a Olivants Equain Displays
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz