Pierwszy wspólny wyjazd naszych koni zdecydowanie możemy zaliczyć do udanych. O uczestnictwie w klinice i zawodach zdecydowaliśmy w sumie spontanicznie, głównie ze względu na bliskość miejsca (30 minut ekspresówką).
Potem wszystko potoczyło się szybko, w piątek pożyczyliśmy horseboxa z zaprzyjaźnionej stajni i wstępnie "zapakowaliśmy" konie. Beanie wsiadła jak marzenie, Gringo musieliśmy zapakować tyłem, ale wsiadł. Przejechaliśmy się treningowo po okolicy, żeby sprawdzić jak nasze rumaki łapią balans. Gringo zajmował przestrzeń całym sobą, więc nie miał problemów, Beanie jako krótsza z małymi nóżkami, musiała się nauczyć łapać równowagę na zakrętach.
Pogoda była zmienna, czasem słońce, czasem deszcz. Mocny deszcz. Zaczęliśmy dzień bardzo wcześnie i oczywiście mieliśmy zabawę z załadowaniem Gringo. Tym razem przejrzał nas i nie specjalnie chciał wejść tyłem, dał się jednak przekonać. Sama podróż przebiegła całkiem spokojnie, nie licząc sporadycznego oburzonego rżenia.
Gdy zajechaliśmy na miejsce okazało się, że jesteśmy pierwsi. Było to o tyle korzystne, że mogliśmy sobie ustawić horseboxa gdzie chcieliśmy na malutkim parkingu. Myśleliśmy, że konie będą miały problem stojąc przy horsboxie, gdyż tuż za płotem była ruchliwa droga, ale stały jak anioły i dały się spokojnie osiodłać.
Jak na pierwszy wyjazd Beanie zachowywała się poprawnie, chociaż zdarzył się epizod gdy przestraszyła się i próbowała zrzucić Czarka, ale dał radę się utrzymać. Dostaliśmy masę rad i ćwiczeń od Bob'a Mayhew, zwłaszcza dotyczących skracania galopu. Skupiliśmy się głównie na niej, Gringo był tam głównie "dla towarzystwa", a i tak byłam zaskoczona, że wiele osób go pamiętało... chyba głównie z racji jego rozmiarów :D Niemniej jednak zachowywał się bez zarzutów i spokojnie zniósł moje zsiadanie i wsiadanie.
Poszliśmy nawet przejść się po fajnie zbudowanym torze Trail Extreeme z dołkami, górkami i wąwozami. Czarek przeszedł tor z Beanie "z buta", Gringo kilka przeszkód pokonał pod siodłem.
Podczas towarzyskich zawodów na zakończenie kliniki, Beanie zajęła 3 miejsce w konkurencji Ranch Horse, robiąc bramkę pierwszy raz w swoim życiu.
Przy ładowaniu powrotnym dla odmiany Gringo wszedł jak po sznurku, a Beanie zdecydwała, że zostaje i nigdzie nie jedzie. Dłuższą chwilę zajęło nam przekonanie jej :D
Ogólnie byliśmy bardzo zadowoleni z tego jak się zaprezentowaliśmy, wiemy nad czym pracować i teraz szykujemy się na sierpień i British Nationals :D
Bardzo fajny wpis ;)
OdpowiedzUsuńsuper blog
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane :)
OdpowiedzUsuń