Przekroczyliśmy liczbę 3000 odsłon z czego jesteśmy bardzo dumni. Dzię - ku - je - my!
Trafił nam się egzemplarz wybitnie trudny. Ośmioletni wałach, zupełnie surowy, którego jedynym życiowym wysiłkiem było sprawdzanie czy ktoś nie ma dla niego jakiegoś smakołyka. W gruncie rzeczy tak naszym prywatnym zdaniem ośmioletnie konie są już zbyt dojrzałe na układanie "od zera", no ale trzeba było spróbować. No i się nielicho zdziwiliśmy, a Freddy dał nam do wiwatu....
Wyobraźcie sobie trzy lub czterolatka, który nie dostaje ulubionej zabawki/cukierka. Co robi taki dzieciak? Najpierw sprawdza, bo może jednak za chwilę dostanie, potem zaczyna się płacz, histeria i tupanie nogami. Porównywalne atrakcje zafundował nam nasz Freddy. Podczas pierwszego połączenia podchodził do Czarka dwa razy, ale gdy zauważył, że marchewek nie będzie stwierdził, że nie ma o czym gadać i przez niemal bite 1.5 godziny nie dawał do siebie podejść.
Na drugi dzień nawet dał sobie założyć siodło, ale za to kolejnego dnia...zaczęła się dzika histeria. Nagle siodło jest be i fuj, round-pen jest miejscem tortur, a poza tym nie dają smakołyków. Mało tego, zburzyli dotychczasowy światopogląd konia bimbającego na wszystko.
Zastanawialiśmy się bardzo długo co począć z tym delikwentem i wpadliśmy w końcu na pomysł "posadzenia go na karnego jeżyka". Podczas treningu Czarek po prostu zignorował wszystkie fochy i histerie wałacha. Freddy najpierw biegał w kółko jak pokręcony, a potem dostał świra. No przecież jak tak można! Nie dają smakołyków, a teraz na dodatek IGNORUJĄ!
Zostawiliśmy go samego w round-penie, żeby się "wyświrował" i sam znalazł wyjście z tej sytuacji, gdyż największe opory i fobie znajdują się w jego głowie. O dziwo po jakiejś godzinie uspokoił się i można go było spokojnie sprowadzić do stajni.
Niestety to nie koniec przebojów. Freddy uroił sobie, że popręg robi mu wielką krzywdę, więc trzeba było wymyślić patent. Na razie Czarek powiązał dwa popręgi tak, że jeden koń ma pod brzuchem, a drugi przechodzi górą przez grzbiet. Dzięki temu możemy kontrolować poziom zaciśnięcia popręgu. Freddy w dalszym ciągu histeryzuje, więc czeka nas dłuuuga praca.
Pozytywnie zaskoczyła nas Obi, trzyletnia klacz. Wcześniej z padoków schodziła tylko w towarzystwie dwóch innych klaczy i musiała iść w środku. Przed pierwszym treningiem Czarek musiał ją prowadzić "na wstecznym" do round-penu, tak się zapierała.
A ostatnio dla picu zgarnęliśmy ją z padoku samą. Szła bardzo grzecznie, bez świrowania i zapierania się. Tylko jak stanęliśmy w stajni to trzęsła się jak osika na wietrze. Praca z nią jest właściwie przewidywalna, gdyż przechodzi przez wszystkie fazy wręcz książkowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz