Tym razem post nie nasz, ale autorstwa Anity Walkowskiej-Hopcia, która pracuje z Shire'ami w Essex. Trening tych łagodnych olbrzymów jest dla nas na tyle egzotycznym tematem, że musieliśmy namówić Anitę do napisania tego artykułu. Zapraszamy do lektury:
Shire Horse Show jest jednym z największych wydarzeń branży „końskiej” nie tylko w samej Wielkiej Brytanii, ale również na całym świecie. Ponadto jest to najbardziej oczekiwane przez miłośników koni zimnokrwistych rasy Shire święto wyjątkowej historii i dziedzictwa tej rasy, na które co roku zjeżdżają się tłumy widzów z całego świata.
Shire Horse Show jest jednym z największych wydarzeń branży „końskiej” nie tylko w samej Wielkiej Brytanii, ale również na całym świecie. Ponadto jest to najbardziej oczekiwane przez miłośników koni zimnokrwistych rasy Shire święto wyjątkowej historii i dziedzictwa tej rasy, na które co roku zjeżdżają się tłumy widzów z całego świata.
W tym roku show miał miejsce w dniach 21-22 marca, już po
raz drugi w UK Arena – ośrodku jeździeckim specjalnie zbudowanym na tę
okoliczność w Allington (ach, ten za brytyjski rozmach!).
Entuzjaści z Wielkiej Brytanii oraz krajów ościennych
przywieźli swoje konie, aby zaprezentować je w pełnej krasie. Dla miłośników
tych olbrzymów show było więc rajem na ziemi. Harmonogram obfitował w
wydarzenia rozpoczynające się już o godzinie 8:30. Najpierw pięciu zawodników
zaprezentowało dressage w wykonaniu Shire’ów. Zadziwiające, jak lekkie i pełne
gracji okazywały się niektóre z tych ciężkich koni.
Później prezentowano konie według podziału na grupy wiekowe
z uwzględnieniem dodatkowego podziału na klacze i ogiery; pierwsze na arenie
pojawiły się konie w wieku źrebięcym, a także młodzież i dorosłe osobniki.
Rozpoczęto od „in hand” oprowadzając zwierzęta pod czujnym okiem sędzi, który
oceniał budowę zwierzęcia, stan jego sierści, lekkość piór lub szczot (jak
zwał, tak zwał) oraz kondycję kopyt (także fachowość z jaką koń został
podkuty!). Oceniane były także precyzja i finezja starannie przystrzyżonych, a
potem zaplecionych grzyw oraz ogonów, jak również harmonia z jaką koń się
porusza i jego ogólne maniery w słuchaniu komend oprowadzającego.
Dla niektórych „in hand” mógłby się okazać nieco nudnawy,
tym bardziej, że przy całej masie koni i tak szczegółowym podziale na grupy
trwał pół dnia! Z jednej strony trzeba uszanować angielską tradycję, a z
drugiej… jak się znudzi można iść na zakupy.
Tak i ja zrobiłam, ponieważ otoczenie areny, zarówno w środku, jak i na
zewnątrz, obfitowało w różnego rodzaju stoiska, oczywiście o tematyce końskiej
– biżuteria, książki, materiały do plecenia grzyw i ogonów, środki do
pielęgnacji, rzędy końskie, ciuchy dla jeźdźców i garderoba końska, stoisko
kowala, fotografowie końscy, no i oczywiście tradycyjne i naturalne produkty
żywieniowe dla koni oraz, na szczęście, także dla ludzi… Nie przyznam się ile
wydałam, ale w wielu z tych rzeczy można się było po prostu zakochać :D
Kiedy wreszcie prezentacje w ręku się skończyły przyszedł
czas na zaprzęgi oraz. Shire’y wychodziły arenę ciągnąc drewniane powozy
imponującej wielkości i kolorów, z różnym przeznaczeniem; od tradycyjnych (wozy
rolnicze, rzeźnik, straż pożarna, tramwaj konny, browar), po te używane
obecnie, służące najczęściej jako bryczki dla większej ilości osób. Taki zaprzęgu
ciągnął jeden koń, dwójka lub czwórka koni. W tym roku nikt nie zaprezentował trójki,
na którą tak czekałam; zwana jest ona tutaj unicorn, z ang. Jednorożec. Nazwa
bierze się od ustawienia koni w zaprzęgu; dwójka najbliżej wozu stoi w parze, z
trzecim koniem na czele.
Zaprezentowano także konie zaprzężone do tradycyjnych
narzędzi rolniczych oraz pojedynczo ciągnące dwukółki. W Anglii dwukółki
nazywane są „Ladies cart”; nazwa zdradza przeznaczenie (powożą nimi
zdecydowanie częściej kobiety), ale tutaj niestety szału nie było, ponieważ
dwukółki były tylko dwie, jedną powoziła pani, której wyraźnie brakowało
umiejętności opanowania konia, a drugą powoził pan, który siedział „rozwalony”
tak szeroko, jakby właśnie zasiadł przed telewizorem…
Później pokazywano klasę uprzęży, czyli konie ubrane
tradycyjnie, udekorowane jak choinki: wieloma skórzanymi i mosiężnymi ozdobami,
dzwonkami, łańcuszkami.
Podniecenie wśród widowni na nowo wywołał dopiero jeździec
kierujący srokatego wałacha za pomocą nóg i w tym samym czasie… grający na
bębnach ;) Ta niezwykła para, należąca do orszaku królowej brytyjskiej, nie
występuje zwykle nigdzie indziej, poza największymi i najważniejszymi
uroczystościami z udziałem Elżbiety II. Wyjątek stanowi Shire Horse Show i
cieszę się z tego, że miałam przyjemność to zobaczyć.
Na zakończenie sobotniego wieczoru najbardziej imponującemu
ogierowi przyznano Prestiżowy Puchar Króla Jerzego V.
Króciutko podsumowując. Wśród maści dominowały konie o
skarogniadym umaszczeniu co mogło trochę dziwić ponieważ tradycyjnie Shire’y
kojarzą się z czarną sierścią i białymi grzywaczami u nóg, a tych drugich było
zdecydowanie mniej. Rzadkość stanowiły piękne srokate Shire’y, których
niespotykana maść pięknie kontrastowała z wielkością, harmonijną budową oraz
biało szarą grzywą i ogonem. Według mnie właśnie te srokate konie miały w sobie
najwięcej uroku, chodź oczywiście nie można było nie zauważyć innych osobników:
potężnie zbudowanych, o szerokich piersiach, silnie umięśnionych nogach i
kopytach większych niż talerz obiadowy.
Plecenia na grzywach i ogonach trzeba po prostu zobaczyć na
żywo…plecione! Nie da się opisać tego ile siły i precyzji potrzeba, żeby takie
niewinnie wyglądające coś wytrzymało cały dzień. Nawiasem mówiąc szykowanie
konia do pokazu to trzy godziny… Przy okazji, którejś następnej notki napiszę
Wam o tym więcej ;)
Każdemu koniarzowi polecam wybrać się przy okazji na to
wydarzenie; nie ma na świecie innego tak pełnego Shire’ów,
kolorów i brytyjskich tradycji J.
Ja miałam niewątpliwą przyjemność spędzić tę sobotę, a tym samym moje 26
urodziny, na tym niesamowitym show pełnym największych, najbardziej
doświadczonych i jednocześnie najbardziej liczących się na świecie hodowców
rasy Shire. Owocem są zdjęcia zamieszczone w tym poście, oraz bogate
doświadczenie, które zebrałam podglądając przy pracy najlepszych .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz