Wczoraj doświadczyłyśmy z Anitą ciekawej sytuacji. Mianowicie z okazji dnia wolnego wyciągnęłam Czarka na zakupy. Czarek poszedł sobie na dział męski, a my łaziłyśmy po sklepie szukając przecen i rozmawiając po polsku. W pewnym momencie zaczepiła nas pewna starsza pani i standardowo zapytała w jakim języku rozmawiamy, a następnie co myślimy o cenach ubrań w Europie, czy są tańsze. Nie spodziewałam się tego w jakim kierunku ta rozmowa pójdzie...
Pani okazała się Brytyjką, mieszkającą od 40 lat w Stanach Zjednoczonych na Florydzie. Mało tego, mieszkała na ranchu i swego czasu pracowała jako trener i hodowca koni. Gdy dowiedziała się, że obie jesteśmy związane ze stajnią Bob'a Mayhew stwierdziła, że go zna i opowiedziała nam o zawodach, w których przed laty debiutował. Mówiła też o koniach, które sama wystawiała w konkurencjach westowych, głównie o arabach. Wypowiedziała się też krytycznie w temacie, o którym kilka dni temu rozmawiałyśmy z Anitą - Barrel Racing w UK.
Ogólnie wszystkie "beczki, tyczki i rodeo" to w Anglii temat tabu. Nie wolno się przyznawać do lubienia tych dyscyplin. Jest jedna stajnia organizująca zawody, ale nie chcą o tym pisać, ani wystawiać zdjęć do sieci w obawie przed publicznym linczem. Ponad rok temu podczas naszej pierwszej posiadówy z brytyjskimi westowcami "zagaiłam" temat. Szybko zostałam "zgaszona", że o tym nie należy mówić głośno, bo to nie są najlepsze tematy do rozmowy.
Pani, którą spotkaliśmy wczoraj, również śmiała się, że w kraju polo i pony club dyscypliny rodeo są traktowane jak "ciemna strona mocy". To znaczy nazwała to odpowiednio "po imieniu", ale tutaj na blogu wolę tego nie przytaczać.
Monolog pani zszedł też na to jak obecnie wyglądają dyscypliny typu Trail i Western Pleasure. Oj, oberwało się trenerom i zawodnikom. Przede wszystkim chodzi tu o galop, który ewoluował w ekstremalnie wolny i nienaturalny lope, na granicy przerwania ciągłości chodu. Jednym z plusów jest jednak to, że coraz częściej nisko ustawione konie są gorzej (niżej) punktowane, gdyż teraz dąży się do ustawienia naturalnego i przede wszystkim komfortowego dla konia.
Następnie temat zszedł na ukochaną rasę naszej starszej pani - Tennesee Walking Horse...i na to co z nią zrobiono. Rasa ta jest znana ze specyficznych chodów typu flat walk i running walk. Obecnie, żeby uwydatnić i "ulepszyć" te chody trenerzy dopuszczają się aktów okrucieństwa wobec koni m.in. przywiązując łańcuchy i ciężarki do przednich pęcin. Oczywiście wiele organizacji zwierzęcych i sportowych walczy z tymi praktykami, ale ciężko kontrolować wszystkie ośrodki treningowe.
Notabene opinie owej damy na temat dzisiejszego treningu koni zbiegły się z pewnym artykułem opublikowanym w gazetce rozsyłanej członkom Western Equestrian Society - czyli jak zmieniło się futurity przez te wszystkie lata i co teraz dzieje się centrach treningowych, za zamkniętymi wrotami ujeżdżalni, a także na rozprężalniach przed zawodami.
Na zakończenie pani spytała co sądzę o włoskich reinerach. Stwierdziłam, że to świetni fachowcy, jeżdżący z niebywałą finezją i stylem. Pani zgodziła się ze mną dodając, że te parę lat temu Włosi uzyskali dostęp do znakomitych trenerów, a później zyskali też zaufanie hodowców co skutkowało dostępem do świetnych koni i co najważniejsze - zacnych kontraktów.
Podczas całej rozmowy pani "dołożyła" też młodym Amerykanom i Brytyjczykom, ale nasz blog nie służy do politykowania, więc ten wątek pominiemy. Podsumowując - po raz kolejny otrzymaliśmy dowód, że wiele osób w pewnych tematach myśli podobnie jak my. Poza tym nigdy nie wiadomo kogo spotkasz w sklepie z ciuchami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz