W ostatnią niedzielę w stajni pomagała mi 12-letnia córka faceta, który naprawia u nas powozy. Na początku byłam sceptyczna, gdyż miałam za dużo nieciekawych doświadczeń ze słynnymi "dzieffcynkami koffającymi konisie", oraz z "pseudoznawcami", na których nie można było liczyć, bo jak przyszło co do czego to uciekali od "strrrrasznych" rumaków.
W tym przypadku byłam bardzo mile zaskoczona. Dziewczyna okazała się energiczna, silna, pewna siebie i nie bojąca się żadnego konia. Zapieprzała jakby miała w tyłku motorek i była dokładna w tym co robiła. Dodatkowo okazała się sympatyczną gadułą. Przyjdzie mi pomóc w sobotę i bardzo dobrze, bo Tomkowi akurat wypadnie wolne w tym dniu.
W małej stajni mamy dwie nowe klacze w treningu. Na razie jeździłam tylko na Larze. Bardzo fajna, spokojna kobyła, szybko zajarzyła gdzie ma trzymać głowę i po krótkiej "dyskusji" już nie leciała z nochalem do góry. Poza tym jest bardzo wygodna w kłusie, bez problemu można wysiedzieć. Jedynym jej problemem jest brak wygimnastykowania, ale z tego co obserwuję to większość tutejszych jeźdźców ma to generalnie w głębokim poważaniu. Czasami otwieramy usta ze zdziwienia gdy widzimy jak niektórzy tutaj jeżdżą western. Głównie stosują "żylety" tzn. wędzidła typu "czanka" z nieruchomym, sztywnym i prostym portem...właściwie w tym wędzidle prawie nic nie jest ruchome, a jeżdżą na tym jak na romalu, tzn. w taki sposób trzymają wodze. Zresztą nieważne, za głupia jestem, żeby się nad tym głębiej zastanawiać.
Wczoraj wzięłam w obroty Flasha i mało ze śmiechu nie spękałam. Kuc ma tak kiepską kondycję po zimie, że po kilku kółkach w galopie na obie strony sapał jak miech kowalski. Mieliśmy małą kłótnię podczas kłusa, małemu nie spodobała się ostroga i złapał mnie zębami za but. A wcześniej gdy miałam problemy z wsiadaniem (nie chciał stać w miejscu) to Czarek stwierdził, że prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że jeździły na nim ostatnio osoby, które jeździć nie potrafią.
Po treningu poszliśmy sobie na ulicę, na krótki spacerek. Kuc w kilku miejscach protestował i nie chciał iść do przodu, bo "bramy straszą", "krzaki straszą", "duże białe vany też straszą". Całe szczęście, że nie jest to "elektryczny" konik i w gruncie rzeczy dał się przekonać, że nie ma nic złego w takim spacerowaniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz