wtorek, 12 marca 2013

Dmucha jakby kogoś powiesili...

 Wczoraj jak dawałam sianokiszonkę kucom na padok to mało mnie nie zdmuchnęło. Podniosłam "płat" oddzielony z bala i mało się do tyłu nie wywaliłam przez ten wiatr. Zresztą podrzucenie żarcia na padok to jest "grubsza operacja", gdyż tych kuców jest tam chyba z piętnaście i na początku wszystkie pchają się do bramki. Na początku trzeba złapać mniejszy kawał z bala, zamierzyć się i rzucić jak najdalej, żeby się czymś zajęły. Przez ostatnią wichurę część sianokiszonki poszła mi w twarz do oczu, ust i nosa. Zdecydowanie nie było to przyjemne.

Wczoraj zaś mieliśmy dwa wyjazdy na pogrzeb - fryzy i lipicany. W niedzielę Mała uczyła się zaplatać grzywy i całkiem nieźle jej to szło, zanim skończyłam kąpać Bruce'a to Noble był już zapleciony. Notabene Mała napaliła się na to pomaganie w stajni i będzie przychodzić co weekend. Jeśli pogoda pozwoli i nie będzie dużo roboty to będę miała dla niej niespodziankę - pojeździ na Flashu i będzie to normalna, prawidłowa lekcja jazdy w stylu western. Zresztą właścicielka kuca zapowiedziała, że mogę konika brać kiedy chcę i Mała może jeździć. Zasłużyła na to, a ja nie chcę, żeby zapieprzała w stajni i nic z tego nie miała, poza tym jeżeli już uczymy się jazdy w stylu western to niech to będzie prawidłowa zabawa z poprawnym trzymaniem wodzy, itp. Do klasyki się nie dotykam, bo się na tym nie znam i nawet nie śmiałabym kogoś uczyć jazdy typowo angielskiej, czy tam skoków. No ale nieważne...To tylko ja i moja obsesja na punkcie techniki jazdy, dokładności i precyzyjności sygnałów.

W małej stajni z dwóch klaczy w treningu zrobiła się jedna. Wczoraj zabrali nam Larę (a Czarek nawet pojeździć na niej nie zdążył), została Luna. Właściciele zmienili zdanie i stwierdzili, że Lara z nim zostanie, a na sprzedaż pójdzie Twinky, Pancho i Luna. Bardzo możliwe, że wpływ na tą decyzje miało ostatnie ich pytanie - czy Twinky może już uczestniczyć w najbliższym evencie jeździeckim? Koń ledwie miesiąc pod siodłem, więc Czarek stwierdził jedynie "good luck". Lara spokojnie może jechać, bo jest koniem "zrobionym".

A na zakończenie przedstawię wam jednego z ładniejszych kuców jakie widziałam. Ogier, którego nazywam "Pięknym Ogrem", jedno oko niebieskie i długa grzywa, którą zwykle odrzuca niebywale narcystycznym gestem. Cholera z niego straszna, ale ja mu to wybaczam, gdyż nie musi być miły - jest wystarczająco ładny.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz