środa, 17 sierpnia 2016

Lideric - węgierski cyrkowiec

Ostatnimi czasy gdy nie mamy pokazów, staram się doskonalić moje umiejętności jeździeckie z poszczególnymi końmi, na których zdarza mi się występować. Ze Stormem i Iberico jest o tyle łatwiej, że bardzo dużo potrafią i podstaw szkoły hiszpańskiej uczę się głównie od nich. Za to prawdziwym wyzwaniem jest Lideric, zwany Lidem.

 Lid, jak już kiedyś wspominałam, jest 12-letnim emerytowanym cyrkowcem i kaskaderem. Przy wykonywaniu sztuczek jest świetny, ale gdy chce się zrobić coś więcej to jest po prostu koszmarnie leniwy. I sprawdza wszystkich jeźdźców, chwila nieuwagi i już wiesz, że koń robi cię w przysłowiowego wała. Przez całą jazdę trzeba być skupionym wyłącznie na nim, nie ma gadania z koleżkami przy bramce, czy bezczynnego siedzenia na ujeżdżalni. Trzeba mu dawać nowe wyzwania inaczej będzie spał...albo straszył.
 Dosyć dobrze mi się z nim układa i prawdopodobnie będę występować głównie na nim, więc postanowiłam więcej z nim pracować.
 Tydzień temu po raz pierwszy założyłam na jazdę ostrogi. Podczas pierwszej próby podstawienia i przejścia ze stępa do kłusa, Lid zaczął "straszyć" rzucaniem głowy. Stary numer typu "ZARAZ STANĘ DĘBA!", ale robił to już przedtem i nigdy swoich "gróźb" nie spełnił. Gdy stwierdził, że to nie działa, to zaczął się cofać. Wprowadziłam go wtedy na małe koła, a po kilku zakrętach  poprosiłam o ruch do przodu. Na pewien czas przełamałam jego opór i kłus wychodził nam dobrze, jednak gdy poprosiłam o wolty w kłusie, znowu postawił opór. Nie przestawałam działać łydką, potem przeszłam do fazy działania ostrogą, a wtedy Lid zrobił coś co w sumie mnie rozbawiło. Mianowicie zaczął wykonywać swoje wyuczone sztuczki czyli kłanianie się, kładzenie, siadanie. Wszystko byleby nie ruszać do tego cholernego kłusa! Byleby wyszło na jego. Jest to o tyle ciekawe, że sztuczki są dla niego trudniejsze do wykonania niż zwykła zmiana tempa.
 I tym razem udało mi się przekonać go do ruchy i przez pewien czas trening przebiegał bez zakłóceń. Za to przy próbie  przejścia do galopu, koniu wymyślił coś nowego - zaczął się płoszyć na zakrętach. Kaskader i cyrkowiec płoszący się na byle szelest? Wolne żarty! No ale nie z nami takie numery i w końcu zdołałam go przekonać, że nie robi to na mnie najmniejszego wrażenia (chociaż w pewnym momencie prawie wyleciałam z siodła). Koniec końców udało nam się zakończyć trening pozytywnie.

A z Gringo wróciliśmy na snaffle bit i jak na razie widzimy poprawę przy wykonywaniu manewrów. Tylko jak zwykle trzeba będzie popracować nad galopem, ale za to według tutejszych przepisów wolno nam startować na zwykłym wędzidle w klasach Novice bez względu na wiek konia. Jest to o tyle dobre, że Gringo będzie miał czas na lepsze otrzaskanie się ze startami i łatwiej będzie go w razie czego skorygować niż wtedy gdy jechał na czance.

Na Mistrzostwa niestety nie jedziemy, ale za to szykujemy się na zimowe zawody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz