wtorek, 8 stycznia 2013

Pomieszanie z poplątaniem...

...czyli kilka tematów w jednym wpisie. Po wczorajszych przygodach odechciało mi się jeździć do miasta. Stwierdziliśmy, że supermarket niedaleko nas jest w sumie kiepsko zaopatrzony i wybraliśmy się do ASDY w centrum Southampton. Błąd! Tłumy jakby rzucili darmowe buraki, kolejki jak za PRLu, a w gruncie rzeczy kiepski wybór. Poza tym do tego sklepu koło nas byliśmy przyzwyczajeni, a tutaj biegaliśmy jak porąbani szukając potrzebnych produktów. Jedynym miłym akcentem był pan siedzący "na kasie", człowiek z widocznym lekkim upośledzeniem, coś tam sobie mamrotał, ale pracował sprawnie i był bardzo miły. Czarek stwierdził wprost, że w Polsce taki człowiek mógłby liczyć najwyżej na posadę nocnego ciecia, nikt nie posadziłby go na kasie, a nawet jeśli to prostaccy klienci by go zgnoili. Tutaj nie ma problemu, by niepełnosprawny człowiek normalnie pracował przy obsłudze klientów. I dobrze. Tak czy inaczej wolę sklep  na naszej wiosce.

Ostatnia rewelacja ze stajni zaprzęgowej - mamy nowe, fryzyjskie "dziecko"! Dołączył do nas 8-letni ogier Cruz.


Cruz jest uosobieniem spokoju, totalnym stoikiem...i leniem w zaprzęgu. Jak widać jest mały, tzn. wielu osobom wyda się wielki, ale tak naprawdę jest to koń fryzyjski nowego typu - mniejszy i lżejszy od tych naszych smoków, ma ledwie 170cm w kłębie, może nieco mniej i jest krótszy z drobną, szlachetną głową. Bardziej wygląda na konia w typie wierzchowym. Szef stwierdził, że wizualnie nie odstaje od reszty zaprzęgu, chociaż Moll, Bruce i Noble to "konioczołgi" o wzroście dobrze powyżej 170cm w kłębie. Podejrzewam, że Cruz wkrótce stanie się ulubieńcem wszystkich.

Wczoraj wybraliśmy się również do Fahrem w celu rozczyszczenia kopyt kilku koników. Dawno nie widziałam karej Viki i rudej Duracell, więc wydały mi się mniejsze niż były, ale futrzaste są jak misie. Czarek przycinał kopyta, a ja zostałam obstawiona przez obie klacze, które rozpoznały nas i koniecznie domagały się miziania i przytulania. Viki to najchętniej zabrałabym stamtąd.

Dzień zakończyliśmy treningiem z Truffle, tzn. Czarek wziął ją na lonżę, a potem wsiadł. Klacz przestała bać się palcata, respektuje też rękę. Dała też pierwszy kłus z Czarkiem na grzbiecie, więc nie męczył jej zbytnio, bo po co.

2 komentarze:

  1. Co do niepełnosprawnych w supermarketach na kasach, to kilka lat temu widziałem dwie kasy w Carrefourze gdzie siedzieli niesłyszący. Oczywiście obok wisiała informacja, że obsługuje osoba niepełnosprawna. Przez jakiś czas tam widziałem tego chłopaka. Ale ostatnio jakoś już nie widuję takich stanowisk. A szkoda, bo przecież to też ludzie, którzy chcą pracować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja widziałam jedno takie stanowisko w Real'u i spoko. Obsługa nie różniła się nic a nic od tej w kasach "pełnosprawnych".

      Usuń