sobota, 6 października 2018

Działo się i dzieje się nadal

 Tak jak już wspominaliśmy na naszym fan pejdżu, prawie dwa miesiące temu zdecydowaliśmy się zalegalizować nasz związek. To znaczy zdecydowani byliśmy już wcześniej, jednak w sierpniu odbyło się to wspaniałe wydarzenie.




Przygotowania rozpoczęliśmy na rok na przód, ale muszę powiedzieć, że całe to planowanie kosztowało mnie zwłaszcza masę stresu. Szczególnie, że ślub i skromne wesele było robione metodą "zrób to sam" czy jak to Anglicy mówią - DIY. Dzięki temu wszystko było dokładnie tak jak chcieliśmy, przy dosyć niskich kosztach.
 Poszło dobrze, było fajnie, odpoczęliśmy już i wróciliśmy do względnej normalności.

 W międzyczasie kontynuowaliśmy pracę z naszymi końmi, pracę w stajni no i oczywiście próby do pokazów. Nie było łatwo, zwłaszcza że po upierdliwej zimie nastało upierdliwe lato z falą upałów. Spaliło pastwiska równo, a dostawcy mieli problem z sianem. Do tego doszły przerwy w dostawie wody i ostrzeżenia od Southern water, żeby przestawić się na tryb "oszczędzanie".
 Jeden pokaz odwołano właśnie ze względu na upały (trochę odetchnęłam gdyż był on zaplanowany na jakiś tydzień przed ślubem).

  Najbardziej podobała nam się praca przy dwudniowym pokazie na targach rolniczych w Ardingly, gdzie Natasha i Pete pokazywali pracę z garrochą i jazdę w stylu hiszpańskim (więcej o tego typu pokazach pisałam tutaj). Przez te dwa dni podróżował też z nami odratowany pisklak nazwany Jack Sparrow, który później okazał się nie wróblem, a rudzikiem. Mieliśmy z nim dużo radości.







Brackley Community Carnival
Jack Sparrow


 A ostatnio? Ostatnio zdecydowaliśmy się na rozdzielenie naszych rumaków. Gringo najpierw spędził tydzień na padoku sąsiadującym z wałachami, a potem poszedł do stada, a Beanie od razu została puszczona z klaczami - Star i Megan. Pierwsze trzy dni były pełne wrzasków i stresu, ale na obecną chwilę możemy stwierdzić, że to była dobra decyzja. Beanie uspokoiła się, "ustawiona" przez starsze koleżanki, a Gringo ma kilku kumpli w różnym wieku, więc nie jest z żadnym koniem "sklejony" i nie stresuje się już przy sprowadzaniu do stajni i wyprowadzaniu bez "swojej" klaczy. Nie mamy też problemu z odłączaniem ich od stada. Tak jak poprzednio chętnie przychodzą na wołanie o dowolnej porze dnia.

 Poza tym wszyscy (cały nasz team) mamy dużo planów na przyszły rok i już teraz ciężko pracujemy, żeby je zrealizować. Nie jest łatwo, powiedziałabym, że czasami chciałoby się rzucić wszystko w cholerę i "wyjechać w Bieszczady" (albo do Szkocji), ale podobno w tym wszystkim chodzi o to, żeby "gonić króliczka":D. Na razie o tym wszystkim cicho sza!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz