poniedziałek, 4 lutego 2013

Inauguracyjna jazda na Truffle!

Na pewno najważniejszym wydarzeniem tego tygodnia była pierwsza jazda Penny na Truffle.  Klacz wymaga jeszcze wiele pracy, a wczoraj Czarek rozpoczął z nią pracę na kawaletkach, no i kobyła musi zacząć przyzwyczajać się do wędzidła. Pod koniec treningu zaprosił Penny, żeby po raz pierwszy dosiadła Truffle. Na początku klacz zaczęła ją sprawdzać i za nic nie chciała ruszyć do przodu, w końcu właścicielce udało się zrobić kilka rundek w stępie, w obie strony. Powoli trzeba będzie przyzwyczajać obie panie do pracy ze sobą, ale będzie to bardzo przyjemna praca, gdyż Penny jako jedna z nielicznych tutaj, chce się uczyć i jest pełna zapału.

Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie skorzystała z okazji i sama nie wsiadła na "naszą" klacz. Pod względem charakteru Truffle bardzo przypomina Czarkowiego ogiera - Hint's Shabo, czyli niezdecydowanego jeźdźca dopuści tylko do pewnej granicy i będzie "zamulać" i zlewać temat, ale umiejętnie i zdecydowanie poprowadzona jest lekka i energiczna w chodach. Bardzo lubię konie z takim charakterem, ułatwia mi to pracę możliwe, że ze względu na wspomnienia i przyzwyczajenia. Dzięki temu nie miałam problemów z ruszeniem Truffle do kłusa i utrzymaniem chodu. 

Penny i Truffle


Z innych ciekawostek... Ostatnio pojawili się właściciele dwóch "Argentyńczyków", które szkolimy...a właściwie Czarek szkoli - przynajmniej taka jest oficjalna (lekko szowinistyczna) wersja, he he. Dowiedzieliśmy się, że 6-letni srokacz nazywa się Pancho i podobno nie lubi kobiet, bo ma złe przeżycia. Zaczęłam z nim pracę jako pierwsza i nie zauważyłam, żeby miał jakieś "odchyły" związane z tym, że jestem płci żeńskiej.  
 Czarek dał mały pokaz pracy z Pancho, łącznie z tym, że normalnie na niego wsiadł i jeździł już bez asekuracji. Koń ma tylko jedną fobię - jak traci równowagę, albo potknie się to od razu bryka. Wymaga pracy nad balansem. 

Twinky, 3-letni "Argentyńczyk" tak naprawdę nazywa się Pier...w ogóle mu to imię nie pasuje i nie mam zamiaru go tak nazywać.
Młody ma być dla partnerki jego właściciela jako koń do skoków. Kilka dni temu założyliśmy mu siodło i Czarek przewiesił się przez jego grzbiet. Konik trochę spanikował, ale później dał się normalnie pooprowadzać. Ostatnio zaczęłam też pracę z nim na drągach, później wprowadzimy kawaletki. Mam dosyć ograniczone pole manewru gdyż nie wolno mi samodzielnie wsiadać na młode konie, czy przewieszać się. Taki "nakaz" odgórny. 

Twinky

Pancho

4 komentarze:


  1. Aaaaa.... ale dopiero teraz mnie olśniło! Czarek i Szabo - no tak, to przecież Czarek. Znamy się od wielu lat. Jeszcze z Patataja. Kopę lat!!! Super, że Czarkowi się los odmienił na dobre. Bo pamietam, że miał tutaj pod górkę.

    Pozdrowienia gorące !!!!

    Ewa-damarina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano wiedziałam, że się znacie :P Pod górkę to miał raczej w Niemczech. Tutaj raczej z górki...Ja miałam pod górkę jak do niego dołączyłam :P

      Usuń

  2. To ja jestem daleko w tyle. Pamietam Czarka, jak jeszcze siedział w PL na swoich rodzinnych wlosciach (chyba wtedy rozmawialiśmy ostatnio). Potem sprzedawał Szabo (a właśnie, czy mu się udalo go sprzedać?)
    Czarek, jako pierwszy, jeszcze w Patataju - pokazał mi pracę na linie. Z moją kobyłką - Legią. Super to wspominam.
    Ech ... dawne czasy, a świat taki mały!

    Pozdrawiam serdecznie,

    Ewa-damarina

    OdpowiedzUsuń