W zeszłym tygodniu przybyło nam sześć nowych koni. Zamieszkały na razie na padoku, ale z tych sześciu wkrótce zostaną cztery.
Ponownie są to Irlandzkie konie pociągowe, ale tym razem z jakiejś innej linii, gdyż na pierwszy rzut oka do złudzenia przypominają Lipicany. Dwa z nich mają ewidentnie arabskich rodziców, bądź dziadków.
Osobnik na powyższym zdjęciu z araba ma głowę, nogi i ogon, co przy "zimnokrwistej kłodzie" wygląda dosyć...hmmm...ciekawie. Poza tym przez całą kąpiel truchtał w miejscu, nadawałby się na rajdy.
Zresztą wszystkie nowe konie są ułożone do powozów jak i pod wierzch. Zobaczymy które z nami zostaną.
Z innych ciekawostek wczoraj z Małą zajęłyśmy się pielęgnacją naszego ulubionego ogiera. A raczej mojego ulubionego ogiera.
Top Gun jest walijskim kucem górskim i bywa wyjątkowo humorzasty. Czasami ma ochotę kryć wszystko co się rusza. Akurat wczoraj miał jeden z dobrych dni i dał sobie wyczesać wszystkie kołtuny z długaśnej grzywy i ogona. Mała pytała się czy kuc jest zajeżdżony, ale przyznam, że nie wiem i raczej wątpię. Podejrzewam, że funkcjonuje jedynie jako ogier kryjący i coś tam pozdobywał w klasie halter. W każdym razie Mała wyraźnie zaciekawiła się czy da się go ułożyć. Gotowa byłam wstępnie sprawdzić i przewiesiłam się przez niego w boksie. Uwaliłam się na nim całym swoim lichym ciężarem, a on właściwie tylko głowę podniósł, potem opuścił i to wszystko. Widocznie miał wyjątkowo dobry dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz