środa, 26 grudnia 2012

Jazda, jazda, jazda...

 Dzisiaj z okazji drugiego dnia świąt (boxing day) ogarnęłam jedynie małą stajnię i zwlekłam Czarka z łóżka w celu "ruszenia" naszych koników.

Ostatnio Penny stwierdziła, że wakacje to będzie świetny czas na uczenie jej wnuczki, czyli mam czas do lipca, żeby z humorzastego i ciężkiego Flasha zrobić "bezpiecznego" nauczyciela. Pierwsze koty za płoty i tak zrobiliśmy gdyż kucyk nie pcha się już i nie wyprzedza przy wyprowadzaniu z padoku i nie kręci się przy siodłaniu, oraz względnie normalnie podaje nogi do czyszczenia. Teoretycznie powinnam go lonżować za każdym razem jak wchodzę z nim na ujeżdżalnię, ale Mały idzie wtedy na łatwiznę, tzn. teraz przy każdym wejściu na ujeżdżalnie, nie ważne czy na lonży, czy "na wodzach", on MUSI JUŻ! TERAZ! iść w kółko dookoła mnie. No i dzisiaj było "Hej! Haaalooo! Stój! Nie jesteśmy na lonży!". Flash w końcu zatrzymał się, obudził i dał wsiąść. Cały sekret tkwi w tym, żeby go obudzić. Niech no dzień będzie troszkę dłuższy, a zacznę go lonżować, ale nie na początku jazdy, ale np. w środku, albo pod koniec. Nie może wpaść w rutynę.

No, ale wracając do dzisiejszego dnia... Doniesiono mi, że Flash strzela barany i odsadza się przy ścianie ujeżdżalni, zatrzymuje się i w ogóle jest "wredny". Sprawdziłam. Bull shit. Stroił fochy, owszem, ale nie takie. Mamy problemy z prawą stroną, na okręgu odwraca się na zewnątrz i szarpie głową, ciężko go ustawić, traci równowagę, na woltach próbuje przechodzić do kłusa. Poświęciłam dzisiaj większość czasu na tą prawą stronę, ale do ciasnych ugięć jeszcze go nie pcham, przy obecnej częstotliwości jeżdżenia zostanę przy zwykłych woltach. Dzień będzie dłuższy to będę mogła częściej pracować i powoli go gimnastykować. Galopów też póki co nie dotykam. Stęp i kłus to wszystko na razie. W drugiej części jazdy ćwiczyłam proste w stępie i zatrzymania z ustąpieniem, po kilku chwilach zaczął "kminić" o co chodzi, chociaż na cofnięcia jeszcze się burzy. Po tych ćwiczeniach przełożyłam wodzę w jedną rękę i w stępie jeździłam po ósemkach. Na razie działam wodzą "ostentacyjnie" z impulsem idącym od ostrogi. Flash nie ucieka od ostrogi, nawet z nią nie walczy chociaż dzisiaj odwrócił się i złapał mnie za czubek buta. Jazda na jednej ręce średnio nam wyszła gdyż mieliśmy widownię co tym razem kuca rozpraszało. Trening zakończyliśmy zabawą w lidera, czyli zsiadłam, popuściłam popręg, zawiązałam wodze na horn i łaziłam po ujeżdżalni. A kuc za mną. Jest w tym świetny, chętnie za mną podąża i przyspiesza jak ja przyspieszam. Czarek obok lonżował Truffle i robił miny, że niby się popisuję. Zawsze kończymy trening zabawą w lidera, a akurat tutejsza społeczność uważa to za magiczną sztuczkę i nie do końca rozumie genezę tego ćwiczenia.

A no właśnie - Czarek i Truffle. Dzisiaj Truffle była "mułowata" i leniwa na lonży. Czarek ćwiczył z nią podstawę na lonży czyli stęp, kłus, galop. Dzisiaj nie miała na nogach ochraniaczy i podejrzewamy, że dlatego trochę bała się galopować, krzyżowała, itp. Bała się urazić podkową. Po ćwiczeniach "z ziemi" Czarek normalnie wsiadł, ale tym razem na samym halterze. Klacz lepiej reaguje na halter niż na wędzidło. Pod siodłem też była leniwa, potrzebny był dłuższy palcat ujeżdżeniowy. Pod koniec Czarek stwierdził, że jeszcze nie trenował tak leniwego konia, poza tym Truffle to straszna indywidualistka, ale i tak jej największą zaletą jest spokój. Nic tej klaczy nie rusza.

Oba konie trzeba będzie jeździć częściej, ale dni są teraz krótkie, a i pogoda nas nie rozpieszcza. Czekamy do wiosny!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz