Ostatnio szefostwo ma bardzo dobry humor, aż nas to przeraża. W każdym razie Leanne pozwoliła mi lonżować Flasha w godzinach pracy, czyli między 16-tą, a 17-tą. W gruncie rzeczy przez tą godzinę i tak bym łaziła bez celu szukając sobie roboty. Na razie nie chcę tego nadużywać, tzn. chcę, ale jak szefowej nie będzie.
Z tego lonżowania wyszły śmieszne rzeczy, gdyż po tej pracy z ziemi (Flash był bardzo grzeczny i chętny do współpracy) stwierdziłam spontanicznie, że wskoczę sobie na jego grzbiet. Kuc okazał się godny zaufania i pełen respektu do mojej ręki, a jeździłam tylko na halterze. Stwierdziłam, że skoro prawie codziennie mam godzinę między końcem sprzątania, a dawaniem jeść to opłaca się wskoczyć bez siodła na jakieś 30 minut (siodłanie troszkę czasu zajmuje).
Następnego dnia nie lonżowałam, ale po prostu założyłam normalne ogłowie z czanką i chciałam wejść na ujeżdżalnie. Gwiazda krzyknęła za mną, że co ja wyrabiam przecież ZAPOMNIAŁAM OSIODŁAĆ! Tłumaczę, że nie zapomniałam tylko jestem leniwa i "czaso-oszczędna", i dzisiaj będę jeździć bez. Gwiazda zrobiła wielkie oczy i ochoczo stwierdziła, że chce popatrzeć, ponieważ nigdy nie widziała jazdy bez siodła. Lekko mnie tym oświadczeniem skonfundowała i tym razem ja zrobiłam wielkie oczy, no ale tłumaczę, że w Polsce jest to popularne ćwiczenie na balans i wielu jeźdźców lubi pojeździć bez siodła, poza tym w zimie cieplej, itd, itp.
Wsiadłam, chcę ruszyć...a Flash zaczął świrować. Najpierw mi podskoczył, próbował zrobić świecę, potem zaczął kręcić się szybko w kółko i majtać głową, wyrywać mi wodze z rąk. Wszystko przy wrzaskach Gwiazdy - "Ojesusmariaaaa, ale masz dobry balans, czy mogę to nagraaaać??!?!?"
Nie, nie możesz tego nagrać, bo ja nie robię żadnego show...Zbiegło się jeszcze kilka osób i miałam sporą widownię podczas zwykłej jazdy. To nie był dobry trening, gdyż całe to zamieszanie strasznie mnie zawstydziło, zażenowało i w ogóle roztroiło. Normalnie kłusowałam i anglezowałam, a czułam się jakbym robiła jakieś figury kaskaderskie.
Gdy zsiadłam to posypały się pytania - "A to trudno tak bez siodła? A długo się tego uczyłaś?". Tłumaczyłam, że gdyby Flash użył więcej siły i przekonania to pewnie zaliczyłabym glebę, że to wcale nie była woltyżerka. Zresztą dobrze, że poprzedniego dnia nikt nie widział, że jeździłam na samym halterze.
Poza tym w dalszym ciągu mam blokadę psychiczną przy wskakiwaniu na konia. Nie wiem czemu, ale mam moment zawahania i nigdy za pierwszym razem nie mogę się podciągnąć na grzbiet. Z kucem to i tak pół biedy, bo jest mały...
Tak czy inaczej teraz to chyba zacznę jeździć po zmroku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz