Dzisiaj na ujeżdżalni królował Czarek z Truffle, 3 - letnią bardzo dekoracyjną klaczą. Jest to mix AQH i Irrish sport horse. Z tej drugiej rasy została jej właściwie tylko głowa, a najlepsze geny przekazał ojciec AQH. Ostatni raz Czarek pracował z nią trzy miesiące temu, a teraz powrócili do treningów. Zresztą klacz nic nie zapomniała, poza tym ma niebywale dobry charakter, praktycznie nic nie wyprowadza jej z równowagi, nie miała nigdy problemów z wchodzeniem do koniowozu, ani z prowadzeniem na uwiązie przy ruchliwej drodze. Jest to koń wzięty praktycznie prosto z łąki, nic nie było przy niej robione przez trzy lata. Zwróćcie uwagę na jej maść, jest to tzw. "liver chestnut" czyli "wątrobiany kasztan". Pierwszy raz się z czymś takim spotykam.
|
zdjęcie z sierpnia |
Wczoraj Czarek krótko przelonżował Truffle od razu z siodłem na grzbiecie, niestety było zbyt ciemno, żeby przeprowadzić konkretny trening. Dzisiaj przyszedł czas na konkrety, czyli podstawy - stęp, kłus, pierwsze galopy na lonży z siodłem i ogólne rozplanowanie treningów. Truffle była dosyć ospała, ale jedną z jej pozytywnych cech jest naturalna, mocna praca zadem co dobrze rokuje na przyszłość, oraz naturalnie trzyma głowę w poziomie, nie zadziera jej. Dodatkowo bardzo szybko się uczy i respektuje drągi.
Pierwsze galopy nie odbiegły od normy w przypadku młodego konia, czyli początkowe krzyżowanie, ale gdy tylko się uspokoiła to szła czysto. Za każde czyste pół okrążenia Czarek dawał jej nagrodę w postaci przejścia do "stój".
Potem przyszedł czas na lonżowanie z siodłem. Nie było problemów z zakładaniem siodła, nie trzeba jej przy tym trzymać, lina może leżeć sobie luźno na ziemi, a Truffle stoi jak zaczarowana. Z siodłem na grzbiecie Czarek zrobił "powtórkę z rozrywki" czyli stęp, kłus, a na końcu galop, przy którym też musiał się nieco nabiegać. Niestety nie mamy lonżownika, a przy nauce galopów przydaje się takie miejsce, chociaż z drugiej strony praca od zera na linie/lonży daje późniejszy respekt do ręki i ułatwia pracę z wodzami. Truffle była już kiełznana, ale na razie zdecydowanie bardziej respektuje halter niż wędzidło, a co najważniejsze - nie wychodzi przed rękę.
Po lonży przyszedł czas na próby wsiadania. Zazwyczaj stosujemy metodę, którą żartobliwie nazywamy "jazda z fantomem", przy czym fantomem jestem ja. Dlaczego tak? Na samym początku Czarek przewieszał się, a ja go "oprowadzałam", jednak koń był wtedy zdezorientowany, gdyż nagle nowa osoba trzyma linę, a trudno, żebym budowała respekt u konia w momencie gdy ma już jeźdźca przewieszonego przez grzbiet. Stwierdziliśmy, że bezpieczniej i skuteczniej będzie gdy ja będę wsiadać, a Czarek będzie oprowadzał, ponieważ "zielony" koń jego rękę zna i ma już do niej respekt i zaufanie. Także można powiedzieć, że w sierpniu byłam pierwszym jeźdźcem na Truffle i nasz sposób świetnie zdał egzamin, gdyż po pierwszej "oprowadzance" można było ją puścić na większe koło.
Teraz Czarek mógł działać już sam, zresztą klacz nie wykonała żadnych nerwowych ruchów, ani przy przewieszeniu się, ani przy normalnym wsiadaniu. Rozejrzała się tylko na boki i była gotowa do ruchu naprzód.
Obecnie plan treningowy wygląda tak, że po pracy Truffle będzie lonżowana, a w dni wolne Czarek rozpocznie pracę z siodła. Ja dzisiaj nie wsiadałam, ani na Truffle, ani na Flasha gdyż jestem nieco kontuzjowana w prawą dłoń. Nieważne co sobie zrobiłam, ale jak zwykle COŚ musiałam sobie zrobić. Jutro też jest dzień...
Ładna klaczka.
OdpowiedzUsuńU nas taka maść nazywa się chyba "brudny kasztan", Idealna dla tych, którzy nie są fascynatami koni rudych :-)
A co do jej bardzo łagodnego charakteru, rozumiem że to genetyka? Czy może warunki trzymania w stajni?
Pozdrawiam
Ewa - damarina