piątek, 9 listopada 2012

Z młodymi fryzami na pierwszym spacerze...

 Tradycyjnie jednak na początek pytanie z komentarzy, dotyczące kuców, na które niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć wyczerpująco gdyż nie spotkałam się tutaj jeszcze z kucami typowo sportowymi. Za to spotkałam dorosłe osoby dosiadające kuców walijskich i jeżdżące rekreacyjnie.  W każdym razie jeśli dziecko nie osiągnie wzrostu powyżej 170cm i nie roztyje się to spokojnie może na "welszu" jeździć. Sama mam 167cm wzrostu i nie odczuwam dyskomfortu, koń również. Na tym samym kucu jeździ też starsza ode mnie córka jego właścicielki, także nie jest to zwierzak tylko i wyłącznie dla dzieci. Warunkiem jest raczej drobna budowa jeźdźca.

Dużą popularnością cieszą się tutaj również coby, zwane czasami gypsy horses. Wyglądają jak typowe konie bryczkowe, a sporo młodzieży jeździ na nich wierzchem. Ja je nazywam "kudłatymi dziwadłami", mają swój urok, ale strasznie śmiesznie wyglądają z siodłem klasycznym na grzbiecie.

A co się dzisiaj działo? Maluchy wyszły na spacer! Czyli zaczęliśmy je odczulać i przyzwyczajać do ruchu ulicznego. Rudy jest zdecydowanie spokojniejszy, przestraszył się tylko dużej ciężarówy i wykazywał duże zainteresowanie kratkami kanalizacyjnymi, za to czarny skakał  jak opętany przy niemal każdym samochodzie.

Faktem jest, że samochody przy nas zwalniały, w pewnym momencie spowodowaliśmy całkowite zatrzymanie ruchu, a potem pojazdy ruszyły wahadłowo. "Spowodowaliśmy" to zbyt wielkie słowo gdyż tutaj ludzie tak czy tak zwalniają przy jeźdźcach i koniach prowadzonych w ręku. Czasami zatrzymują się i wyłączają silniki, zupełnie bez stresu, często okazując duże zainteresowanie. Przecież to nic dziwnego. Normalny tutejszy obrazek - koń i człowiek.

Jednak nie może być tak pięknie, bo tutaj też trafiają się debile. W pewnym momencie jeden burak wyskoczył z zakrętu i minął nas w pełnym pędzie nawet nie zwalniając. Oba źrebaki podskoczyły jak dzikie, czarny wpadł na rudego, a rudy...sprzedał mu kopa. Przyznam, że ciśnienie mi lekko skoczyło.

A tak swoją drogą to maluchy mają już z 8 miesięcy, a dalej nie mają imion. Zostały ściągnięte z Holandii razem z trzema dorosłymi fryzami. Dwa poszły do innej właścicielki, źrebaki i Max zostały z nami. Max dostał imię szybko, bo jest taki...Max, a jakoś nie możemy wymyślić nic konkretnego dla maluchów...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz