Co do pytania Ewy z komentarza - Niestety tinker był lonżowany na kawecanie i zwykłej parcianej lonży gdyż właścicielka konia tego używa. Nie lubię tego ustrojstwa, wolę halter z liną i podejrzewam, że gdyby pochodził na halterze wynik naszego "starcia" mógłby być inny. Lonżownika niestety nie posiadamy i odczuwamy jego brak zwłaszcza przy uczeniu koni galopu, pierwszym siodłaniu, itp, itd. Korzystamy wtedy z najmniejszego, kwadratowego padoku. Pomaga, ale to nie to samo.
Lonżownik mieliśmy w pierwszej stajni gdzie na początku mieszkaliśmy, w Fahrem. Właścicielka właściwie nie znała się na koniach, ale na...kurach. Kury były wszędzie, nawet u niej w domu, a były tak oswojone, że gdy wchodziło się na podwórko to otaczała cię taka horda drobiu i patrzyła wyczekująco. Czasami w takich sytuacjach przypominały mi się "Ptaki" Hichcock'a.
No, ale były też i konie...trzydzieści koni, folblutów, mieszkających cały rok na wybiegach. Nieliczne wracały na noc do stajni, głównie te co zachorowały, albo zakulały, oraz Babcia, 37-letnia kobyła. Konie były, bo były. Właścicielka się ich bała, a one zawsze potrafiły zrobić jej jakąś krzywdę, nawet te najspokojniejsze, a to ugryzły, a to kopnęły. Nie miała podejścia. Teorie były dwie, pierwsza mówiła, że do tych koni jakieś dotacje były. Druga teoria, a raczej legenda głosiła, że facet będący wielką miłością właścicielki hodował i kochał konie.
W każdym razie miała tych koni sporo i to nie byle jakich, niektóre chodziły w tzw. flat race i odnosiły sukcesy. Czarek zajmował się struganiem kopyt i układaniem koni, a potem dołączyłam ja i wzięłam w obroty te już podjeżdżone.
Viki. 3 tydzień pod siodłem. |
Viki. |
Tiger |
Tiger jest ogierem i właściwie nie wiadomo dlaczego go nie wykastrowali, gdyż nie chodzi w wyścigach, za to bardzo rozrabiał na padoku. Koń niesamowicie inteligentny, aż niebezpieczny z tą swoją inteligencją, z cyklu "nie znasz dnia, ani godziny". Kończysz lonżowanie niby ze spokojnym i "przymulonym" rumakiem, odpinasz popręg, a koń...daje w długą! Za to pod siodłem bardzo spokojny i chętny do pracy.
Duracell |
Duracell, jest odwrotnością Viki - pod siodłem potrafi pokazać, że "chodzi tak jak się nazywa", ale za to na lonży jest niesamowita. Praca z tą klaczą to sama przyjemność, gdyż reagowała bezbłędnie na wszystkie sygnały, a praca kończyła się dla niej dopiero z chwilą odprowadzenia jej na wybieg. Można było rzucić linę na lonżowniku, stanąć, a ona nie sięgnie do trawy tylko będzie czekać. To samo z przemieszczaniem się, zawsze poszła za trenerem. Ulubienica Czarka.
Layla |
Blaise |
Mój absolutny faworyt - Blaise, zwany przeze mnie "smokiem". Folblut jak nie folblut, potężny i pięknie zbudowany. Najszczęśliwszy koń na świecie, bo pięcioletni i nigdy nie układany, całe życie łazi w stadzie.
Fahrem. Widok z naszego balkonu. |
Super mieć takie miejsce w pamieci jak Fahrem. Nawet po to, aby mieć świadomość że zawsze można tam wrócić. Choćby na chwilę... zazdroszczę. Zero presji, zero nerwów.
OdpowiedzUsuńMoże trochę nudno i monotonnie?
Ewa-damarina
Oj tam nigdy nie było nudno, zwłaszcza jak trzeba było ganiać konie po pastwiskach :D
Usuń