W obu stajniach nastała lekka rewolucja. Wszystkie konie "niepracujące" pojechały na wakacje, czyli zostały wysłane na łąki do stada. Dużą, zaprzęgową stajnię opuściły oba genderlandy oraz jeden z lipicanów - Toper. Z małej stajni "wybyły" trzy kuce, w tym Lady i "moja" Mistique, oraz lipican Artur. Jutro stajnię opuszczą też dwa inne kuce walijskie - ogiery.
A skąd ta nagła rewolucja? To proste. Przybywają nowe konie do szkolenia i chodzi o to, żebyśmy z Czarkiem spędzali mniej czasu na podstawowej pracy w stajni, a więcej przy układaniu koni. Do dużej stajni przyjadą z Holandii dwa 3-letnie ogiery fryzyjskie i jeden 6-letni, a w małej stajni zadomowiły się już dwa konie argentyńskie, nazywane przez Anglików "Creole". Ze starszym, 6-letnim "argentyńczykiem" zaczęłam pracę już dzisiaj.
Konik całkiem ładny, srokaty, podobno ktoś już coś z nim robił. Zaczęłam od początku, czyli od normalnej obsługi przed treningiem. Koń był bardzo zdziwiony czyszczeniem kopyt, na początku w ogóle nie chciał podać mi nogi. Po wejściu na ujeżdżalnie przestraszył się siodła i czapraka, które zostawiłam tam wcześniej w celu "oswajania się". Jednak na lonży rzeczywiście ktoś z nim pracował gdyż reaguje na komendy, nie boi się bata, zmienia strony i ustępuje zadem z poprawnym krzyżowaniem tylnych nóg. Nie jest też specjalnie skłonny do awantur chociaż go prowokowałam. Bryknął ze dwa razy bez przekonania. Po lonży podeszliśmy do siodła, zarzuciłam mu bez specjalnych ceregieli czaprak i siodło. Przy dopinaniu popręgu nawet ogonem nie machnął, a potem przy lonżowaniu nawet nie bryknął, zresztą mogło to wynikać z jego lenistwa. W gruncie rzeczy mogłam na niego wsiąść, ale dzisiaj wyjątkowo się źle czułam.
Drugiego, 3-letniego "argentyńczyka" już dzisiaj nie brałam. Nadałam mu tylko imię, nie wiem czemu, ale jak go tylko zobaczyłam to zaczęłam nazywać go Twinky. Tak, trzeba mieć "zrytą banię", żeby nazwać konia Iskierka.
Kolejnym końskim priorytetem jest też Truffle. Dzisiaj Czarek udzielił Penny lekcji lonżowania, bo to już czas najwyższy zacząć wdrażać też właścicielkę. Potem sam wsiadł i stwierdził, że był to udany trening, klacz bardzo chętnie kłusuje, nabrała pewności siebie i jak na młodego konia wyjątkowo miękko nosi. Nawet fochów nie stroiła. Czarek zakończył trening w momencie gdy klacz zrobiła mu ciasną woltę w kłusie na prawą (gorszą) stronę.
A pogoda nam dzisiaj dopisała. Koniec stycznia, piękne słońce, 10 stopni i krzaczki zaczynają się zielenić. Tylko wiatr mógłby być cieplejszy, bo jednak trochę przeszkadzał, zwłaszcza jak się stoi.
Tak, tak pogoda piękna a poza tym w małej stajni jest zabawna atmosfera teraz. Osoba, która opowiadała plotki i kłamstwa na mój temat, a około tydzień temu zrobiła zamieszanie i trochę manipulacji, teraz jest na mnie śmiertelnie obrażona. Chodzi w stanie "permanentnego focha". Dlaczego? Bo takie dzikie machinacje często uderzają w prowodyra. Teoretycznie to my powinniśmy się obrazić, ale Czarek to olewa, a mnie ta sytuacja zaczęła śmieszyć. Nauka z tego jest prosta - nie plotkować i nie kłamać o wszystkich do wszystkich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz