wtorek, 12 marca 2019

Koń to koń

Dzisiejszy wpis miał traktować o naszych lokalnych produktach i dostawcach, ale zostawię ten temat na inny dzień.
 Jak pewnie zauważyliście z mojego porannego, krótkiego vloga pogoda nas chwilowo nie rozpieszcza. Po upałach w lutym przyszło nam się zmierzyć ze sztormem Freya (czy jakimś tam innym). Słabo było słychać, ale zgrubsza wspomniałam o tym, ze wiatr wieje z prędkością między 40, a 50 mil na godzinę, chwilę później doszedł do tego ulewny deszcz i odleciało mi "kopytko" z grabkami.

 Na obecną chwilę ogier i oba nasze konie stoją w boksach. Wałachy schroniły się "za winklem" gdzie mają taką małą dolinkę, która osłania przed uderzeniami wiatru. Klacze, Magpie i Carllito mają sheltery na swoim pastwisku, więc dach nad głową jest. Zresztą tamta strona jest otoczona drzewami i żywopłotem.

 Swego czasu wdaliśmy się w dyskusję na temat derkowania i chronienia naszych koni, bo przecież "koń to koń" i powinien stać na zewnątrz non stop. Tak, owszem poniekąd się zgadza zwłaszcza, że "u nas" w stajni niektórzy mają tendencje do przegrzewania koni. Tak jak np. dzisiaj jest dzień na lekką derkę z kapturem. Temperatura około 10 stopni plus porwisty wiatr i deszcz, ale odczuwalna temperatura nie jest niska, więc wystarczy tylko ochrona przed deszczem. A polecenie jakie otrzymałam co do jednego z koni  pensjonarjuszy, to założenie derki z wypełnieniem. Na nie ogolonego konia rasy prymitywnej. Łatwo jest przesadzić w jedną i drugą stronę.


 W Polsce Gringo miał jedną derkę do schnięcia, w ciągu dnia stał na dworze bez względu na pogodę i nie był derkowany. Sytuacja zmieniła się gdy przyjechał na Wyspy Brytyjskie. Zdarzyło się, że przez jakiś czas nie mieliśmy boksu i stał na padoku z shelterem non stop. Nie zniósł tego za dobrze. Okazało się, że nie specjalnie pasuje mu wilgotny klimat i przy temperaturach poniżej 10 stopni, podczas deszczu musi być zaderkowany. Dodatkową rzeczą jest jego wiek - niedługo stuknie mu 17 lat i dlatego też baczniej obserwujemy jego stawy i ogólne zachowanie. Poza tym Gringo sam nie jest chętny do wyjścia w taką pogodę jak dzisiaj.
 Za to Beanie pasjami nieznosi być mokra, taki typ po prostu. Nawet jeśli jest w derce i spływa po niej woda, to będzie szukać czegoś, o co może się wytrzeć. Może to być siatka z sianem, inna wisząca derka, albo Czarek. Ona też odmawia wyjścia w złą pogodę.

 A co robią nasze konie podczas przymusowego pobytu w boksach? Głównie śpią, albo jedzą siano. Nie mamy żadnych problemów jeżeli chodzi o jakieś patologiczne zachowania w stajni. Nie tkają, nie krzyczą, nie niszczą. Po "odstaniu" mają zapewnioną odpowiednią ilość ruchu.

 I ostatnia sprawa. na obecną chwilę "stoimy" na skośnym padoku, gdzie płasko jest na samym dole. Padoki fajne, zwłaszcza na wiosnę i latem, bo dają cień i rośnie tam bujna trawa, ale gdy pogoda się pogarsza, to zaczynają "płynąć" z lawiną błotną z samej góry. A konie jak to konie, nie wytłumaczysz im, żeby pasły się na dole. Gringo dostał dawno temu ksywkę Johnny Walker, bo jak nie je trawy, to chodzi i przy okazji kopie doły. A chodzi długo i namiętnie po całym padoku. Beanie za to woli się paść gdzieś w połowie wzgórza, albo na samej górze...albo chodzi za Gringiem.

 Także żadna siła nie zmusi nas do wystawienia naszych koni przy takiej pogodzie jak dzisiaj.