środa, 12 sierpnia 2015

A tyłek rwie od siodła...

Tak, pierwszy raz od dawna doświadczyłam "bólu dupy". Na szczęście tylko od siodła, więc taki ból może sobie być, bo przypomina, że mam dużo jeżdżenia.


Cuttin Rock Cake vel. Lulu pojechała szczęśliwie do domu. Będę za nią tęsknić, bo w sumie to był jeden z tych koni, które "robiłam" sama. Tego samego dnia na jej miejsce przyjechała paintka Gem, więc Dash nie stał długo sam. Teraz wychodzi na noc razem z Gem i wszyscy są szczęśliwi.

 Wczoraj pokazywałam co przez ostatnie kilka dni robiłam z Dashem. Miałam lekkiego stresa, zawsze mam. Przy woltach w kłusie boss kazał go zatrzymać. Nastała chwila ciszy, a mnie przez głowę przeleciały setki bluzgów i niewesołych myśli typu "No k... co tym razem jest źle?!". Boss uśmiechnął się i stwierdził, że wszystko wygląda dobrze i jest progres. Odetchnęłam z ulgą. Potem pokazałam zagalopowania, które ćwiczyłam przez ostatnie dni. Dash przechodzi z kłusa do galopu już całkiem spokojnie, więc przyszedł czas na ustawianie głowy i skracanie chodu. Mam tylko zwolnić tempo i trochę mniej go cisnąć przy innych ćwiczeniach, no i teraz mam też zacząć wsiadać ze stopnia, bo on ma z tym problem, a właścicielka tak właśnie będzie wsiadać.
 Zawsze się tak przejmuję jak mam pokazać "czego dokonałam" z danym koniem. To jest chyba taka cecha mojego charakteru.

Cuttin Rock Cake
We czwartek (czyli jutro) mam znowu zabawić się w crush test dummie i przewiesić się przez Gimpie. Pamiętacie jak opisywałam małego czarnego AQH, którego nazywaliśmy "nerd" i z którym były takie problemy? No to teraz dojrzał, nie wrzeszczy już jak zostaje sam w stajni i zrobił się bardzo przyjacielski.
 Zawsze mnie to fascynowało jak te wszystkie młode konie najpierw stroją fochy, próbują wetrzeć mnie w ścianę round-penu, ponoszą i robią inne głupoty, a potem normalnieją i można z nimi wykonać wszystkie ćwiczenia. Jak już przechodzę z takim "dzieckiem" na krytą halę to wspomnienia z ciężkich początków zaczynają się trochę zacierać. To jest niezmiennie fascynujące...

Gringo za to z każdym dniem daje nam coraz więcej. Mamy z Czarkiem specjalny system treningowy teraz. Kiedy rozstawiam konie na noc na padoki Gringo zostaje przy jednym ze stanowisk do siodłania i czeka na Czarka, a ja kontynuuję wieczorne ogarnianie koni. Czarek przyjeżdża, siodła go i rozgrzewa. Ja dołączam do chłopaków jak tylko dam siano, bo tak cyrkluję, że między sianem, a właściwym karmieniem mam jeszcze około 30 minut. Wtedy wsiadam. Po godzinie 17-tej właściwie nie wolno mi jeździć, więc taki system jest bardzo dobry. Jeżdżę do 17tej, a potem kończę ogarniać stajnię.

zawody fot.jdrpictures