Ale wracając do ostatnich dni...We czwartek odbył się wyjazd na pogrzeb. Konie wyjechały prosto ze stajni co nie jest częste, tzn. zwykle ładujemy całe tałatajstwo do ciężarówy, a tym razem pogrzeb był niedaleko, więc panowie wyjechali karawanem konnym prosto ze stajni...na szczęście bez trupa w środku. Raz zdarzyło się w poprzedniej stajni, że truposz spędził noc w garażu, w karawanie konnym. Dobrze, że miałam wtedy wolne, bo nie weszłabym tam. Jakoś nie lubię umarlaków.
![]() |
Czarek dopieszcza hears. fot. Tomek |
![]() |
Zanim woźnica usiądzie i pozbiera wodze, potrzebna jest asekuracja. fot. Tomek |
![]() |
Wyjazd. |
W małej stajni narasta też problem z innym koniem. Molly, "cygański koń" wzięty ze szkółki odsadza się przy siodłaniu czym straszy swoją właścicielkę oraz drugą dziewczynę, która ją dzierżawi. Dwa dni temu B., która ją dzierżawi poprosiła mnie o pomoc przy siodłaniu. Przy mnie i przy Czarku Molly nie robi numerów, bo ukróciliśmy to. Przy B. kombinuje, niestety jest to wina dziewczyny, która zamiast zareagować odskakuje ze strachu. Niestety B. uważa, że "koń jej nie lubi, a nas lubi bardziej". Tłumaczyłam jej, że to tak nie działa, że klacz próbuje przejąć władzę w "stadzie", a poza tym jest cwana. Problem w tym, że B. jeździ konno dopiero od miesiąca, niestety moje tłumaczenia nie dotarły i dziewczyna prawie się popłakała, bo "Molly jej nie lubi". Z czasem nauczy się i zrozumie pewne mechanizmy, ale na razie problem narasta...klacz nie chce już dawać tylnych nóg do czyszczenia.
Dzisiaj za to ja miałam kłopot... strzygłam pęciny naszym fryzom - Noblowi i Bruce'owi. Ten drugi stwierdził, że nie będzie stał spokojnie i przez to kręcenie się zacięłam go maszynką. Potem nieźle mi się ręce trzęsły i Czarek musiał dokończyć robotę. Za to Noble stał grzecznie, nie miałam z nim żadnych problemów.
Jaki piękny i estetyczny karawan! Będąc dzieckiem (małym) jak przez mgłę pamietam wielkie czarne karawany ciagnące na cmentarz w mojej rodzinnej miejscowości. Jak z horroru. Dla dziecka patrzeć na nie - to było przeżycie. Zaprzęgniete w kare konie z pióropuszami na głowach! To był totalny "czad"! Na czarno. Tylko taki smutny.
OdpowiedzUsuńTeraz po karawanach zaginął ślad. Wszędzie truposzy wiozą samochody z przyciemnianymi szybami i reklamami firm pogrzebowych. Może to i bardziej eleganckie? Może mniej zachodu z tym wszystkim. Ale to takie powszednie ....
A jak w GB - czy dużo ludzi zamawia pogrzeb z konnym karawanem? Czy to taki lokalny zwyczaj?
Pozgrawiam
Ewa-damarina