poniedziałek, 3 października 2016

Beanie, nasza mała diablica

Z dużym opóźnieniem, ale informujemy, że nasza końska rodzina powiększyła się o nowego członka - 2.5 letnią klacz AQH Mosly Bea Smart "Beanie"!

Emocje już trochę opadły, ale dalej nie mogę uwierzyć, że mam własnego wymarzonego Quarter Horse, w końcu marzyłam o tym od dobrych dziesięciu lat. W dodatku to moje ciche marzenie spełnił mój prawie mąż. Beanie jest moim prezentem ślubnym, z którego chyba nigdy nie przestanę się cieszyć.

 Z początku plan był taki, żeby ściągnąć półtora roczną klacz z Polski. Nawet znalazła się taka, której rodowód bardzo mi odpowiadał (reningowo-cuttingowy), ale los tak chciał, że akurat w dzień gdy mieliśmy podpisywać umowę i wysyłać zaliczkę, pojawiła się Beanie! Nasza dobra znajoma, właścicielka Eldon Stud wysłała nam zdjęcia i filmik konia, którego chciała sprzedać jej weterynarz. Po obejrzeniu video i zdjęć nie było nad czym się zastanawiać i zadzwoniłam późno wieczorem do Geri, żeby jej znajoma absolutnie nie wystawiała konia do internetu, gdyż jesteśmy zdecydowani. Zwłaszcza, że jej rodowód jest właściwie idealny dla mnie, bo jest reiningowo-pleasure'owy.
Gdy pojechaliśmy ją oglądać okazało się, że świat jest bardzo mały gdyż znam dobrze jej pół siostrę LouLou. Przyjeżdża często na treningi do Bob'a Mayhew.

W tydzień później przybyła do nas Beanie. Przyjechała w towarzystwie drugiego konia (tak na wszelki wypadek, gdyż nie jeździła jeszcze na tak długie dystanse). Wyszła z horseboxa bardzo odważnie i chętnie weszła do swojego boksu tuż obok Gringo.

Na drugi dzień od razu poszliśmy do round-penu. Mamy z Beanie sporo ułatwień gdyż jej właścicielka rozpoczęła z nią pracę z ziemi dużo wcześniej i nie ma problemów z chodzeniem na halterze, dawaniem nóg, itp. Jest małą diablicą, ale daje nam dużo radości i lgnie do człowieka. Ja pracuję z nią głównie rano, a Czarek wieczorem. Nie są tą długie treningi, ot 20-30 minut. Wczoraj przyjęła swój pierwszy pad...i kompletnie nie zrobiło to na niej wrażenia.

Absolutnie nie odstawiam Gringo na boczny tor, również pracuje, mieli nawet swój mały epizod pracując razem na ujeżdżalni. Gringo w ogóle strzelił focha na dobre cztery dni gdy klaczka przyjechała. Zawsze był emocjonalny, ale nigdy nie reagował aż tak, zwłaszcza, że już wcześniej miałam inne konie pod opieką. Tym razem przez cztery dni nie dawał się głaskać i boczył się na wszystkich. Z Czarkiem "przeprosił się" szybciej, ale ja musiałam czekać do wieczora czwartego dnia.
 Dzisiaj po raz pierwszy puściłam dzieciaki razem na jeden padok. Ona biegała wokół niego, a on ją kompletnie ignorował. Miło popatrzeć na naszą parkę.

Z naszej rodziny nowego konia pogratulował mi serdecznie mój Tata, a także Tata Czarka. Moja Babcia też była szczerze zainteresowana...ale na tym koniec. Reszta chyba uważa, że posiadanie drugiego konia to jakaś dzika fanaberia, pomimo tego, że o drugim koniu mówiłam od prawie dziesięciu lat i żeby było śmieszniej to mówiłam właśnie o takiej klaczy, w takim wieku. Nigdy byśmy się nie zdecydowali na dwa konie gdybyśmy nie mieli na nie miejsca i czasu, a życie akurat tak nam się ułożyło, że nastał właśnie TEN czas, żeby spełnić marzenia. Zwłaszcza, że na południu Anglii co druga rodzina ma dwa lub kilka koni przy domu i jest to tak naturalne jak posiadanie psa czy kota. Poza tym moja najulubieńsza pora dnia jest wtedy gdy o wschodzie słońca wyprowadzam moje konie na pastwisko. Czasami spotykam przy tym jelenie, króliki, albo myszołowy, które gniazdują na jednym z drzew. Nigdy nie zamieniłabym się z nikim na inne życie!









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz