wtorek, 25 października 2016

Różne typy specjalistów

 Kocham Anglię, szczególnie na przełomie jesieni i zimy. Właśnie wchodzimy w taką zabójczą porę roku, gdy BBC nie jest w stanie podać względnie poprawnej prognozy pogody. Wczoraj zapowiadali deszcze, więc "na wszelki dziwny" założyłam derki. W Stedham i Midhurst nie padało cały dzień, chociaż Czarek mówił, że padało 20 mil dalej. No to sobie połaziły w derkach. Dzisiaj podali, że nie będzie padać wcale i ma wyjść słońce. Wypuściłam więc bez derek, bo ciepło. Właśnie doświadczyliśmy gwałtownego oberwania chmury, ale na szczęście tylko przelotnie. W Petersfield 10 mil dalej prawdopodobnie nie spadła ani kropla.
 Ale ja nie o tym...

 Maść chciałam ostatnio kupić, tudzież żel rozgrzewający dla Gringa, bo mu wyskoczyło "coś" na nodze. Niechętnie, ale musiałam skoczyć do sklepu jeździeckiego w naszym miasteczku. Rzadko tam chodzę, gdyż wszystkie zakupy typu suplementy, maści, żarcie i ściółkę kupujemy w dużym sklepie w Liphook. Tym razem potrzebowałam specyfik na już, więc chcąc nie chcąc wkroczyłam w bramy piekieł. Ten mały jeździecki nie jest źle zaopatrzony, ale jeśli już się chce coś tam kupić to lepiej dokładnie wiedzieć co, gdyż obsługa jest iście piekielna. Dokładnie wiedziałam co chcę kupić, obleciałam wszystkie półki i nie mogę znaleźć. No i tu popełniłam błąd - zdecydowałam się poprosić o pomoc obsługę. Zebrały się wokół mnie trzy babki i dalej szukają po całym sklepie i magazynie. No nie ma, są tylko schładzające. A nie chce schładzającego? Nie, dziękuję, potrzebuję rozgrzewający. Ale po co?  A co koniowi jest? To tłumaczę, że "coś" na nodze, że trzeba pobudzić krążenie, bla bla bla. Stoją wokół mnie z szeroko otwartymi oczami i najstarsza zawyrokowała - "weterynarz potrzebny!". Jeszcze spokojna tłumaczę, że wet nie jest potrzebny, bo dokładnie wiemy jak postępować, a wet tu nie pomoże. No to one poszukają w googlach. Zasiadły przed komputerami i szukają....szukają....SZUKAJĄ. Po dobrym kwadransie w końcu jedna znalazła, ale to na zamówienie trzeba. Dobra, to poproszę zamówić. Zostawiłam namiary na siebie i z radością opuściłam w końcu sklep, dodatkowo czując się jak kompletny debil.
 Swoją drogą gdy zeszłej zimy musiałam kupić kilka specyfików w tym jeździeckim to też usłyszałam głośny komentarz, że powinnam wziąć weta zamiast specyfiki kupować. Serio maść chroniąca piętki i spray odkażający plus spray przeciw swędzeniu dla KOTA, mówią o tym, że nasze zwierzęta są w ciężkim stanie i potrzebują interwencji weterynaryjnej?
 Miejscowi zresztą narzekają, że poprzednia ekipa sprzedawców znała się na rzeczy i potrafiła pomóc, a te baby co są teraz to nie wiedzą nawet co mają na sklepie.

 W Liphook dla odmiany obługa jest miła, zna się na rzeczy, a poza tym już nas tam rozpoznają. Gdy szukałam derki dla Gringo, rzuciłam tylko hasło "koń małopolski", a dziewczyna stwierdziła, że wie o co chodzi i dobrała nam idealny rozmiar. Byłam pod wrażeniem.

A tak w ogóle to w aptece kupiłam najzwyklejszą maść rozgrzewającą z eukaliptusem i terpentyną. Po niecałym tygodniu robienia wcierek, to "coś" zaczęło się zmniejszać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz